Tato, a za co Cię posadzili?

1731

Tato, a za co Cię posadzili?” – jak wytłumaczyć trwającą od lat rozprawę z obrońcami Ukrainy zastanawia się uwięziony za m.in. szkolenia ukraińskich weteranów na poligonie pod Poznaniem pierwszy dowódca batalionu ochotniczego Donbas Semen Semenczenko.

– Tato, za co zostałeś uwięziony? – zapytał mnie najstarszy syn. Teraz mam dużo czasu na przemyślenie odpowiedzi. Problem w tym, że… Jeśli odpowiedzieć skomplikowanymi słowami, Grisza mnie nie zrozumie. Ma dopiero 12 lat… I odpowiedzieć prostymi słowami, żeby dziecko zrozumiało – nie wiem, czy mi się uda? Ogólnie rzecz biorąc, wyjaśnię, jak mogę, a jeśli nie zrozumie teraz – niech przeczyta ponownie, gdy dorosnie.

Synku, teraz siedzę w tej celi, bo w 2014 roku nie chowałem się w krzakach i nie maszerowałem z flagami i piosenkami. I zebrałem ludzi, chwyciłem za broń i odbiłem u wroga tyle ukraińskiej ziemi, ile mogłem.

Dlatego że nie milczałem. Ani o Iłowajsku, ani o Debalcewo, ani o “handlu na krwi” (handel na krwi – tak na Ukrainie określany jest handel z bojówkarzami z Donbasu prowadzony przez ekipę Poroszenki i ostatecznie zerwany w 2018 r. przez obywatelską blokadę zorganizowaną przez weteranów – red.). Nie milczałem, nawet gdy niektórzy z walczących obok mnie zamilkli.

Za to, że kiedy zostałem parlamentarzystą, nie chciałem zostać „panem życia”. Nigdy nie zostałem niewolnikiem ani właścicielem niewolników.

Bo nawet po 7 latach ciągłego polewania błotem potrafiłem mówić prawdę i prowadzić ludzi.

Siedzę tutaj, synu, bo zawsze byłem wolnym człowiekiem. I chciałem tego samego dla mojej ojczyzny i wszystkich moich rodaków.

Ale nie można odebrać wolnemu człowiekowi najcenniejszej rzeczy, jaką ma – jego wolności. A także miłości do Ojczyzny, do ludzi, którzy mieszkają w mojej ojczyźnie.

To jest coś, co zawsze będzie w ludziach takich jak my. To właśnie poczujesz głęboko w środku, gdy dorośniesz trochę bardziej. To, co za kratami, tylko wzmacnia się i hartuje. Wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie Ukrainą… Inne – zrozumiesz, jak nadejdzie czas…

Ze słów Semena Semenczenki opublikowane przez jego żonę.

źródło