Ile jest warta Ukraina?

1960

Ukraiński prezydent Wołodymyr Zelenski zapowiedział wprowadzenie „ekonomicznego paszportu Ukraińca” – programu, który da obywatelom Ukrainy udział w dochodach z zasobów naturalnych kraju. Ekonomiści zastanawiają się tymczasem, ile są one warte i jak sensownie je wykorzystać.

Ukraińska konstytucja głosi, że zasoby naturalne Ukrainy są własnością narodu. Na to wielokrotnie zwracali uwagę krytycy przejęcia złóż gazu ziemnego, węgla kamiennego i rud przez wąski krąg oligarchów, którzy zbudowali na nich swoje surowcowo-energetyczne imperia. W marcu prezydent Wołodymyr Zelenski ogłosił program „ekonomicznego paszportu Ukraińca”, który w założeniu wychodzi naprzeciw tym głosom.

„Wszystkie dzieci urodzone na Ukrainie, do momentu ukończenia 18 lat będą mogły otrzymywać środki pochodzące z wykorzystania i wydobycia złóż Ukrainy, które będą odkładane na ich osobistym rachunku depozytowym w banku i po osiągnięciu pełnoletności będą mogły zostać przez nie wydane na otrzymanie wyższego wykształcenia na Ukrainie” – opisywał Zelenski ideę projektu przekonując, że „czasy, kiedy istniała lista nazwisk, które były uważane za ukraiński naród i mogły władać złożami i korzystać z nich, zakończyły się”.

Według szacunków przedstawionych przez byłego prezydenta Gruzji Mikheila Saakaszwilego, który teraz pełni na Ukrainie funkcję przewodniczącego Narodowej Rady Reform, beneficjenci programu mogliby liczyć na wypłaty rzędu 15 tys. dolarów. Saakaszwili wyjaśnił też, dlaczego ograniczono krąg uprawnionych do „ekonomicznego paszportu”. „Planów było kilka, na przykład taki, by dawać każdemu obywatelowi Ukrainy, ale byłem temu przeciwny, bo wyjdzie 400 hrywien rocznie, a to nie są pieniądze i wygląda na kpinę” – tłumaczył.

Ustawa z zamrażarki

Projekt ustawy o ekonomicznym paszporcie Ukraińca przewidującej udział obywateli w dochodach z zasobów naturalnych kraju złożono w ukraińskim parlamencie jeszcze na początku zeszłego roku, ale do tej pory nie trafił pod głosowanie.

Ustawa w założeniu pomysłodawców ma uregulować kwestię podniesienia poziomu życia obywateli w celu powstrzymania odpływu Ukraińców za granicę, a sposobem na jego osiągnięcie ma być stworzenie Funduszu Przyszłości, na którego rachunkach byłby odkładany 1 proc. od kwoty sprzedaży wszystkich kopalin wydobytych na terytorium naszego sąsiada. Środki te trafiałyby do wszystkich Ukraińców urodzonych po 1 stycznia 2021 r., którzy mieszkali na Ukrainie 18 lat i wypłacane byłyby po osiągnięciu przez nich pełnoletności.

Ustawa w założeniu pomysłodawców ma uregulować kwestię podniesienia poziomu życia obywateli w celu powstrzymania odpływu Ukraińców za granicę.

Jak zauważają autorzy dokumentu, według danych służby granicznej od 2001 r. z Ukrainy wyjechało na stałe 6,3 mln obywateli. W celu pokonania tej negatywnej tendencji i ukierunkowania polityki państwa na podniesienia poziomu życia Ukraińców w kraju, a także zmniejszenia poziomu biedy Ukraina musi znaleźć sposoby na podniesienie poziomu życia ludności, a jednym z wariantów jest właśnie odkładanie wpływów z kopalin.

Fundusz Przyszłości ma być osobą prawną prawa publicznego stworzoną przez rząd w imieniu państwa.

Rządowi przysługiwałoby prawo do zwiększania odsetka środków z wykorzystania złóż, który byłby odprowadzany do funduszu, a także prawo do dodatkowego dofinansowania funduszu ze środków budżetu, co jednak biorąc pod uwagę stan finansów publicznych naszego sąsiada jeszcze długo będzie raczej mało realne.

Ministerstwo Finansów w wysłanej do parlamentu analizie zwracało uwagę, że zgodnie z kodeksem podatkowym wszystkie podmioty gospodarcze prowadzące wydobycie kopalin, w tym z branży naftowej i gazowej, są już płatnikami podatków, a w szczególności podatku dochodowego, płacą też państwu rentę za korzystanie ze złóż, a także opłacają lokalne podatki i opłaty, a z przedsiębiorstw państwowych budżet pobiera wpływy także w postaci dywidendy.

„Wprowadzenie dodatkowych naliczeń zwiększy obciążenie podatkowe wskazanych podmiotów, co z kolei doprowadzi do zwiększenia ceny kopalin, w tym gazu ziemnego dla zabezpieczenia potrzeb ludności” – oceniało ministerstwo, które negatywnie odniosło się do  pomysłu.

Krytycznie oceniało projekt także Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego, które dodatkowo zwracało uwagę na brak mechanizmu ochrony zbieranych środków przed inflacją.

Dobre chęci nie wystarczą

Zdaniem ekonomisty Aleksieja Kuszcza do projektu udziału Ukraińców w dochodach z wykorzystania surowców należy podejść dwuetapowo – najpierw potrzebna jest intelektualna analiza, dopiero potem realizacja.

Kuszcz zwraca uwagę, że Ukraina jest dziś jedynym na świecie krajem z gospodarką opartą na eksporcie surowców, który nie ma funduszu rezerwowego, co sprawia, że gospodarka jest silnie uzależniona od wahań cen na światowych rynkach surowców.

„U nas sytuacja jest taka: kiedy ceny na rynkach spadają, cała gospodarka leci w dół w ślad za nimi. I przy tym u nas nigdy nie ma pieniędzy na zmiany strukturalne. 90 proc. renty wypływa na rachunki grup finansowo-przemysłowych i zakupy jachtów, willi i mieszkań w Londynie” – komentował.

Ukraina jest jedynym krajem z gospodarką opartą na eksporcie surowców, który nie ma funduszu rezerwowego, a gospodarka jest uzależniona od wahań cen na światowych rynkach surowców.

Według niego sama idea „ekonomicznego paszportu” jest ciekawa, ale fundusz rezerwowy powinien być napełniany nie tyle z samej renty, ile z ceł wywozowych, m.in. od eksportowanych znad Dniepru towarów rolnych i półfabrykatów przemysłu metalurgicznego. To z jednej strony dałoby w perspektywie pięciu lat nawet kilkadziesiąt miliardów dolarów na rachunku, a z drugiej strony – stymulowałoby przetwórstwo w kraju zamiast eksportu surowców.

Inną sprawą jest efektywne wykorzystanie takich pieniędzy, bo jeśli – jak rezerwy walutowe banku centralnego – będą po prostu leżeć na rachunku, to korzyści z nich będą niewielkie. Wkładanie ich w dolary, to stymulowanie gospodarki USA a nie własnej – przestrzega ekonomista.

„Wyjdzie na to, że za rachunek swojego potencjału surowcowego finansujemy amerykańską gospodarkę, a tymczasem surowcowy potencjał gospodarki pracuje na swoje wzmocnienie. Odpowiednio i uzależnienie surowcowe będzie się tylko pogłębiać. A trzeba wkładać środki w ukraińską gospodarkę: kupować obligacje ukraińskich przedsiębiorstw, wydawać im kredyty, zabezpieczać podłączenie infrastruktury. Słowem starać się maksymalnie zwiększać poziom przetwórstwa, żeby uzależnienie surowcowe samo siebie pokonało”. Inaczej obecnych problemów nie da się rozwiązać i eksport surowców stanie się samonapędzającym się mechanizmem – oceniał.

Ile tortu dla każdego?

Anatolij Amielin z think-tanku Ukraiński Instytut Przyszłości wyliczył, ile majątku przypada na jednego Ukraińca. Składowe to: grunty rolne, złoża kopalin, las, woda, infrastruktura transportowa, przedsiębiorstwa państwowe, przedsiębiorstwa komunalne, aktywa niematerialne – patenty i  wynalazki akademii nauk i instytutów badawczych, międzynarodowe aktywa Ukrainy, infrastruktura komunalna i rezerwy walutowo-kruszcowe banku centralnego.

Ukraina dysponuje 20 tys. lokalizacji złóż 117 rodzajów kopalin o znaczeniu gospodarczym. Z nich 8172 złoża 94 kopalin mają znaczenie gospodarcze – to m.in. ropa naftowa, gaz ziemny, węgiel kamienny, uran, żelazo, mangan, chrom i nikiel, tytan, magnez, aluminium, miedź, cynk, ołów,  złoto, srebro, rtęć, beryl, lit, cyrkon, hafn, tantal, niob, kobalt, cyna, wolfram, molibden, wanad, itr i lantanowce oraz german i skand. Wykorzystywane dziś są 2868 złoża. Wycena tych zasobów waha się od 3 do 8 bln dolarów. Amielin dla swoich wyliczeń przyjął najniższą wartość tych zasobów.

Zasoby ziemi rolnej, jaka pozostała do dziś w rękach państwa, są szacowane na 5 do 10 mln ha (różnica wynika z tego, że ukraińskie państwo nie przeprowadziło nigdy całościowej inwentaryzacji zasobów a atrakcyjny zasób był nielegalnie przejmowany przez wielkich posiadaczy ziemskich). Przy założeniu, że cena hektara to 1 tys. dolarów zasoby gruntowe Ukrainy są warte 5 mld dolarów.

10,4 mln ha lasów licząc po minimalnej europejskiej cenie 4 tys. euro za hektar to kolejne 47 mld dolarów.

Wartość 167 tys. km ukraińskich dróg z uwzględnieniem ich stopnia zużycia Amielin szacuje na 200 mld dolarów.

Przyjmując dla swoich rachunków porównanie francuskiego koncernu energetycznego Électricité de France wycenianego na 43 mld dolarów ekspert ocenia, że ukraiński koncern energetyki atomowej Enerhoatom może być warty 14 mld dolarów, tyle samo jest warta sieć ukraińskich gazociągów tranzytowych a razem z innymi przedsiębiorstwami państwowymi daje to co najmniej 30 mld dolarów.

Wartość czystych aktywów państwowych na Ukrainie przypadających na jednego mieszkańca to 78 tys. dolarów, w sumie 3,3 bln dolarów.  To może dać 150-300 mld dolarów dochodu z zarządzania takim majątkiem, czyli od 4 do 8 tys. dolarów na obywatela rocznie.

Wartość tych aktywów to w sumie ok. 3,3 bln dolarów.  Pozostałych składowych ukraińskiego majątku ekonomiście oszacować się nie udało, więc pomija ich wartość w dalszych swoich rozważaniach.

Przy założeniu, że na Ukrainie żyje 41 mln osób (dane przeprowadzonego przez rząd oszacowania mówią o 38 mln) i dokonując korekty wartości majątku o zadłużenie na poziomie 82 mld dolarów. wartość czystych aktywów przypadających na jednego mieszkańca to 78 tys. dolarów.

Problem jednak nie w wysokości aktywów, a w tym, jak są one zarządzane, zadaniem rządu zaś jest, by ta wartość rosła – konstatuje Amielin.

Państwo jak spółka akcyjna?

Wychodząc z oszacowanej przez siebie wartości majątku należącego do ogółu Ukraińców i przyjmując średni zysk funduszy inwestycyjnych rzędu 5-10 proc. rocznie, ekonomista otrzymał oszałamiającą w warunkach ukraińskich kwotę 150-300 mld dolarów dochodu, czyli od 4 do 8 tys. dolarów na obywatela rocznie, którą Ukraińcy powinni uzyskiwać ze swojego majątku, gdyby państwo było należycie zarządzane.

Uzyskane z profesjonalnego zarządzania ogólnonarodowym majątkiem dochody powinny być rozdzielane pomiędzy obywateli na wzór dywidendy wypłacanej przez spółki w formie różnorodnych programów celowych.

W jego ocenie Ukraińcy w tej sytuacji powinni po pierwsze uświadomić sobie, że nie istnieje żaden abstrakcyjny majątek państwowy a państwo po prostu zarządza ich własnością. Kolejnym krokiem powinny być: rzetelna i pełna inwentaryzacja oraz wycena tego majątku. Następnie należałoby wypracować strategię inwestycyjną uwzględniającą wyniki audytu, np. państwowe grunty rolne powinny być wydzierżawiane na zasadach rynkowych, przedsiębiorstwa państwowe zarządzane przez profesjonalnych menedżerów, infrastruktura oddawana w koncesje. Uzyskane z takiego profesjonalnego zarządzania ogólnonarodowym majątkiem dochody powinny być rozdzielane pomiędzy obywateli na wzór dywidendy wypłacanej przez spółki w formie różnorodnych programów celowych.

Jednak jak samokrytycznie zauważa Amielin nasi sąsiedzi nie przeszli jeszcze pierwszego z tych etapów – uświadomienia sobie, że państwo to ich własność.

Michał Kozak, “Obserwator Finansowy”

Otwarta licencja