Historia jednego banera

1166

O tym jak bardzo niewygodne dla ekipy Poroszenki jest przypominanie o dziesiątkach wrzuconych za kraty aktywistów i do czego zdolni są przedstawiający się na Zachodzie jako “proeuropejscy” i “prodemokratyczni” jej przedstawiciele napisała na faceboku Tetiana Blyzniuk z ukraińskiego Komitetu Wyzwolenia Więźniów Politycznych.

“Znaczy, dziś postanowiliśmy wywiesić baner z balkonu parlamentu… No i powiesiliśmy go” – pisze Tetiana Blyzniuk.

“Co prawda, jak tylko go rozwinęliśmy, zachodzi koleś z nausznikiem i mówi, że wieszać wam niczego nie wolno zgodnie z jakimś tam punktem regulaminu, gdzie asystentom parlamentarzystów zabroniono coś wieszać. A ot parlamentarzystom, mówi, wolno. Dobrze, przyszedł parlamentarzysta, powiesił. No dobrze, siedzą sobie asystenci, słuchają sesji.

Ale potem dowiaduje się, przybiegło jakieś ciało, zerwało plakat i uciekło. Powiedziało: “mnie poprosili” – i rzuciło sie uciekać. Co prawda w biegu upuścił baner na podłogę, ale tak czy inaczej złapany nie został.

To miejsce, gdzie on zerwał plakat – to sektor dla asystentów, a znaczy ciało, co zerwało plakat – czyjś asystent. Nibyochroniarz zapamiętał, że on deputowanej Bloku Petra Poroszenki asystent, ten tituszka.

Dalej, żeby powiesić na nowo baner przekazałam skocz. Ale na wejściu asystentowi odebrała go ochrona. Kurczę, odebrać człowiekowi skocz! To zgodnie z jakim punktem regulaminu? Gdzie lista zakazanych rzeczy? Długopis też odbiorą? Bo jeszcze może ja nim naskrobię na ścianach “wolność więźniom politycznym”. A dlaczego w takim razie nie odebrali sznurówek? Może on nimi chce baner przywiązać.

Inny asystent pod koniec dnia zwinął baner i wyszedł z nim z parlamentu. Ale tutaj już na niego napadł jakiś psychiczny i zaczął wrzeszczeć, że ten plunął na portrety poległych gwardzistów, chciał się bić. No ale potem też uciekł. Podczas sesji zwyczajni psychiczni się tam nie kręcą, a tylko znów asystenci, prasa.Bo wszędzie stoją gliny i zawracają ludzi żeby szli naokoło. Czyli, psychiczny tez nie przypadkowy, wychodzi że…

Pote asystenta nie puścili z tym banerem na Sadową do budynku komitetów parlamentu. Ochrona odebrała baner, niczego konkretnie nie wyjaśniwszy. Zgodnie z jaim punktem regulaminu u ludzi odbierają parę metrów ceraty?

Oni mu tak i powiedzieli: achaaa, my wiemy co tam macie, to to na balkonie wisiało, z nim tutaj nie wolno. Czy to czasem nie naruszenie konstytucjii konwencji praw czowieka, prawa obywatela na prezentowanie swoich przekonań w pokojowy sposób?

I właśnie, co takiego było na tym banerze? Kilka cenzuralnych słów: “Przestępcy na wolności – niewinni siedzą”.

Też mi odkrycie” – kończy swój wpis członkini Komitetu Wyzwolenia Więźniów Politycznych.

fot. tetiana blyzniuk/facebook