Ukraina jest światowym potentatem, jeśli chodzi o zasoby bursztynu. Jednak potężne pieniądze, jakie się za nim kryją, wciąż omijają ukraiński budżet. Władze w Kijowie zostają zaś z problemami socjalnymi i katastrofą ekologiczną spowodowanymi nielegalnym wydobyciem.
Z zapasami bursztynu szacowanymi na 15 tys. ton Ukraina zajmuje drugie miejsce w świecie na liście państw dysponujących złożami tego surowca. Nasz wschodni sąsiad ma przy tym największy udział procentowy bursztynu jubilerskiego w złożach. Obszary bursztynonośne zajmują 380 tys. hektarów. Legalne wydobycie to obecnie według oficjalnych danych zaledwie 3-5 ton rocznie. Setki ton bursztynu są wydobywane i wywożone za granicę nielegalnie. Latem zeszłego roku ukraiński prokurator generalny Jurij Łucenko oceniał, że skala nielegalnych dochodów z wydobycia bursztynu jest tak wielka, że w zupełności wystarczyłyby one na pokrycie wydatków na obronę kraju.
Według szacunków ukraińskiego ministerstwa ekologii i zasobów naturalnych nielegalne wydobycie bursztynu doprowadziło do zniszczeń 2,6 tys. hektarów, głównie masywów leśnych, na terenie obwodów wołyńskiego, równieńskiego i żytomierskiego.
Bursztynowa republika na Wołyniu i Polesiu
W Kijowie ogarnięte bursztynową gorączką tereny ukraińsko-białoruskiego pogranicza opanowane przez tysiące uzbrojonych kopaczy coraz częściej określa się mianem „bursztynowej republiki” podobnej do tych utworzonych na zajętych przez prorosyjskich separatystów terenów Donbasu. Władza państwa ma tu charakter iluzoryczny, a podporządkowane rządowi gwardia narodowa i policja nie dają sobie rady.
„Tysiące bandytów weszły do naszego lasu i zaczęły kopać bursztyn. Nikogo nie słuchają i niczego się nie boją, bo mają wysoko postawionych popleczników. Teraz masowe bijatyki i strzelaniny to tutaj częste przypadki. Ale nasza miejscowa policja to ignoruje” – cytował tygodnik Kommentarii mieszkańców terenów opanowanych przez kopaczy.
Do niedawna starcia odbywały się tylko pomiędzy kopaczami a siłami rządowymi. Od kilku miesięcy doszły jeszcze porachunki wewnątrz kopaczy.
W styczniu w liczącym mieszkańców Olesku w obwodzie wołyńskim – nieformalnej stolicy bursztynowej republiki – doszło do starć, w wyniku których jedna osoba zginęła, a kilka zostało rannych. Kilkudziesięciu napastników uzbrojonych w broń automatyczną obrzucało granatami mieszkańców i strzelało do nich. Jak ustaliła policja, najazd był próbą zastraszenia lokalnych mieszkańców, którzy nie chcieli się dzielić prawem do nielegalnego wydobycia z „poszkodowaną” w ten sposób grupą przestępczą spoza regionu.
W poszukiwaniu bursztynu kopacze zniszczyli nawet lokalną linię kolejową. Jak relacjonowały media, na początku marca kilkuset uzbrojonych kopaczy przez kilka dni za pomocą motopomp wydobywało bursztyn, rozmywając nasypy pod torami.
Ostatecznie w reakcji na te wydarzenia władze zdecydowały się wysłać na ukraińsko-białoruskie pogranicze oddziały gwardii narodowej. Jednak niewiele to dało. Już kilkanaście dni później pod Sarnami prawie dwa tysiące nielegalnych kopaczy bursztynu zablokowało międzynarodową trasę Kijów-Kowel-Chełm, domagając się zwolnienia z aresztu zatrzymanego kilka dni wcześniej jednego z nich i protestując przeciwko wydawaniu przez władze pozwoleń na wydobycie firmom spoza regionu. W stolicy obwodu Równem ostrzelano z granatnikaprzeciwpancernego siedzibę policji.
„Nie mają innej pracy na tym terenie, więc kopanie bursztynu to ich główne zajęcie” – tłumaczył mediom powody blokady Serhij Bakaj, wiceszef powołanego przez MSW sztabu do walki z nielegalnym wydobyciem.
„W obwodach żytomierskim i równieńskim sytuacja wymknęła się spod kontroli. W istocie mamy malutkie państwo wewnątrz naszego państwa, ze swoimi prawami i regułami, gdzie nie może wejść gwardia narodowa, a policja nie kontroluje sytuacji. To może mieć poważne konsekwencje i jest sprawą bezpieczeństwa narodowego” – konstatował deputowany ukraińskiego parlamentu Dmytro Dobrodomow.
„Problem z nielegalnym wydobyciem bursztynu rozwiązałaby ustawa. To, że nie została przyjęta, dowodzi, że komuś utrzymanie obecnej sytuacji się opłaca. W pierwszej kolejności służbom siłowym” – przekonywał.
Ustawa niemile widziana
„Napad bandytów na mieszkańców Oleska to jaskrawy dowód na to, jak mieszkańcy bursztynowego kraju od wielu lat cierpią z powodu bezprawia i elementu kryminalnego. Tam, gdzie są wielkie pieniądze, tam jest wielka krew. Nieprzyjmowanie przez Radę Najwyższą ustawy pociąga za sobą śmierć ludzi” – komentował deputowany ukraińskiego parlamentu Borysław Rozenblat, jeden ze współautorów projektu ustawy o rynku bursztynu.
Jak przekonywał, ustawa rozwiąże jednocześnie kilka problemów. Przede wszystkim ekologiczny, bo wprowadzi obowiązek rekultywacji terenów po wydobyciu. Dodatkowo wyprowadzi z szarej strefy handel bursztynem dzięki stworzeniu regionalnych giełd towarowych i da zastrzyk pieniędzy budżetom lokalnym, do których trafi część opłat za wydobycie i część podatków od firm zajmujących się wydobyciem i obrotem bursztynem.
Parlamentarzyści byli jednak innego zdania i na początku lutego ustawa przepadła w głosowaniu, pozostawiając ukraiński bursztyn w szarej strefie.
Zakończona porażką batalia o ustawowe uregulowanie sytuacji z ukraińskim bursztynem trwała niemal dwa lata. Wiosną 2015 roku w parlamencie odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy o wydobyciu i obrocie bursztynem. W lecie tegoż roku ministerstwo ekologii i zasobów naturalnych skasowało wydane wcześniej licencje na wydobycie bursztynu i przestało wydawać nowe do czasu – jak zapowiedziało – wypracowania przejrzystego mechanizmu regulowania działalności w sferze wydobycia i handlu bursztynem. Ministerstwo optowało za zaostrzeniem odpowiedzialności za nielegalne wydobycie.
Autor odrzuconej przez parlament ustawy Borysław Rozenblat przekonuje, że za decyzją parlamentarzystów stoi „brak politycznej woli” ze strony kierownictwa państwa, które nie jest zainteresowane likwidacją nielegalnego wydobycia. I zapowiedział wniesienie nowego projektu.
Podobną opinię w wywiadzie udzielonym stacji radiowej Hołos Stolycy wyraził ukraiński politolog Aleksiej Jakubin. „W parlamencie nie przegłosowali „bursztynowej ustawy”, bo nie chcą zmieniać zaistniałej sytuacji z nielegalnym wydobyciem bursztynu. Deputowanych urządza nieokreśloność w bursztynowym biznesie. Robią wszystko, żeby odciągnąć ustawowe uregulowanie tego procesu. Za rozmowami o tym, że trzeba wyprowadzić bursztynowy biznes z szarej strefy, w rzeczywistości kryje się pragnienie zachowania tej sytuacji, która teraz jest, żeby uzyskać maksymalne zyski – komentował.
Jak ocenia ukraiński parlamentarzysta Serhij Jewtuszok, ustawa o wydobyciu bursztynu nie może doczekać się uchwalenia ze względu na potężne sumy nielegalnych dochodów, jakie dzięki nieuregulowaniu sytuacji płyną dziś do kieszeni osób ze ścisłego kierownictwa państwa. Na uregulowaniu sytuacji z tytułu samych opłat i podatków, jak przekonuje, ukraiński budżet mógłby uzyskać rocznie ok. 5 mld hrywien, czyli przeszło 185 mln dolarów.
Bursztynnicy kontra prokuratura
Tymczasem na rynek bursztynu wchodzą nowe firmy powiązane z ukraińskimi politykami. Na początku roku koncesje na wydobycie na czterech złożach o łącznej powierzchni 46 tys. ha, dostała firma Wołyńpryrodresurs. Jak poinformował gubernator obwodu wołyńskiego Ihor Palica, złoża te dają możliwość uzyskania rocznie od 500 mln do miliarda hrywien zysku
Firma nie cieszyła się koncesjami długo. W lutym na żądanie sądu prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie uzyskania przez Wołyńpryrodresurs koncesji. Jak się okazało, firmą z kapitałem 280 tys. hrywien, czyli ok. 40 tys. zł, kieruje partner biznesowy Palicy. Podejrzenia sądu budzi legalność środków finansowych, którymi zapłacono za prawo wydobycia bursztynu. Jak opisują media, śledczym nie udało się znaleźć dokumentacji księgowej firmy, która przejęła warte kilkaset milionów dolarów złoża, fikcyjny okazał się także jej adres.
W sprawie bursztynu Litwa przed Polską
Niezależnie od fiaska projektu ustawowego uregulowania sytuacji z bursztynem pojawiają się kolejne pomysły rozwiązania problemu. W połowie marca Państwowa Służba Geologii i Złóż Ukrainy Derżheonadra poinformowała o planach otwarcia ukraińskiego rynku bursztynu.
„Mamy nadzieję, że europejscy partnerzy będą pracować wyłącznie z legalnymi ukraińskimi firmami. Na razie problem bursztynu na Ukrainie i jego nielegalnego wydobycia jest nierozwiązany. Wyjście z tej sytuacji Derżheonadra widzi we współpracy trzech stron – państwa, biznesu i miejscowej ludności. Czyli państwo wykonuje funkcje regulatora, biznes – to zasoby finansowe, kultura wykorzystania złóż, nowoczesne technologiei bezpieczeństwo. W ten sposób miejscowa ludność otrzymuje miejsca pracy, legalne zarobki i bezpieczne warunki pracy” – przedstawiała wizję rozwiązania bursztynowego problemu doradczyni szefa Derżheonadr Iryna Suprun.
Równolegle władze obwodu wołyńskiego wysunęły pomysł stworzenia stowarzyszenia Ukraiński Bursztyn zrzeszającego ukraińskie przedsiębiorstwa legalnie zajmujące się wydobyciem tego surowca, geologicznym rozpoznaniem złóż, przetwarzaniem i handlem gotowymi wyrobami z bursztynu. Propozycja obejmuje też stworzenie wewnętrznego legalnego rynku bursztynu, który miałby być sprzedawany na wyspecjalizowanej giełdzie towarowej.
Mimo że Polska jest dziś w czołówce europejskich producentów bursztynowej biżuterii, to nie Polacy, a bursztynnicy z malutkiej Litwy mają dziś największe szanse grać pierwsze skrzypce w sprawie regulacji ukraińskiego rynku bursztynu i pośrednio kontrolować największe światowe złoża.
Podczas marcowej wystawy Amber Trip w Wilnie firmy bursztyniarskie z Litwy i Ukrainy porozumiały się w sprawie współpracy. Zgodnie z ustaleniami pod okiem Litwinów miałoby powstać w najbliższych miesiącach stowarzyszenie zrzeszające legalne firmy branży bursztyniarskiej z Ukrainy. W założeniu ukraiński bursztyn na rynki międzynarodowe miałby trafiać za pośrednictwem Wilna, które chce wziąć udział w procesie certyfikacji pochodzenia jantaru z Polesia i Wołynia.