Krym i Donbas radzą sobie coraz gorzej

1290

Tętniące jeszcze niedawno życiem Krym i Donbas, które cztery lata temu zostały odebrane Ukrainie, przekształciły się w martwe gospodarczo obszary. Dołączyły w ten sposób do Abchazji, Południowej Osetii i Naddniestrza.

Głównym źródłem utrzymania dla 2,5 mln mieszkańców Krymu do czasu rosyjskiej aneksji była turystyka. Na półwysep co roku przyjeżdżało średnio 6 mln turystów. Dziś jest ich zaledwie 1,4 mln rocznie. Umiera lokalny biznes – w pierwszym półroczu zysk przedsiębiorstw działających na terenie okupowanego przez Rosję Krymu spadł aż o 81 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2017 roku – podała służba statystyczna lokalnej rosyjskiej administracji Krymu. Straty wykazywało przeszło 42 proc. firm. Przodowały tradycyjnie dominujące w gospodarce regionu sektory: informacji i łączności, kultury, sportu, rekreacji i wypoczynku, w których straty wykazało 80 proc. firm, zdrowia i usług socjalnych – 75,6 proc., branży hotelarskiej i gastronomii – 73,5 proc. firm.

Rozkręceniu gospodarki nie pomogło nawet „wpompowanie” w nią z rosyjskiego budżetu centralnego w ciągu czterech lat 344 mld rubli. Produkcja pojazdów mechanicznych spadła od początku rosyjskiej okupacji o 71 proc., wyrobów metalowych o 28 proc., maszyn i urządzeń o 52 proc., mebli o 36 proc. Jedyną gałęzią jaka wykazuje stabilny dochód jest przemysł wydobywczy — głównie za sprawą złóż gazu ziemnego na szelfie czarnomorskim — tempo wzrostu wyniosło w tym sektorze 57 proc.

Ciekawą analizę, na podstawie nocnych zdjęć satelitarnych Krymu, przedstawiło ukraińskie Ministerstwo do spraw Terytoriów Okupowanych. Okazuje się, że w porównaniu z okresem sprzed rosyjskiej aneksji półwyspu stopień oświetlenia zmniejszył się o 26 proc. Przy czym najbardziej w rejonach centralnych i na turystycznym wybrzeżu, gdzie zlokalizowane są główne kurorty: Jałta, Ałuszta, Eupatoria. Zdaniem analityków ministerstwa świadczy to o silnym spadku aktywności ekonomicznej. „Wykorzystanie energii elektrycznej na całym świecie jest uważane za ważny wskaźnik aktywności gospodarczej. W krajach ze średnim i niskim poziomem dochodu zmiana poziomu oświetlenia w porze nocnej o 1 proc. jest mniej więcej równa zmianie dochodu o 1 proc.” – szacują wskazani analitycy.

Obecnie na Krymie właściwie nie istnieje system bankowy z prawdziwego zdarzenia. Do rosyjskiej agresji na półwyspie działało ok. 100 ukraińskich banków, po anektowaniu Krymu pod rosyjską jurysdykcję przeszły z nich jedynie dwa, do których dołączyło 34 banków z rosyjskiej trzeciej ligi. Dziś pozostało ich już jedynie siedem. W czerwcu specyficznie pożegnał się z klientami rosyjski bank Rubliew — kilka dni przed tym zanim Bank Rosji pozbawił go licencji ograbiono skrytki w siedzibie banku w Jałcie, a jego klienci stracili ok. 1,5 mln dolarów w gotówce.

W połowie sierpnia na Krymie ostatecznie przestały działać systemy rozliczeniowe VISA i Mastercard. Choć teoretycznie z powodu międzynarodowych sankcji większość banków przestała je obsługiwać jeszcze w 2015 roku, to jednak z sankcji nie robiły sobie nic bank Rubliew i wchodzący w skład grupy Banku Rosji – Genbank. Rosjanie działali, wykorzystując zapasy kart wyemitowanych jeszcze do wprowadzenia sankcji i wykorzystując dla rozliczeń centrum rozliczeniowe Narodowego Systemu Kart Płatniczych rosyjskiego banku centralnego. Teraz jednak zamknęli tę furtkę – w zamian Genbank zaproponował swoim klientom przejście na wewnętrzną rosyjską platformę rozliczeniową „Mir”.

Skutki aneksji widać też w rolnictwie. Powierzchnia nawadnianych sztucznie pól przed rosyjską aneksją Krymu wynosiła ponad 120 tys. hektarów. 85 proc. potrzeb wody pochodziło z kanału Północno-Krymskiego doprowadzającego wodę z Dniepru. W 2014 r. dostawy wody na okupowany przez Rosję półwysep przerwano, w efekcie obecnie nawadnianych jest zaledwie 14 tys. ha. Jeszcze w czerwcu straty rolnictwa a okupowanym przez Rosję półwyspie szacowano na 1 mld rubli. W dwa miesiące te szacunki wzrosły czterokrotnie. Według danych tzw. Ministerstwa gospodarki rolnej Krymu z powodu suszy rolnicy na okupowanym półwyspie ponieśli do końca sierpnia straty w wysokości 4 mld rubli.

Krym pozbawiony podstaw gospodarczych żyje dziś na zasiłku z budżetu centralnego Rosji. Według danych tzw. ministerstwa finansów rosyjskiej administracji Krymu w okresie od stycznia do lipca aż 66 proc. środków budżetowych (w wysokości 58,8 mld rubli) stanowiła dotacja z Moskwy, jedynie 24,3 mld rubli udało się zebrać na miejscu z podatków i wpływów niepodatkowych. Szefowa tej struktury Irina Kiwiko ocenia, że Krym bez dotacji z Moskwy nie będzie w stanie funkcjonować co najmniej przez najbliższych dziesięć lat.

Donbas nie karmi nawet siebie

Jednym z głównych haseł podnoszonych w 2014 r. przez kontrolowanych przez Rosję separatystów na Donbasie było „zerwanie z karmieniem Kijowa” przez ten region. Kilka lat życia poza ukraińskim obiegiem gospodarczym pokazało, że Donieck i Ługańsk bez Kijowa nie są w stanie wykarmić nawet tych kilku milionów mieszkańców, którzy tam pozostali.

Nawet w porównaniu z Krymem sytuacja w separatystycznych „republikach” na Donbasie wygląda katastrofalnie. Sytuacja w sektorze rolnym, a w konsekwencji spożywczym jest tak fatalna, że w lipcu w tzw. Ługańskiej Republice Ludowej („LNR”) wprowadzono zakaz wywozu zboża.

Także produkcja przemysłu metalurgicznego, tradycyjnie stanowiącego jeden z filarów gospodarki regionu, skurczyła się dramatycznie. Według danych podawanych przez struktury separatystów, w ciągu pierwszych 5 miesięcy tego roku przychody zakładów metalurgicznych działających na terenie tzw. Donieckiej Republiki Ludowej („DNR”) wyniosły 42 mld rubli. Aktywnych gospodarczo jest tam około 50 przedsiębiorstw, a łączne zatrudnienie w sektorze to dziś zaledwie 27 tys. osób.

„To kraj fabryk. I wszystkie fabryki stoją. Co do jednego. Usunęli ukraińskich właścicieli i management i wszystkie fabryki stanęły. To wywołało masowe bezrobocie wśród mieszkańców” – komentował sytuację Eduard Popow – szef związanego z separatystami Centrum Społecznego i informacyjnej Współpracy Europa. Nieco lepiej w jego ocenie wygląda sytuacja w opanowanej przez separatystów części obwodu donieckiego. To efekt między innymi wyższego poziomu startowego — te tereny przed 2014 r. były bogatsze.

Jedynym ogniwem łączącym gospodarkę terenów zajętych przez separatystów ze światem zewnętrznym jest dziś Rosja. Pod koniec sierpnia szef działających w Donbasie struktur partii komunistycznej i członek „parlamentu DNR” Aleksandr Waskowskij oskarżył Kreml, że w porozumieniu z ukraińskimi oligarchami rocznie „okrada Donbas z 5 — 10 miliardów dolarów”.

Nic dziwnego, że w tej sytuacji nawet wśród tej części mieszkańców, która wsparła separatystów gwałtownie rosną nastroje emigracyjne. Z sondażu przeprowadzonego w marcu wśród mieszkańców największych miast Donbasu – Doniecka, Szachtarska, Makiejewki i Jenakiewa przez separatystyczny portal DNR Live wynika, że z kontrolowanych przez separatystów terenów Donbasu gotowych wyjechać w poszukiwaniu lepszego życia jest 43 proc. mieszkańców z żyjących tam 1,7 mln osób.

21 proc. wybrałoby Rosję, 14,6 proc. wyjechać chce „jak najdalej”, a 7,6 proc. na kontrolowane przez Kijów terytorium Ukrainy. Najchętniejsi do wyjazdu są młodzi ludzie w wieku 18-25 lat, którzy najczęściej wybraliby kraje zachodnie. Dodatkowo 13,3 proc. nie wyklucza swojego wyjazdu w niesprecyzowanej przyszłości. Zdecydowanie gotowych pozostać na miejscu jest zaledwie jedna trzecia mieszkańców.

Otwarta licencja

Michał Kozak, Obserwator Finansowy

fot. (CC BY-NC-ND Roberto Maldeno)