Nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, która właśnie wchodzi w życie wywołała wiele dyskusji zarówno poza granicami naszego kraju, jak i w samej Polsce. Sedno zmian odnosi się do kwestii uczestnictwa Polaków w holocauście i karania za fałszywe pomówienia co do naszej winy w tym zbrodniczym niemieckim procederze. Równolegle wprowadzono poprawkę potocznie, acz niezgodnie z rzeczywistością określaną jako „penalizacja banderyzmu”.
Ta wzbudza duże emocje i w Polsce, i w Ukrainie. Część polskich parlamentarzystów stara się przedstawić Stepana Banderę jako „zło wcielone”, a jego mit, jako główne zagrożenie dla Polski i Polaków płynące od naszego wschodniego sąsiada – Ukrainy. Czy rzeczywiście sprawy mają się aż tak źle? Czy współcześni Polacy powinni się obawiać czarno – czerwonej ukraińskiej fali? Zwłaszcza w kontekście masowej emigracji Ukraińców do Polski.
Dla młodych Ukraińców przyjeżdzających do Polski niewątpliwie najważniejszą kwestią jest praca i nauka. Szukają lepszego życia. Podobnie jak miliony Polaków, którzy emigrowali na zachód Europy. Gdzie w tym wszystkim jest Stepan Bandera? Co oni o nim myślą i jaki mają do niego stosunek?
W lutym tego roku rada miejska ukraińskiego miasta Dnipro debatowała nad zmianą nazewnictwa ulic w związku z obowiązującą na Ukrainie ustawą dekomunizacyjną. Część młodych aktywistów będzie domagała się zmiany nazwy jednej z głównej ulic Dnipro – ul. Robkoriwskiej na ul. Stepana Bandery. To kolejna z serii takich zmian w kraju i jedna z pierwszych na wschodzie Ukrainy.
Sprawdziliśmy co myślą o nich młodzi Ukraińcy, których „banderyzmu” tak histerycznie boją się niektórzy polscy politycy. Co można wywnioskować z tych paru wypowiedzi? Ano to, że młodzi Ukraińcy nie będą występować przeciwko Banderze tylko dlatego, że był wrogiem Polaków, ale generalnie mało ich on obchodzi, a tym bardziej idee jakich symbolem jawi się on w Polsce.
– O Jezu, co z tym Banderą? Po prostu psują swoim Banderą stosunki z Polską. Też mam w swoim mieście rodzinnym jego ulicę i dobrze, że to nie na mojej ulicy zmienili tę nazwę. Mój chłopak i moja najlepsza koleżanka też mają takie zdanie, oni tutaj też studiują w Polsce – komentuje Anna Postupailo, studentka Uniwersytetu Wrocławskiego pochodząca z Chmielnickiego.
Koleżanka Ani, Julia – Ukrainka pochodząca z tego samego miasta co Anna, Chmielnickiego studiuje międzynarodowe stosunki ekonomiczne na uniwersytecie im. Iwana Franki we Lwowie. Według Ani Julia „jest prawdziwą patriotką” nasi „obrońcy Polski przed ukraińskim nacjonalizmem” powiedzieliby o niej „banderówka”.
– Mam do niego neutralny stosunek, ale jeśli chodzi o jego stosunki z Polakami, to w każdym bądź razie nie myśmy tę wojnę zaczeli. I ja tu nie mówię o I wojnie światowej, ale w ogóle o wielowiekowej walce. Ilu by on Polaków i gdzie zastrzelił nie stanie się dla mnie negatywną postacią. Bo powtarzam, nie myśmy pierwsi to zaczeli. On działał w interesie ukraińskiego narodu – przekonuje.
„Polakożerca Bandera” ani ziębi, ani grzeje przedstawicieli starszego pokolenia Ukrańców.
– Pytałam mojego tatę. On nie wie o Banderze praktycznie niczego – mówi Julia.
Znamienne w wypowiedzi Julii są dwie rzeczy. Użyte przez nią sformułowanie „neutralny stosunek” oraz to co o Banderze sądzi jej ojciec. Otóż w języku ukraińskim słowo neutralny ma odmienne znaczenie niż w polskim. Oznacza absolutną obojętność. Wynika z tego, że chociaż Julia w dalszej części swojej wypowiedzi nie odcina się od Bandery i jego działań to w zasadzie jest jej on całkowicie obojętny. Natomiast dla starszego pokolenia Bandera jest jeszcze bardziej „neutralny” niż dla młodego.
Julia do swojej wypowiedzi dodała jeszcze jeden ciekawy fragment: „uważam, że konflikty polityczne pomiędzy Polską a Ukrainą wynikają z winy Rosji”.
Czyżby więc młodzi Ukraińcy problem widzieli gdzie indziej? A może my, Polacy go nie dostrzegamy tak jak oni? Może na rękę jest nam budowanie mitu Ukraińca – „polakożercy-banderowca”? Mitu, który jak wynika z powyższych wypowiedzi praktycznie nie istnieje. To o czym słyszymy w polskich mediach i czytamy w polskich gazetach to sztucznie pompowany temat mający na celu zbudowanie murów pomiędzy naszymi narodami.
W każdym społeczeństwie zawsze znajdzie się pewna grupa ludzi, którzy w imię jakiejś ideologii będą próbować budować podziały, albo usprawiedliwiać swoją wyższość. Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia, tak na Ukrainie jak i w Polsce. Na całe szczęście są to absolutnie marginalne grupy, nie mające wpływu na całość społeczeństw. Do zwykłych obywateli należy wypracowanie mechanizmu obronnego, który pozwoli ocenić sytuację zdroworozsądkowo, bez popadania w skrajne emocje, które nigdy nie są dobrym doradcą. A już z całą pewnością nie są dobrym doradcą w sprawach polityki międzynarodowej.
Jedno nie ulega wątpliwości. W interesie Rosji z całą pewnością leży konflikt pomiędzy Ukrainą a Polską. Natomiast w interesie Polski jest wolna i suwerenna Ukraina.
Dopóki „kult Bandery” praktykowany jest na Ukrainie i nie godzi bezpośrednio w interesy Polski nic nam do tego. Chociaż jak widać z powyższych wypowiedzi nie jest on rozbudowany na taka skalę na jaką starają się nam przedstawić niektórzy.
Wojciech Myśliwiec