Wojciech Myśliwiec: Czcijmy pamięć, ale nie wpychajmy się na cudze terytorium

1908

fot.Internet

40.000 uczestników rok temu. W tym roku rusza V edycja Biegu Tropem Wilczym.  Fundacja Wolność i Demokracja po raz kolejny organizuje bieg ku upamiętnieniu Żołnierzy Wyklętych. W ubiegłych latach impreza cieszyła się dużym zainteresowaniem. Z roku na rok bieg zyskuje nowych sympatyków i liczba uczestników powiększa się. 26 lutego bieg wystartuje ponownie w różnych zakątkach naszego kraju i nie tylko. Inicjatywa jest jak najbardziej słuszna. Żołnierze Wyklęci stanowili grupę ludzi, którzy nie godzili się z powojennym ładem w naszej ojczyźnie. Do roku 1963, kiedy to poległ ostatni z nich bronili wartości demokracji oraz idei wolnej i niepodległej Polski.

Sama idea biegu jest szlachetna i godna pochwały. Dopóki bieg odbywał się w granicach Polski nikt nie miał prawa zarzucić nam, że czcimy swoich bohaterów. Ludzi, którzy oddali swoje życie za ojczyznę. Spróbujmy jednak spojrzeć na to wydarzenie z perspektywy współczesnej Polski, współczesnej Europy i stosunków międzysąsiedzkich. Zwłaszcza stosunków polsko – ukraińskich. Prezes PiS Jarosław Kaczyński wspomniał ostatnio, że nie widzi Ukrainy w Europie ze Stepanem Banderą. Jak w tę narrację wpisuje się Bieg Tropem Wilczym? Otóż w tym roku bieg zostanie zorganizowany w Zdołbunowie na Ukrainie. Zdołbunów leży na teranie Wołynia, byłym terytorium II Rzeczpospolitej. Miejscu, w którym doszło do  ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich przy aktywnym częstym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej wobec mniejszości polskiej byłego województwa wołyńskiego II RP.

Jak w świetle budowania polsko – ukraińskich stosunków wygląda organizowany w takim miejscu bieg? Na każdym kroku słyszymy, że przyszłość Polski leży w ścisłej korelacji z przyszłością Ukrainy, że wolna i niepodległa Ukraina jest gwarantem wolnej i niepodległej Polski. Nie raz, nie dwa słyszeliśmy, że organizacje mniejszości ukraińskiej organizowały demonstracje, a w zasadzie marsze wzajemnego poparcia w Przemyślu i okolicach. Wzbudziło to w niektórych środowiskach „święte” oburzenie. – Jakże to Ukraińcy mają prawo demonstrować swoją obecność na terenach Polskich? – gardłowali. Spójrzmy teraz na Bieg Tropem Wilczym z perspektywy ukraińskich nacjonalistów, lub jak kto woli patriotów. Co ma do ugrania polska dyplomacja organizując bieg Żołnierzy Wyklętych na Wołyniu, biegowi bowiem patronuje Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP?  Sama organizacja biegu w takim miejscu jest mocno nie na miejscu. Jest to w istocie dolewanie oliwy do ognia. Woda na młyn dla, nielicznej dziś na szczęście, tej części ukraińskich nacjonalistów, która jest do Polski nastawiona wrogo, i którym zupełnie bez sensu i bezmyslnie dajemy argument do ręki.  W chwili obecnej Ukraina szuka swojej tożsamości, a Polska fundacja z rekomendacją MSZ daje jej do ręki oręż. Oto „Polactwo” organizuje sobie bieg na terenach, na których według Ukraińców doszło do usunięcia polskich panów. Większego „faux pas” popełnić chyba nie można.

Jak mają się więc poczuć młodzi Ukraińcy, którym taranem wjeżdżamy na ich terytorium?

Czcijmy swoich bohaterów w swoich granicach i pozwólmy to samo robić państwom ościennym, a w szczególności Ukrainie, która toczy bój o swój byt.

Wojciech Myśliwiec