MFW na Ukrainie – jeszcze partnerstwo, czy już zarząd komisaryczny?

1389

Żądania stawiane Ukrainie przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) z programu na program coraz dalej odchodzą od ekonomii w stronę polityki. Wywołuje to nad Dnieprem rosnące niezadowolenie. Stosunek Ukraińców do MFW nie dziwi, jeśli popatrzy się na historię współpracy.

Niemal dwie trzecie Ukraińców ma dość współpracy swojego kraju z Międzynarodowym Funduszem Walutowym – takie są wyniki sondażu przeprowadzonego w czerwcu przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii (KMIS).

„Respondentów poproszono o wyrażenie opinii na temat dalszej współpracy z MFW. W czerwcu 24 proc. Ukraińców było zdania, że teraz lepiej jest współpracować z MFW i otrzymywać nowe kredyty. W porównaniu z kwietniem odsetek osób, które tak uważają zmalał o 8 pkt. proc. (z 32 proc. do 24 proc.). 61 proc. respondentów w czerwcu odpowiedziało, że teraz lepiej nie współpracować z MFW i nie otrzymywać nowych kredytów. W porównaniu z kwietniem odsetek zwiększył się o 15 pkt. proc. (z 46 proc. do 61 proc.)” – relacjonował KMIS.

Skokowy spadek poparcia to najprawdopodobniej efekt ujawnienia szczegółów żądań MFW wobec Ukrainy zawartych w najnowszym memorandum o współpracy. Patrząc historycznie, z jednej strony MFW eskaluje żądania, które nie dają realnej poprawy sytuacji gospodarczej, a z drugiej strony bieda zagląda w oczy kolejnym grupom społecznym, które opłacają realizację nowych wymagań, nic w zamian nie otrzymując.

Miłe złego początki

W 2015 r. Ukraina stanęła przed niesamowitą okazją. Podpisana umowa o uruchomieniu rozpisanego na 4 lata Extended Fund Facility dawała zdruzgotanej gospodarce 17,5 mld dolarów kredytu, a wymagania związane z umową otrzymały atrakcyjne opakowanie „reformowania Ukrainy według europejskich standardów”.

MFW koncentrował się wówczas na gospodarce, dając przy tym dość ogólne wskazania. Mowa była o polityce monetarnej i kursowej banku centralnego, uzdrowieniu systemu bankowego, polityce fiskalnej i budżetowej.

Choć już wtedy pojawiały się szczegółowe żądania wymierzone w obywateli, to jednak przeszły mało zauważone.

A obejmowały wymóg stopniowego podnoszenia wieku emerytalnego dla niektórych grup pracowników, obniżenie kwoty emerytury wolnej od podatku, a także zalecenia ingerujące w funkcjonowanie organów administracji publicznej, np. dotyczące pracy służby podatkowej.

Uderzające w drobnych przedsiębiorców i osoby samozatrudnione oraz rolników wymogi nie zdobyły poparcia w parlamencie ukraińskim i pozostały na papierze.

Już wtedy dał się zauważyć rosnący z roku na rok antysocjalny przechył – MFW domagał się działań uderzających w socjalne bezpieczeństwo obywateli, podniesienia podatku dochodowego i od nieruchomości, motywując to troską o budżet, jednocześnie żądając obniżenia opłat za korzystanie ze złóż surowcowych przez wielki biznes.

Wśród postawionych przez MFW żądań było podniesienie ceny gazu z własnego wydobycia do poziomu cen gazu z importu.

MFW upodobał sobie rynek gazu ziemnego, a przede wszystkim cenę, którą za błękitne paliwo dostarczane do gospodarstw domowych mają płacić Ukraińcy. Wśród postawionych wówczas żądań było podniesienie ceny gazu z własnego wydobycia do poziomu cen gazu z importu, przy czym MFW wprost wskazywał, jaką „rynkową” cenę mają płacić kupujący. To prowadziłoby do jej zwiększenia aż o 280 proc.

MFW tłumaczył drastyczne rozwiązanie „dostosowaniem do rozwiązań trzeciego pakietu energetycznego UE”. Co ciekawe, w tym samym czasie polska firma gazowa PGNiG, działająca w ramach tego pakietu energetycznego raportowała, że udało się jej obniżyć cenę dla odbiorców dzięki skompensowaniu drogiego gazu z importu tańszym z własnego wydobycia.

Oprócz gospodarczego był i czysto polityczny pakiet żądań: wskazywano, jakie organy antykorupcyjne Ukraina ma powołać oraz jak zmienić ustawodawstwo dotyczące sądów i prokuratury. MFW wszedł w rolę parlamentu wybieranego przez obywateli i z ich woli ustalającego system państwowy, choć trzeba przyznać z perspektywy czasu, że było to wkroczenie dosyć łagodne.

Z roku na rok żądania stawiane przez Fundusz eskalowały i coraz bardziej przesuwały się w stronę polityki państwa. Już w lutym 2016 r. ówczesna szefowa MFW Christine Lagarde ostro komentowała ustąpienie ze stanowiska ministra gospodarki jednego z członków „desantu Waregów” Alvarasa Abromaviciusa. Dziś tamto „zaniepokojenie” budzi nad Dnieprem tylko uśmiech pobłażania, kiedy porówna się je z tym, co ma miejsce obecnie.

Szok w Kijowie

W czerwcu tego roku, po długotrwałej, politycznej kłótni, doszło do opublikowania podpisanego wiosną najnowszego memorandum o współpracy Kijowa z MFW. Dokument podpisany przez prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zelenskiego, premiera Denisa Szmyhala, szefa banku centralnego NBU Jakowa Smolija i ministra finansów Serhija Marczenkę pokazuje, jak bardzo MFW odszedł od roli instytucji finansowej w stronę politycznego „superrządu” ustalającego bieżącą politykę Ukrainy.

Ukraińskie władze zobowiązują się w nim m.in. „zakończyć tworzenie pakietu usług medycznych finansowanych przez Narodową Służbę Zdrowia Ukrainy, włącznie z podstawową, specjalistyczną, paliatywną i ratunkową opieką medyczną” i „kontrolować popyt za pomocą stymulatorów finansowych dla dostawców usług, jednocześnie dając możliwość wprowadzenia dopłat dla pacjentów,” a „ministerstwo ochrony zdrowia będzie kontynuować outsourcing zakupu kluczowych preparatów medycznych przez posiadające autorytet organizacje międzynarodowe”. Wśród zobowiązań Ukrainy jest „optymalizacja szkół początkowego i średniego nauczania” oraz „reformowanie programów nauczania”.

Poziom ingerencji w życie polityczno-społeczne doskonale ilustrują fragmenty memorandum, w którym ukraińskie władze zobowiązują się do końca sierpnia 2020 r. przekazać we własność Wyższego Sądu Antykorupcyjnego „stałe pomieszczenie biurowe, które będzie odpowiadać jego potrzebom”, „wzmocnić uprawnienia śledcze Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy w drodze wykorzystania szerokiego spektrum sposobów i technik prowadzenia śledztw, w tym prowadzenia operacji pod przykryciem, pozyskiwania informacji z kanałów łączności, dostępu do systemów komputerowych bez konieczności wykorzystania infrastruktury innych agencji”, zobowiązuje się dokonać zmian w ustawodawstwie regulującym organizację Wyższej Rady Sądownictwa – ukraińskiego odpowiednika Krajowej Rady Sądownictwa – zmian prawa procesowego i ustalenia właściwości rzeczowej sądów, czy też „dokonać przeglądu”, więc de facto podnieść taryfy na ogrzewanie dla ludności.

Efektów brak

Ukraińcy pewnie spokojniej zareagowaliby na opublikowaną listę wymogów, gdyby żądania MFW pozytywnie przekładały się na gospodarkę. Tymczasem niemal równocześnie z publikacją nowej listy żądań MFW ogłosił, że PKB Ukrainy skurczy się w tym roku aż o 8,2 proc. Jak tłumaczy jest to związane z małym poziomem oszczędności i ograniczonym wsparciem fiskalnym gospodarki.

Na Ukrainie konsumpcja spadła i będzie spadać dalej, bo Ukraińcy nie mają oszczędności.

„Ukraińskie gospodarstwa domowe nie mają takich finansowych buforów, jak w innych krajach” – komentował stały przedstawiciel MFW w Kijowie Goesta Ljungman, tłumacząc że właśnie z tego powodu spadła konsumpcja i będzie spadać dalej, bo Ukraińcy nie mają oszczędności.

Tyle tylko, że nie mogą mieć oszczędności, bo kraj musiał spełniać przez kilka ostatnich lat żądania MFW, domagającego się m.in. podnoszenia taryf na energię elektryczną i gaz ziemny dla odbiorców indywidualnych do poziomu znacznie przewyższającego możliwości konsumentów oraz realną cenę rynkową. Dość przypomnieć, że wydobywająca niemal tyle gazu ziemnego, ile zużywają odbiorcy indywidualni, Ukraina sprzedawała go im po cenie znacznie wyższej niż ceny na rynku europejskim.

Gospodarczy zugzwang

We współpracy z MFW Ukraina znalazła się dziś w znanej z szachów sytuacji zugzwangu – każdy z możliwych ruchów tylko pogarsza położenie. Rady i wymogi stawiane przez Fundusz nie tylko nie dają pożądanych rezultatów, ale niszczą realny sektor gospodarki, przykrywając istniejącą katastrofę ładnie wyglądającymi, ale pewnie do czasu, wskaźnikami makroekonomicznymi. Kijów zrezygnować ze współpracy nie może, bo grozi to niemal natychmiastowym załamaniem systemu finansów publicznych.

Ukraiński rząd przyznawał już kilka miesięcy temu, że koszt obsługi długu państwowego, a w pierwszej kolejności obligacji, w największym stopniu zależy od współpracy z MFW.

„Najważniejszy czynnik, który wpływa na cenę naszych obligacji, to kontynuacja współpracy z MFW: korelacja między oświadczeniami czy oczekiwaniami odnośnie współpracy a poziomem notowań naszych obligacji jest bardzo wyraźna” – komentował pełnomocnik rządu do spraw długu państwowego Jurij Buca.

Teoretycznie jest jeszcze trzecia droga – danie po łapach wszystkim umocowanym politycznie graczom, którzy pustoszą kasę państwa, wyciągając z niej co roku liczone w miliardach dolarów kwoty znacznie przewyższające kolejne programy współpracy i transze MFW, oraz samodzielne prowadzenie racjonalnej polityki gospodarczej. Tyle tylko, że to mało realne, bo wymagałoby całkowitej przebudowy systemu przez tych, którzy przez 30 lat niepodległości Ukrainy go budowali i dziś z niego korzystają.

Michał Kozak, „Obserwator Finansowy”

Otwarta licencja