Za rozwój gospodarczy Ukraina będzie musiała zapłacić różnym instytucjom finansowym około 150 mld dolarów – wynika z szacunków przedstawionych przez Ruch Biznesu Ukrainy. To efekt porozumienia o odroczeniu spłat wierzytelności zawartego przez rząd z zagranicznymi wierzycielami kraju.

Przedstawiana przez rząd w Kijowie jako sukces ugoda zawarta w 2015 r. z międzynarodowymi wierzycielami Ukrainy budzi wśród biznesu nad Dnieprem coraz więcej kontrowersji. Wszystko dzięki zapisom zobowiązującym Ukrainę do dzielenia się z zagranicznymi instytucjami finansowymi owocami przyszłego wzrostu gospodarczego.

27 sierpnia ukraiński rząd zawarł z międzynarodowym komitetem wierzycieli, w skład którego wchodzą amerykańskie fundusze inwestycyjne Franklin Templeton, T. Rowe Price i TCW Group oraz brazylijski bank inwestycyjny BTG Pactual, porozumienie o restrukturyzacji 18 mld dolarów długu Ukrainy z tytułu wypuszczonych w poprzednich latach euroobligacji. Zgodnie z nią wierzyciele zgodzili się umorzyć 3,8 mld dolarów, odroczyć na 4 lata spłatę 11,5 mld dolarów i ustalenie stopy oprocentowania kredytu na 7,75 proc. w skali rocznej. 17 września ukraiński parlament upoważnił rząd do zakończenia procesu restrukturyzacji długu na wynegocjowanych zasadach.

„Postawiliśmy kilka zadań i jednym z nich było to, jak poradzić sobie z 15 mld dolarów długu, które powinniśmy spłacić w ciągu najbliższych 4 lat i na wypłatę których u nas po prostu nie ma środków. Dlatego pierwszym celem było zredukowanie zadłużenia o jakieś 4 mld dolarów i pierwsza część tego zadania została wypełniona. Wierzyciele Ukrainy podjęli decyzję o umorzeniu nam 3 mld dolarów i restukturyzacji długu na sumę 8,5 mld dolarów. W ten sposób w ciągu najbliższych 4 lat nie będziemy spłacać kapitału kredytu. Na porządku dziennym dalsza restrukturyzacja” – relacjonował ugodę premier Arsenij Jaceniuk.

Mniej znana i nagłośniana do tej pory była kwestia zawartych w ugodzie zapisów dotyczących „kompensacji strat wierzycieli” i powiązanie tej kwestii ze wzrostem gospodarczym Ukrainy.

Sukces oznacza haracz

Według analiz Światosław Dubina, eksperta ekonomicznego rady społecznej przy Państwowej Służbie Fiskalnej, przedstawionych przez Ruch Biznesu Ukrainy (RBU), w rezultacie zawartej przez rząd ugody nasz wschodni sąsiad został skolonizowany przez międzynarodowe instytucje finansowe skupione w komitecie wierzycieli. Ma do wyboru: albo będzie marnotrawić swój potencjał stając się zapleczem surowców i taniej siły roboczej, albo będzie musiał płacić gigantyczny haracz, gdy gospodarka zacznie się rozwijać.

Ugoda ma „zrekompensować wierzycielom poniesione straty” – w rzeczywistości przyznaje im niewyobrażalne wręcz w stosunku do umorzonej kwoty korzyści. 150 mld dolarów w zamian za 3,8 mld dolarów to „haracz” – inaczej nie da się tego określić.

„Zgodnie z osiągniętym porozumieniem nam bardzo drogo obejdzie się wzrost PKB wyższy niż o 4 proc. po 2025 r. bo ceną takiego wzrostu będzie wypłata wierzycielom 40 proc. od wzrostu PKB. I taki reżim będzie działać przez 20 lat od początku tego roku, w którym wartość PKB Ukrainy sięgnie 125,4 mld dolarów (prognoza MFW na 2015 r. – 84,3 mld dolarów).” – komentuje Światosław Dubina.

RBU przewiduje, że przy potężnym spadku PKB w ciągu minionych dwóch lat (o 6,8 proc. w 2014 roku oraz o 8,9 proc. w 2015 r. według najnowszych szacunków rządowych) odbicie, kiedy już do niego dojdzie, w sposób naturalny będzie potężne. Ukraina ma już w historii roczne wzrosty nominalnego PKB przekraczające nawet 30 proc. w 2000, 2007 i 2008 r.

Jak zauważa Dubina, analiza dynamiki wzrostu PKB w niekryzysowych latach 2005-2007 i 2010-2013, w których Ukraina odnotowywała wzrost PKB pokazuje, że średni wskaźnik wzrostu PKB wynosił 20 proc. rocznie.

„Przeprowadźmy symulację sytuacji, w której w 2019 r. wielkość PKB Ukrainy sięgnie 125,4 mld dolarów. Logicznym będzie wtedy coroczny przyrost PKB w rozmiarze 20 proc., a będzie to prawie 25 mld dolarów. Po 2025 r. z tych 25 mld dolarów Ukraina co roku będzie oddawać wierzycielom 40 proc., czyli 10 mld dolarów. Więc jeśli nasza gospodarka z sukcesem będzie się rozwijać w okresie 2025-2039 nasze państwo na podstawie zawartej umowy odda wierzycielom prawie 150 mld dolarów. Ale rząd żyje dniem dzisiejszym i to co będzie jutro ani premiera ani ministra finansów nie martwi. Bo w 2039 r. i oni, i ich potomkowie będą żyli w USA albo w innym kraju, którego rząd planowo z roku na rok pracuje nad poprawą dobrobytu ludności i wzrostem wskaźników ekonomicznych” – komentuje Dubina.

Wielu polityków i biznesmenów uważa, że odraczać spłat – mimo trwającej rosyjskiej agresji – w ogóle nie trzeba by było i Kijów spokojnie mógłby swoje zobowiązania realizować na bieżąco (>>więcej o budżecie Ukrainy) , gdyby rządząca ekipa nie defraudowała miliardów dolarów. Według byłego prezydenta Gruzji a obecnie gubernatora obwodu odeskiego Mikheila Saakaszwilego, co roku tylko za pośrednictwem ukraińskich firm państwowych, za przyzwoleniem rządu i przy udziale prominentnych ukraińskich polityków, rozkradanych jest 120 mld hrywien (ok. 5 mld dol.).

Na forum antykorupcyjnym w Odessie Saakaszwili poinformował – wylicza Ukraińska Prawda – że 2,2 mld dolarów ukraiński budżet traci w rezultacie zaniżonych taryf na przewozy towarowe (korzystać ma na tym głownie oligarcha Rinat Achmetow). 2,5 mld dolarów to kwota, którą państwu oddać powinien jego zdaniem Ihor Kołomojski, drugi obok państwa udziałowiec Ukrnafty oraz Privatbanku.  Kołomojski jest oskarżany o blokowanie od lat wypłaty dywidendy z Ukrnafty i wyprowadzenie kapitałów Privatbanku do rajów podatkowych. O zdefraudowanie 700 mln dol. oskarża Mykołę Martynenko, jednego z najbliższych współpracowników premiera Arsenija Jaceniuka i 500 mln dol. Dmitro Firtasza, powiązanego z prezydentem Poroszenką. I tak dalej.

Rosja musi obejść się smakiem

Za burtą łodzi z wierzycielami już znalazła się Rosja usiłująca złapać Ukrainę w pułapkę za pomocą udzielonego jesienią 2013 r. (krótko przez obaleniem byłego prezydenta Wiktora Janukowycza) kredytu 3 mld dolarów. Pieniądze zniknęły razem z obalonym prezydentem, który znalazł schronienie w Rosji.

Ukraina w grudniu 2015 r. ogłosiła moratorium na spłatę wszystkich długów przed Federacją Rosyjską. To w sumie 3,58 mld dol. Zdaniem ukraińskiego ministerstwa finansów spłata „długu Janukowycza” na warunkach stawianych przez Rosję, czyli pełna i bez odroczenia terminu nie jest możliwa, bo byłaby sprzeczna z programem współpracy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym.

„Zatrzymaliśmy wojenną agresję Rosji a teraz zatrzymujemy ekonomiczną, finansową i dyplomatyczną. (…) Innych warunków niż te, które zaproponowaliśmy innym wierzycielom Kreml nie dostanie. I dlatego moratorium będzie obowiązywać dopóki Rosja albo przyjmie propozycję Ukrainy albo zapadnie decyzja w sądzie. Jesteśmy w pełni gotowi do sądowej wojny z Rosją” – komentował decyzję rządu premier Jaceniuk.

Ustalenia do kosza?

Na razie Ukraina nie musi się jednak martwić koniecznością oddawania owoców swojego rozwoju, bo problem ma dokładnie odwrotny. Zdaniem szefa kijowskiego centrum analitycznego „Stratagema” Jurija Romanenko ukraińskie państwo z jego gospodarką to dziś fantom, twór którego uratować się w obecnej postaci nie da niezależnie od tego ile jeszcze pieniędzy zdecydują się w nie włożyć międzynarodowe instytucje finansowe.

„Fantom krąży po wschodniej Europie, fantom ukraińskiego państwa. Ten fantom funkcjonuje jeszcze tylko dlatego, że ludzie jeszcze wierzą że to państwo jest czymś realnym. Na przykład, że są realne instytucje, które realnie o czymś decydują. Ale niczego takiego nie ma. Organy bezpieczeństwa nie zapewniają bezpieczeństwa. Sądy nie sądzą. Prokuratorzy sprzedają sprawy karne.

Ministerstwo gospodarki nie zarządza gospodarką, jaka na 60 proc. znajduje się w szarej strefie i jeszcze więcej tam zniknie w 2016 r. Ministerstwo finansów jest ministerstwem do spraw przyciągnięcia kredytów z MFW, dlatego że nie jest zdolne zarządzać finansami. Krótko mówiąc, jak tylko ktoś tknie palcem papierową ścianę Drugiej Ukraińskiej Republiki, uświadamiając sobie, że to fikcja państwa, to ta fikcja się rozsypie. I problem nie w tym, że ona się rozsypie, a w tym, jak się rozsypie, jakim kosztem i w co się zbierze potem, i na jakim terytorium” – mówi Romanenko.

Jego zdaniem jedyne co można zrobić, to spokojnie czekać na upadek dzisiejszego systemu i budowę, na jego miejscu, całkiem nowego. W efekcie można spodziewać się, że i zobowiązania przez zaciągane dziś przez ukraiński rząd nie będą przez następców realizowane.

Źródło: Michał Kozak, “Obserwator Finansowy”