Na początku lipca podał się do dymisji dotychczasowy prezes ukraińskiego banku centralnego NBU Jakow Smolij. Nowy szef banku centralnego – Cyryl Szewczenko zapowiada kontynuację polityki monetarnej prowadzonej przez poprzedników. Oczekiwania są jednak inne.
„Podjąłem decyzję o dymisji, bo od dłuższego czasu na bank centralny wywierana jest presja polityczna. Presja, której celem jest doprowadzenie do podjęcia decyzji nieuzasadnionych ekonomicznie, koncentrujących się na krótkoterminowych zwycięstwach i mogących drogo kosztować ukraińską gospodarkę oraz Ukraińców w dłuższej perspektywie” – oświadczył Smolij.
Po trzech tygodniach „bezkrólewia” ukraiński parlament powołał nowego szefa NBU. Został nim bankier z 25-letnim stażem – Cyryl Szewczenko. Pracował w bankach Aval oraz Finanse i Kredyt, w latach 2006-2009 kierował Państwową Instytucją Hipoteczną, która uruchamiała system kredytowania hipotecznego. W 2009 r. był przez kilka miesięcy doradcą ówczesnej premier Julii Tymoszenko, a następnie do kwietnia 2010 r. wiceprezesem państwowego Ukrhazbanku. W latach 2012-2014 był doradcą w największym wówczas ukraińskim banku państwowym Oszczadbanku, a od 2014 r. znów pracował w Ukrhazbanku, w tym od 2015 r. na stanowisku prezesa.
Kontynuacja ze wskazaniem na zmiany
„NBU pozostanie niezależną instytucją. Decyzje nadal będą podejmowane profesjonalnie i w sposób uzasadniony ekonomicznie. Obiecuję, że pozostaniemy technokratami” – zapewniał nowy szef NBU po powołaniu przez parlament.
Jak zapowiedział Szewczenko, NBU będzie kontynuował politykę ekonomicznej współpracy z międzynarodowymi instytucjami finansowymi oraz inwestorami zagranicznymi. W jego ocenie w pełni realne jest, by w ciągu pięciu lat Ukraina stała się regionalnym hubem finansowym, który przyciągnie kapitał inwestorów z całego świata.
NBU nadal będzie wspierał realizację podstawowych kierunków „Strategii banków państwowych”. Zmiana korporacyjnego zarządzania należących do państwa banków, jak przekonuje Szewczenko, to jeden z sukcesów dotychczasowych reform na Ukrainie.
Dzięki niej państwowe banki stały się najefektywniejszymi instytucjami sektora finansowego. Dalsza realizacja strategii będzie sprzyjać wzmocnieniu konkurencji, która – w połączeniu z polityką monetarną NBU – będzie sprzyjała potanieniu kredytów dla biznesu i klientów indywidualnych.
W ocenie Szewczenki w czasie pandemii ukraiński system bankowy potwierdził swoją wytrzymałość na sytuacje kryzysowe i w dużej mierze jest to zasługa polityki banku centralnego, ale zagrożenia związane z COVID-19 jeszcze nie minęły.
Dla nowego szefa głównym zadaniem NBU jest skoncentrowanie się na wsparciu gospodarki. Regulator powinien stworzyć niezbędne warunki do rozwoju akcji kredytowej. Obecnie jednym z głównych kierunków wzrostu portfela kredytowego banków są kredyty konsumpcyjne, które są stosunkowo łatwym instrumentem, ale nie przynoszą pozytywnego rezultatu dla całej gospodarki i Ukraińców.
NBU powinien kontynuować politykę obniżania stopy bazowej, co potani kredyty.
By to zmienić NBU ma pomóc w zbilansowaniu portfeli banków. Z jednej strony, chce wzmocnić działania związane ze zmniejszeniem udziału złych kredytów w systemie bankowym i poprawą jakości portfeli kredytowych banków. Z drugiej strony, chce ograniczyć wykorzystywanie długoterminowych papierów wartościowych, które banki kupują inwestując wolne środki, zamiast przeznaczać je na kredytowanie przedsiębiorstw. Równolegle NBU powinien kontynuować politykę obniżania stopy bazowej, co w konsekwencji doprowadzi do potanienia kredytów.
Zdaniem Szewczenki jest jeszcze wiele do zrobienia, by w obliczu pandemii COVID-19 „zmniejszyć nacisk na banki”. Wśród zadań na najbliższy czas nowy szef NBU dodał też konieczność „przejrzenia kwestii efektywności wakacji kredytowych” – odroczenia spłat kredytów, bo przez to banki mają mniej wolnych środków. A bez nich nie są w stanie zwiększyć akcji kredytowej. Pakiet działań dotyczących sektora bankowego ma dać rezultat w postaci wznowienia kredytowania przedsiębiorstw działających w realnym sektorze gospodarki.
Jaka hrywna?
„Bank centralny ma być podstawą stabilności makroekonomicznej, jego polityka monetarna ma ją podtrzymywać. Jako niezależny regulator NBU ma pracować na długookresowy wzrost gospodarczy w warunkach stabilnej waluty narodowej” – mówił ukraiński prezydent Wołodymyr Zelenski podczas „prezentacji” nowego szefa NBU. Jak w praktyce miałoby to wyglądać lepiej pokazują wypowiedzi Zelenskiego na spotkaniu z ukraińskim biznesem, które odbyło się na początku lipca.
„Z powodu niskiego kursu hrywny, który utrzymuje się na Ukrainie w ostatnim czasie, ucierpiało wiele przedsiębiorstw” – komentował Zelenski wkrótce po odwołaniu przez parlament dotychczasowego szefa NBU. „Wszyscy nam mówili, że u nas jest niezależny bank centralny. Tak, podtrzymujemy niezależność Narodowego Banku Ukrainy, ale pytamy, jak mamy żyć, jeśli nawet budżet państwa jest liczony według kursu 30 hrywien za dolara, a widzicie, jaki naprawdę jest” – mówił ukraiński prezydent. „Korekta” kursu narodowej waluty to jedno z pierwszych żądań wysuwanych w Kijowie wobec nowego szefa NBU.
Za sztuczne wzmocnienie hrywny w ostatnim czasie odpowiada nie tylko bank centralny, ale przede wszystkim ministerstwo finansów zalewające rynek „pustym” dolarem przy okazji kolejnych emisji świetnie oprocentowanych obligacji rządowych denominowanych w hrywnie. Obligacje kupował też ukraiński prezydent, który – jak się niedawno okazało – zainwestował w nie 5 mln hrywien, czyli ok. 800 tys. zł, nie ujawniając tego w swojej deklaracji majątkowej.
Kurs hrywny był wykorzystywany do manipulacji, które odbiły się negatywnie na stanie gospodarki.
Oczekiwania Zelenskiego dotyczące hrywny wywołały ożywioną debatę. Zdaniem ministra gospodarki Ihora Petraszko kurs hrywny był wykorzystywany do manipulacji, które odbiły się negatywnie na stanie ukraińskiej gospodarki, a kierownictwo banku centralnego biernie przyglądało się negatywnym procesom.
„Wzmocnienie kursu do 23,5 hrywny za dolara w zeszłym roku spowodowało upadek naszego przemysłu i PKB. Kiedy kurs spada z 28,5 do 23 hrywien za dolara, to wiemy, jak katastrofalne skutki ma to dla naszej zorientowanej na eksport gospodarki. Przyjrzyjmy się Polsce, krajom UE, to wielkie gospodarki, ale nawet one konkurują kursami między sobą” – oceniał.
Jego zdaniem bank centralny powinien obniżać stopy procentowe, a inflacja, za którą odpowiada, jest dziś za niska w zestawieniu z realnym stanem gospodarki.
Dla Ukrainy „normalna” inflacja to 8-9 proc., a cel inflacyjny NBU to 5-6 proc. Ukraina potrzebuje stabilnego kursu. 23,5 hrywny za dolara uderzyło m.in. w rolnictwo, które za pochodzące z importu nawozy, środki ochrony roślin, paliwo płaciło 28 hrywien za dolara, a zyski z eksportu produkcji były przeliczane po kursie 23 hrywien za dolara.
Wahnięcie kursu wyprowadziło marżę z sektora produkcji do nieprodukcyjnego. W czasie, kiedy ukraińscy producenci liczyli straty, dochodowość obligacji hrywnowych wypuszczanych i gwarantowanych przez rząd dochodziła do 30 proc. przy braku jakiegokolwiek ryzyka dla nabywców.
W ocenie Petraszki NBU powinien wykupywać wchodzącą na rynek walutę, by uniknąć aprecjacji hrywny. „Mielibyśmy większe rezerwy i kurs 27 hrywien. Nie byłoby spadku PKB. Za spadek PKB odpowiada nie rząd, ale NBU ze swoją niezrozumiałą polityką kursową i praktycznie przeniesieniem w czwartym kwartale zeszłego roku pieniędzy z realnego sektora do sektorów nieproduktywnych” – komentował minister gospodarki w wywiadzie dla agencji RBK.
Premier Denis Szmyhal zapewniał z kolei, że rząd nie wysuwa wobec NBU żądań dotyczących kursu waluty. „Nikt o takich sprawach z bankiem centralnym nie rozmawia. Bank centralny prowadzi samodzielną politykę monetarną. Jego podstawowe cele zgodnie z konstytucją i ustawą to utrzymanie stabilności jednostki pieniężnej, stabilności systemu finansowego, stabilności cenowej w państwie. To nie jest przedmiot do dyskusji o dodatkowej, czy szczególnej emisji, to nie sprawa sztucznego zawyżania, czy zaniżania kursu. U nas kurs reguluje rynek” – przekonywał. Jak zapewnił, rząd nie zamierza stymulować rozwoju gospodarczego poprzez dewaluację hrywny, a stawia na wzrost inwestycji w ukraińskie firmy.
Michał Kozak, „Obserwator Finansowy”