Dziura w ukraińskim odpowiedniku ZUS – Funduszu Emerytalnym Ukrainy (PFU) sięga już 146 mld hrywien, czyli ponad 6 mld dolarów rocznie. Świadczenia emerytalne otrzymuje 11,3 mln Ukraińców, a wypłacane są one ze składek płaconych przez zaledwie 10,5 mln pracowników.
Będzie jeszcze gorzej, bo Międzynarodowa Organizacja Pracy ocenia, że liczba mieszkańców Ukrainy w wieku produkcyjnym do 2030 r. będzie malała o 1,2 proc. rocznie. Jak podaje PFU średnia emerytura to zaledwie 3083 hrywny, czyli ok 470 zł miesięcznie. W sumie prawie 83 proc. ukraińskich emerytów otrzymuje świadczenia niższe niż 4000 hrywien, czyli mniej niż wynosi ustalone przez rząd minimum egzystencji. W tej sytuacji nie może dziwić, że ukraińscy emeryci są grupą, która deklaruje, że chętnie wyjechałaby do Polski za pracą.
Pieniędzy za mało
Zaplanowane na ten rok wydatki ukraińskiego PFU to 448,6 mld hrywien, czyli ok. 18,5 mld dolarów Aż 146,8 mld hrywien, czyli 6 mld dolarów trzeba będzie dołożyć z pustego budżetu państwa, bo jak się szacuje ze składek PFU da radę uzbierać jedynie 301,8 mld hrywien.
Głównym źródłem środków na wypłaty emerytur jest wynosząca 22 proc. zarobków składka płacona przez pracowników. Do tego dochodzą opłaty na PFU płacone w formie quasi podatku przy transakcjach cywilnoprawnych czy w urzędach za wydawanie np. decyzji administracyjnych.
Niemal co trzecia wypłacana na Ukrainie emerytura to „mundurówka”, czyli byłych wojskowych i funkcjonariuszy MSW, którzy nigdy nie płacili składek, ale emeryturę otrzymują z budżetu. Ciężar wypłacania im emerytur kilkanaście lat temu przeniesiono na PFU i to – zdaniem części ekspertów – jest praprzyczyną dzisiejszej zapaści systemu emerytalnego nad Dnieprem.
W 2016 r. dodatkowo zmniejszono składkę emerytalną z 37 do 22 proc. Rząd decydując się na to zakładał, że zachęci to pracodawców do wychodzenia z szarej strefy, a różnicę w wysokości składki zrekompensują zwiększone wpływy z płaconego przez nich CIT, a także nowi płatnicy, którzy zdecydują się na wejście w legalną przestrzeń gospodarczą. Tak się jednak nie stało, bo przyczyną rozrostu szarej strefy są nie tyle obciążenia finansowe co samowola urzędnicza oraz najazdy na biznes wszelkiego rodzaju służb i urzędów.
„Wpływy ze składek emerytalnych od razu spadły o 15 proc., a wpływy PFU wzrosły zaledwie o 8-9 proc. w pierwszych kilku miesiącach, potem zaś się zmniejszyły, co doprowadziło do znaczącego wzrostu deficytu systemu emerytalnego” – konstatował ekonomista Ołeh Pendzin
Zmieniać, ale jak?
W lutym ukraiński premier zapowiedział przeprowadzenie międzynarodowego audytu PFU, który miałby rozwiązać problemy z wypłatami. Rząd chce przyjrzeć się sposobowi, w jaki PFU zarządza pieniędzmi i zdecydować, na podstawie wyników audytu, gdzie można zaoszczędzić na wydatkach administracyjnych. Tyle że zdaniem ekspertów niewiele to da, bo potrzeba nie kosmetycznych, lecz poważnych zmian całego systemu emerytalnego.
Bank Światowy ogłosił swoje prognozy dotyczące tzw. współczynnika zastąpienia, czyli jakiemu procentowi średnich zarobków będzie odpowiadała średnia emerytura. Na Ukrainie to około 30 proc. Jeśli system nie zostanie zmieniony i pozostanie obecny model solidarny to w 2050 r. współczynnik zastąpienia spadnie do 18 proc. Tymczasem w ocenie Tatiany Salnikowej z Ukraińskiego Stowarzyszenia Administratorów Funduszy Emerytalnych progowy poziom to 40 proc. – poniżej niego zaczynają się poważne problemy
Zdaniem ekonomisty Pawła Wierniwskiego z Federacji Pracodawców Ukrainy Kijów jest skazany na zmianę systemu emerytalnego, bo inaczej nie będzie w stanie utrzymać emerytów. „Dzisiejszy model zabezpieczenia emerytalnego na Ukrainie nie ma szans na przetrwanie. Przy dalszym pogorszeniu polityki socjalnej w przyszłości emerytury mogą zupełnie zniknąć” – oceniał.
Z jednej strony uderzają w system procesy starzenia się społeczeństwa. Z drugiej zaś emigracja potencjalnych płatników składki emerytalnej. „Ludzie, którzy mogliby pracować na Ukrainie i łagodzić dane procesy, swoją emigracją tylko pogarszają sytuację i doprowadzają do nierównowagi” – oceniał.
„W sytuacji, w której mamy ograniczone zasoby solidarnego systemu emerytalnego, szarą strefę w zatrudnieniu, wypłaty zarobków „na czarno” i to, że jedynie 5 proc. zatrudnionych bierze udział w systemie niepaństwowego zabezpieczenia emerytalnego płacąc składki nieregularnie i w niedostatecznej wysokości, poziom zabezpieczenia emerytalnego przyszłych emerytów będzie spadał” – przyznała ostatnio wiceminister polityki socjalnej Natalia Neniuczenko.
Rządzący widzą rozwiązanie problemów z wydatkami na emerytury w zmianie ustawodawstwa pracy i reformie samego systemu emerytalnego. „Deficyt Funduszu Emerytalnego Ukrainy przy obecnych parametrach i naszemu podejściu do wieku emerytalnego nigdy nie zniknie” – mówiła Halyna Tretiakowa, szefowa parlamentarnego komitetu polityki socjalnej w wywiadzie udzielonym „Ekonomicznej Prawdzie”.
„Zaczynamy żyć dłużej, ludzi w podeszłym wieku jest coraz więcej. Albo będziemy siedzieć na plecach płatników podatków, jak to teraz robimy, albo robimy system kapitałowy i naprawiamy sytuację. Zmniejszenie wydatków pracodawców na stworzenie i likwidację miejsca pracy pozwoli zarabiać więcej i ludzie będą mogli wybrać, w co inwestować zasoby. Nie będziemy nikogo zmuszać, człowiek sam zadecyduje, ile odłożyć. Nie ma ograniczeń wiekowych. System zaczyna działać od razu, w momencie wniesienia pieniędzy. Jeśli idziesz na emeryturę za miesiąc, to wypłacą tyle, ile zarobiłeś. Jeśli za pół roku to tyle, ile zarobiłeś przez te pół roku. Będzie można zlikwidować rachunek emerytalny przed czasem i wykorzystać te pieniądze na zaciągnięcie kredytu hipotecznego, w razie ciężkiej choroby, czy na naukę dziecka” – opisywała założenia projektu przejścia z systemu solidarnego na kapitałowy.
Zdaniem Tretiakowej niezależnie od zmiany systemu emerytalnego niezbędne będzie także podniesienie granicy wiekowej, od której można będzie przechodzić na emeryturę. „Dla systemu emerytalnego punktem odniesienia jest długość życia osób, które przeszły na emeryturę, czyli ile żyją od przejścia na nią do śmierci. Liczba takich ludzi się zwiększa. Teraz mamy 11,3 mln emerytów, z nich ponad tysiąc to ludzie, którzy osiągnęli wiek stu lat. Czegoś takiego nie było nawet w czasach ZSRR, kiedy mieliśmy 16 mln emerytów” – komentowała parlamentarzystka
W grudniu 2019 r. w parlamencie zarejestrowano projekt ustawy wprowadzającej system kapitałowy w miejsce obecnego modelu solidarnościowego Składkami emerytalnymi miałyby zarządzać prywatne spółki, proponując do wyboru portfel emerytalny konserwatywny, zrównoważony lub dynamiczny, a różniące się przewidywanymi zyskami i stopniem ryzyka.
Projekt przewiduje, że pracodawcy będą odprowadzać do funduszu emerytalnego 2 proc. kwoty wynagrodzenia pracownika, a sami pracownicy będą zobowiązani opłacać dodatkowo składkę w wysokości jednego procenta od wynagrodzenia. Pracownik będzie mógł zdecydować, że przekaże funduszowi więcej niż 1 proc., a pracodawca będzie miał obowiązek dopłacać proporcjonalnie ze swojej kieszeni maksymalnie do wysokości 5 proc. wynagrodzenia.
W rządzie pojawiają się kolejne pomysły. Doradca premiera do spraw rolnych Aleksiej Muszak oznajmił niedawno, że w ogóle zlikwidowałby instytucję emerytur, bo Ukraińcy i tak pomagają finansowo rodzicom, a ci ze swojej strony powinni gdzieś pracować zamiast siedzieć na emeryturze. ”Skasowanie emerytur w zamian za wzrost gospodarczy” – przekonywał Muszak.
Zdaniem byłego wiceszefa PFU Wiktora Kołbuna w rzeczywistości sytuacja nie jest tak zła, jak ją przedstawiają zwolennicy podnoszenia wieku emerytalnego i rezygnacji z systemu solidarnościowego. Do jej poprawienia wystarczyłoby, żeby rząd z powrotem przejął przerzucone na fundusz obowiązki wypłaty mundurówek – wówczas dziura wynosiłaby 24 mld hrywien czyli sześć razy mniej niż obecnie. Jego zdaniem nawet przy obecnym systemie z niewielkimi zmianami deficyt PFU można zlikwidować w perspektywie dziesięciu lat.
Michał Kozak, “Obserwator Finansowy”