Kwarantanna i wprowadzony przez rząd stan nadzwyczajny druzgocą i tak ledwie stojącą na nogach gospodarkę Ukrainy. Pod koniec marca ukraiński premier Denis Szmyhal przedstawił nową prognozę makroekonomiczną na ten rok uwzględniającą skutki pandemii.
Zgodnie z prognozą zamiast zakładanego 3,7 proc. wzrostu PKB oczekiwany jest spadek o 3,9 proc. Nominalny PKB Ukrainy zamiast 4,5 bln hrywien ma teraz wynieść zaledwie 4 bln hrywien, a średnioroczny kurs hrywny spaść do 29,5 hrywien za dolara, w miejsce prognozowanych wcześniej 27 hrywien. Inflacja zamiast 5,5 proc., jak przewidywał rząd, sięgnie na koniec roku 8,7 proc. Bezrobocie wzrośnie do 9,4 proc. z prognozowanych 8,1 proc., a średnie zarobki ukraińskich pracowników zmaleją z 12,5 tys. do 11 tys. miesięcznie.
I choć to niewesołe dane, to i tak biorąc pod uwagę realną sytuację gospodarczą najprawdopodobniej mocno na wyrost. Zamiast zapowiadanego wzrostu gospodarczego Ukrainę czeka powrót w ciemne czasy potężnych spadków PKB. Tyle że teraz już bez poduszki w postaci zasysania ludzi przez zagraniczne rynki pracy.
Biznes w potrzasku
W ocenie Europejskiego Stowarzyszenia Biznesu (EBA), zrzeszającego zachodnich inwestorów działających na Ukrainie, spadek PKB będzie znacznie poważniejszy. Eksperci EBA szacują bazowy spadek na 4 proc., a wariant pesymistyczny zakłada nawet 9 proc. To rezultat drakońskich ograniczeń działalności biznesu wprowadzonych przez rząd w związku z pandemią koronawirusa. Jednocześnie EBA wezwała rząd do stosowania „wyważonych i konstruktywnych działań” zwracając uwagę, że w przeciwnym razie będzie musiał się liczyć z falą likwidacji miejsc pracy idącą w setki tysięcy. „Za kilka miesięcy koszt zatrzymania gospodarki może mieć rujnujące skutki dla całej ludności, w ocenie ekspertów nawet gorsze niż sama pandemia, a jej odbudowanie zajmie wiele lat” – komentuje EBA.
„Ograniczenia wprowadzone przez rząd poważnie utrudniły prowadzenie działalności gospodarczej” – ocenia Izba Przemysłowo-Handlowa Ukrainy (TPPU). Codzienność biznesu to przerwane dostawy surowców, komponentów i gotowych produktów. Wiele przedsiębiorstw działa na pół gwizdka. Część załóg nie może dotrzeć do pracy z powodu ograniczeń w komunikacji miejskiej dotyczących liczby pasażerów, których można przewozić jednorazowo, i wprowadzenia kategorii osób uprawnionych do przejazdów. Niektórzy poszli na urlopy, bojąc się o swoje zdrowie. „O ile firmy, którym po prostu zabroniono pracować, będą mogły się powoływać na siłę wyższą nie wywiązując się z umów, o tyle w przypadku przedsiębiorstw, które formalnie mogą pracować, sytuacja jest dramatyczna – muszą wywiązywać się ze zobowiązań, ale nie mają jak” – zauważa TPPU.
Problemy z wywozem gotowej produkcji mają ukraińscy eksporterzy – dają o sobie znać zarówno utrudnienia na ukraińskiej granicy, jak i ograniczenia wprowadzane przez poszczególne kraje. Wzrosła też, jak informuje TPPU, liczba przypadków niewywiązywania się z umów przez zagranicznych partnerów. Większość drobnych przedsiębiorców ma rezerwy pozwalające na utrzymanie firmy przez kilka tygodni, średni i wielki biznes odpowiednio większe – wystarczające na dwa- trzy miesiące.
Rzut oka na sytuację na poziomie mikroekonomicznym dają wyniki sondażu przeprowadzonego przez „Ekonomiczną Prawdę” pod koniec marca wśród kijowskich przedsiębiorców. Katastrofy oczekuje aż 80 proc. z nich. Ze względu na wprowadzoną kwarantannę 35 proc. właścicieli firm już było zmuszonych wstrzymać działalność. Najbardziej skutki restrykcji związanych z pandemią odczuwają przedstawiciele małego biznesu, zatrudniający do pięciu pracowników – aż 45 proc. przewiduje wstrzymanie działalności w najbliższym czasie. Wśród firm z załogą od 100 do 500 osób odsetek ten wynosi 27 proc., a wielkich przedsiębiorstw, z ponad 500 pracownikami, przewidujących wstrzymanie działalności było jedynie 14 proc.
24 proc. firm wysłało wszystkich pracowników na bezpłatne urlopy, a kolejne 27 proc. potraktowało w ten sposób część swojej załogi. 12 proc. już zwolniło trochę osób, 4 proc. rozwiązało wszystkie umowy o pracę. W kategorii firm zatrudniających ponad 100 osób około 40 proc. faktycznie wystawiło część pracowników za drzwi, wysyłając ich na bezpłatne urlopy, w kategorii mikroprzedsiębiorstw takich firm było aż 52 proc. Co czwarty przedsiębiorca szacuje, że obroty firmy spadną o 50-80 proc., zdaniem 18 proc. spadek wyniesie od 30 do 50 proc., a jedynie 1 proc. liczy na wzrost obrotów.
Połowa małego biznesu w Kijowie całkowicie zatrzymała swoją pracę, a kolejne 25 proc. straciło główną część środków obrotowych. Szczególnie ciężko będzie nowym firmom, które dopiero zaczęły działalność. „Po zakończeniu kwarantanny znaczna liczba małych przedsiębiorstw najprawdopodobniej nie będzie w stanie wznowić działalności” – konstatują autorzy badania.
Pracy coraz mniej
Zdaniem byłego ministra gospodarki Tymofieja Milowanowa pracę może stracić od 170 tys. do nawet 500 tys. ukraińskich pracowników. I – jak zauważa – to ostrożne szacunki. Za punkt wyjścia Milowanow przyjął dane z Chin, gdzie w ciągu miesiąca bezrobocie z poziomu 1 proc. skoczyło do 6,2 proc. Ekstrapolacja na warunki ukraińskie daje 170 tys. miejsc pracy na każdy procent bezrobocia. Jak podkreśla, dane chińskie dotyczą oficjalnego zatrudnienia, a w warunkach ukraińskich około 20 proc., czyli 3,4 mln osób pracuje na czarno, z tego ok. 700 tys. w najbardziej wrażliwych na kryzys wywołany pandemią sferach: handlu, gastronomii, hotelarstwie i transporcie. „W efekcie pracę może stracić od jednej czwartej do nawet połowy zatrudnionych w szarej strefie” – ocenia Milowanow.
Według Izby Przemysłowo-Handlowej Ukrainy od początku kwarantanny pracę straciło już od 500 do 700 tys. osób. Z 3,5 mln osób zatrudnionych przed pandemią w szarej strefie milion to pracownicy sektorów najbardziej wrażliwych na wprowadzone obostrzenia, 2,9 mln pracuje w nich legalnie. Daje to razem niemal 4 mln osób stojących w kolejce do zwolnienia. Zdaniem szefa TPPU, Gienadija Czyzykowa, rząd powinien wprowadzić plan ratunkowy, którego celem byłoby zachowanie już istniejących miejsc pracy, bo – jak zauważa – utrzymanie istniejącego miejsca pracy jest pięciokrotnie tańsze niż stworzenie nowego.
To wszystko na tle gigantycznej fali powrotów nad Dniepr ukraińskich emigrantów zarobkowych, którzy z powodu pandemii stracili pracę za granicą – szacunkowe dane mówią o nawet 1,7 mln takich osób. Najprawdopodobniej dołączą do szeregu bezrobotnych, bo prognozowane spowolnienie światowej gospodarki przełoży się na zmniejszone zainteresowanie zagranicznych pracodawców siłą roboczą z Ukrainy.
Pomocy na lekarstwo
Na razie pomoc ze strony państwa jest, w porównaniu z planami wprowadzanymi na świecie, w tym w Polsce, bardzo mała. Co prawda parlament w trybie pilnym przyjął ustawę , która ma łagodzić niekorzystne skutki pandemii dla gospodarki, ale rzeczywiste potrzeby są wielokrotnie większe. Przedsiębiorcy zostali na dwa miesiące zwolnieni z podatku od nieruchomości. Klienci banków mogą wstrzymać spłatę kredytów bez kar umownych i opłat prolongacyjnych. Osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, rolnicy i firmy, które nie wykazały dochodu, zostali zwolnieni z opłat na ubezpieczenie społeczne. Do końca maja nie będą obowiązywały kary za naruszenie ustawodawstwa podatkowego ani odsetki ustawowe za nieterminową zapłatę podatków.
Wprowadzono moratorium na kontrole biznesu. Wydłużono terminy składania deklaracji podatkowych i uiszczenia należności podatkowych za 2019 r. Obywatele zostali zwolnieni z odsetek za zwłokę w opłacaniu należności komunalnych. Jak jednak podnoszą ukraińscy komentatorzy, zwolnienie z podatku od nieruchomości to nie tyle pomoc dla drobnego biznesu, który najczęściej go i tak nie musi płacić, co ukłon w stronę głównych płatników – wielkich koncernów. W dodatku to uderzenie po finansach samorządów, które są beneficjantami tego podatku, a teraz zostaną z dziurawymi budżetami.
Tymczasem zdaniem ukraińskiego banku centralnego NBU Ukraina może na sytuacji związanej z pandemią koronawirusa zyskać. „Jeśli chodzi o bilans płatniczy, a przede wszystkim operacje eksportowo-importowe, to najprawdopodobniej wpływ będzie neutralny albo nawet pozytywny” – ocenia wiceszef NBU Ołeh Czuryj. Podkreśla, że spadają ceny paliw importowanych przez Ukrainę (ropa to 30 proc. całego importu), a jednocześnie ceny produktów rolnych, które stanowią lwią część eksportu, w zasadzie nie ulegają zmianie.
Michał Kozak, “Obserwator Finansowy”