Po raz kolejny rozgorzała debata na temat zadłużenia Ukrainy. Pojawił się pomysł wstrzymania przez naszego wschodniego sąsiada obsługi zobowiązań wobec międzynarodowych instytucji finansowych i zachodnich partnerów.
Zgodnie z danymi przedstawionymi przez ukraińskie ministerstwo finansów nasz wschodni sąsiad ma do spłacenia w tym roku 488 mld hrywien, czyli ok. 20 mld dol. zobowiązań z tytułu zadłużenia. Na zadłużenie wewnętrzne przypada 344 mld hrywien, a na zadłużenie zagraniczne 144 mld hrywien.
Ukraiński oligarcha Ihor Kołomojski wystąpił na łamach Financial Times z pomysłem ogłoszenia przez Kijów jednostronnego wstrzymania obsługi zadłużenia. „Powinniśmy postąpić z naszymi wierzycielami tak, jak zrobiła to Grecja. To właściwy przykład dla Ukrainy” – przekonywał, nawiązując do greckiego referendum z czerwca 2015 r., w którym odrzucono warunki pomocy makroekonomicznej dla tego kraju i w konsekwencji rząd czasowo wstrzymał obsługę zadłużenia wobec MFW.
Jednak zdaniem premiera Wołodymyra Hrojsmana ewentualne wstrzymanie przez Ukrainę obsługi zadłużenia doprowadziłoby do poważnych konsekwencji. „Nawet same rozmowy o możliwości niewykonania zobowiązań nie dodają stabilności sytuacji. Wstrzymanie obsługi długu to globalny kryzys, przypomnijcie sobie lata 90. XX w. W pierwszej kolejności ucierpią szeregowi ukraińscy obywatele” – przekonywał.
W maju 2019 r. – pierwszym miesiącu szczytu wypłat zobowiązań kredytowych tak zagranicznych jak i wewnętrznych, Ukraina spokojnie je zrealizowała. W sumie wypłacono 2,6 mld dol.
Dla wstrzymywania obsługi zadłużenia nie ma podstaw. Taka decyzja może wywołać wzrost inflacji i spadek kursu hrywny, utrudni pozyskanie nowych kredytów od międzynarodowych organizacji finansowych. Wszystkie te czynniki doprowadzą do obniżenia poziomu życia Ukraińców – komentowała minister finansów Oksana Markarowa.
W ocenie ukraińskiego ministerstwa finansów problemem jest nie tyle spłacanie zobowiązań, ile umiejętne zarządzanie długiem. Dziś aż 70 proc. ukraińskich zobowiązań to zadłużenie denominowane w walutach obcych, a poziom, jaki można byłoby uznać za bezpieczny z punktu widzenia stabilności finansowej państwa, to 30 proc.
Ołesia Werczenko z Kijowskiej Szkoły Ekonomii ocenia, że relacja rezerw walutowych Ukrainy, które dziś sięgają kwoty 20 mld dol., do kwoty zadłużenia, jakie trzeba spłacić w 2019 r., pokazuje że nie ma nawet teoretycznych podstaw do wstrzymywania wypłat wierzycielom. Jej zdaniem, ewentualne pozytywne efekty takiej decyzji, nawet gdyby się pojawiły, miałyby krótkotrwały charakter.
Wstrzymanie obsługi długu nie jest potrzebne żadnemu państwu i Ukraina to nie wyjątek. Kraj, który ogłosiłby taką decyzję ryzykuje swoją stabilnością finansową. To doprowadziłoby do zamknięcia rynków kapitałowych i w sytuacji Ukrainy do spadku PKB. Pozbawi nas napływu nawet tych niewielkich sum kapitału, jakie dziś przychodzą jako bezpośrednie inwestycje zagraniczne – oceniał doradca gospodarczy ukraińskiego prezydenta Ołeh Ustenko z Fundacji Blazera.
Choć zarówno większość ekonomistów, jak i przedstawiciele rządu są przeciwni pomysłowi wstrzymania obsługi przez Ukrainę długu, to jednak pojawiają się koncepcje mówiące o pozytywnym skutku takich rozwiązań dla gospodarki.
Zachar Popowycz i Wołodymyr Hoszowskyj z Centrum Badań Socjalnych i Pracowniczych, analizując przypadki faktycznego i oficjalnego ogłoszenia niewypłacalności przez różne państwa doszli do zaskakującego wniosku, że wcale nie zawsze jest to sytuacja niekorzystna dla gospodarki krajowej.
Jak zauważają, wstrzymywanie realizacji swoich zobowiązań przez państwa jest zjawiskiem powszechnym w światowych stosunkach finansowych i są kraje, których połowa historii gospodarczej przypada na taki stan. W okresie od 1820 r. do chwili obecnej odnotowano 248 takich wypadków w 107 krajach. Przodowały w tej statystyce kraje Ameryki Łacińskiej – Ekwador, Meksyk, Urugwaj i Wenezuela. Każde z nich ogłaszało niewypłacalność po osiem razy w swojej historii. Ekwador i Honduras – według wyliczeń ukraińskich badaczy – były niewypłacalne po 120 lat, a Grecja w sumie przez 90 lat – konstatują.
Wpływ decyzji o wstrzymaniu wypłaty zadłużenia na gospodarkę ogłaszającego ją kraju jest różny. W ocenie ekonomistów Argentyna w 2001 r. i Rosja w 1998 r. skorzystały na takich decyzjach. „Niezależnie od znacznej kwoty redukcji długów i jednostronnego jej ogłoszenia doprowadziły one do szybkiej odbudowy wzrostu gospodarczego w tych krajach” – twierdzą. Jak wskazują Popowycz i Hoszowskyj w latach 1998 – 2002 w Argentynie panowała recesja, jednak dzięki radykalnej redukcji zadłużenia sięgającej 70 proc. i pięcioletniego moratorium na obsługę długu, rządowi udało się zakumulować znaczne zasoby finansowe i doprowadzić w stosunkowo krótkim czasie do odbudowy gospodarki.
Ukraińscy badacze przytaczają też przykład Irlandii, który ich zdaniem pokazuje, że neoliberalna „polityka ostrej ekonomii” i stawianie na obsługę zobowiązań „za wszelką cenę” faktycznie zablokowały tam wzrost gospodarczy. Zamiast tego by na czas ogłosić wstrzymanie realizacji zobowiązań w latach 2009 – 2010 zdecydowano za wszelką cenę ratować prywatne banki i nacjonalizować straty prywatnego biznesu, finansując je kosztem obniżenia poziomu życia większości ludności i zahamowania wzrostu gospodarczego – przekonują.
„Można stwierdzić, że jednostronne ogłoszenie wstrzymania obsługi zadłużenia w pewnych warunkach i przy pewnej strategii rozwoju może lepiej wpłynąć na szybką odbudowę wzrostu gospodarczego i nawet zapewnić faktycznie szybszy powrót na światowe rynki finansowe pożyczek niż pewne warianty restrukturyzacji długu uprzednio uzgodnione z wierzycielami” – przekonują autorzy. W ich ocenie rząd suwerennego kraju jest przedstawicielem wszystkich obywateli, dlatego głównym kryterium oceny racjonalności wstrzymania obsługi długu powinny być nie tyle kwestie poprawy finansowego stanu państwa, czy relacje dłużnika i wierzyciela, ile perspektywy wzrostu gospodarczego i w pierwszej kolejności wzrost dobrobytu i ograniczanie biedy. Decyzja o wstrzymaniu realizacji zobowiązań może przekierować strumienie finansowe przeznaczane na obsługę zadłużenia na pobudzanie wzrostu gospodarczego – twierdzą. Przyznają jednak, że z drugiej strony wstrzymanie obsługi zadłużenia może ograniczać kredytowanie podmiotów gospodarczych i w ten sposób hamować inwestycje i rozwój, przynosząc zamiast poprawy pogorszenie sytuacji.
Ekspert ukraińskiego banku centralnego (NBU) Witalij Szapran przyznaje, że problemem Ukrainy jest wysokie obciążenie budżetu zadłużeniem, które w dodatku ma tendencję wzrostową. Ministerstwo finansów znalazło się w sytuacji, w której jedyne wyjście to zaciąganie nowych kredytów na spłatę starych. Jednak w jego ocenie ogłoszenie wstrzymania obsługi zadłużenia nie dałoby rezultatu, bo 85,5 proc. zadłużenia to obligacje wykupione przez bank centralny i banki państwowe. Zadłużenie wobec zagranicznych wierzycieli jakiego mogłaby dotyczyć decyzja o wstrzymaniu spłat to zaledwie 11 – 12 mld dol., przy czym część tej kwoty to zadłużenie wobec MFW, które jest bardzo korzystnie oprocentowane. „W rezultacie za tak małe pieniądze zniszczymy wizerunek kraju i więcej niczego w najbliższych latach nie będziemy mogli pożyczyć na rynkach zewnętrznych. Co więcej, takimi działaniami pozbawimy się możliwości brania najtańszych kredytów” – komentował.
Debata o ewentualnym wstrzymaniu przez Kijów obsługi zadłużenia nie odstraszyła od Ukrainy międzynarodowych graczy. Jak informowało ministerstwo finansów popyt zagranicznych inwestorów na ukraińskie papiery dłużne rośnie i na początku lipca w ich portfelach znajdowało się już 7,3 proc. ogólnej masy obligacji denominowanych w hrywnie na łączną kwotę 56,23 mld hrywien. Pod koniec lipca 2019 r. rząd wypuścił na rynek kolejną emisję obligacji o wartości nominalnej 17,2 mld hrywien, które natychmiast znalazły nabywców.
Michał Kozak, Obserwator Finansowy