Rościsław Demczuk, ukraiński korespondent w Brukseli:
„Plan Morela”. Co to takiego i czy istnieje on w ogóle? Petro Poroszenko oświadczył w wywiadzie dla kilku stacji telewizyjnych, że „żadnego planu Morela” nie ma i nie było. Inne źródła stwierdzają, że taki plan jest. I Poroszenko nie mógł nie wiedzieć o jego istnieniu.
Kompromisowe propozycje co do uregulowania konfliktu na Donbasie w ogólnym zarysie były opracowane w końcu lipca przez Wiktorię Nuland i sekretarza MSZ Federacji Rosyjskiej Grigorija Karasina, a doprowadzenie ich do ładu powierzono weteranowi francuskiej dyplomacji Pierre’owi Morelowi. Główny punkt planu – przyjęcie przez Radę Najwyższą specjalnej ustawy, jaka zaspokoiłaby żądania terrorystów i Rosji. Kompromis polega na tym, żeby te wybory de jure odbywały się według ukraińskiego ustawodawstwa, ale nieuznawane „Doniecka Republika Ludowa” i „Ługańska Republika Ludowa” otrzymały możliwość przeprowadzenia ich według własnych zasad.
Idziemy dalej. Jeśli wierzyć Petrowi Poroszence, projekt takiej ustawy już nawet jest na papierze.
Jeszcze w czerwcu w wywiadzie dla włoskiej Corriere della Sera, przecież sam Poroszenko oświadczył: „Jesteśmy gotowi do dialogu. Nasz parlament omawia specjalną ustawę o przeprowadzeniu wyborów lokalnych w tych regionach”.
Zainteresowałem się u moich znajomych parlamentarzystów, czy można zerknąć na ten dokument? Ale mi odpowiedzieli, że o takim projekcie ustawy oni pierwsze słyszą. Jak to wszystko zrozumieć? Prezydentowi o tej specjalnej ustawie dla DNR i ŁNR wiadomo, a parlamentarzystom nie?
Teraz w związku z tym u mnie wynikają podejrzenia, że tajemniczy „dogoworniak” co do specjalnej ustawy w rzeczywistości odbył się cztery miesiące temu, a w Paryżu trzeba było ten specjalny projekt ustawy oficjalnie uzgodnić, zatwierdzić i ogłosić za pośrednictwem prasy. Co i zrobili Angela Merkel i Francois Hollande.”
Przy okazji „nieistniejącego planu Morela” przygotowanego przez administrację Baracka Obamy za plecami ukraińskich obywateli po raz kolejny okazało się więc, że kiedy rzecz idzie o interesy USA, Niemiec i Francji prawa obywateli, czy to Ukrainy, czy innego kraju i ich marzenia o życiu w normalnym demokratycznym kraju nie mają najmniejszego znaczenia. Jeśli uważający się za „władców świata” tak uznają za korzystne dla siebie będą wymuszać na ofiarach rosyjskiej agresji zmiany konstytucji, czy pisanie ustaw, nie takich, jakie obywatele uznają za właściwe i dobre dla siebie, ale takich jakie pozwolą owym „władcom” zaspokajać swoje interesy. Warto o tym pamiętać szczególnie w kontekście polskiego ciągłego oglądania się na zdanie zewnętrznych graczy. (red)
fot. fb Rostyslav Demchuk
tytuł materiału pochodzi od redakcji