Kazachstan wchodząc do Związku Celnego z Rosją i Białorusią strzelił sobie samobója – tak zatytułował analizę skutków uczestnictwa tego kraju w ZC, „Central Asia Monitor” wydawany w Astanie. Ostrych słów pod adresem Związku Celnego, przedstawianym przez ekipę Władimira Putina jako „jeden z najważniejszych ośrodków światowej gospodarki”, nie szczędzą też reprezentanci kazachskiego biznesu. – To pułapka, która opłaca się tylko Rosji – uważa wiceszef Niezależnego Stowarzyszenia Przedsiębiorców Kazachstanu, Timur Nazchanow.
I zwraca uwagę na fakt, że w organach związkowych większość głosów przysługuje stronie rosyjskiej, co sprawia, że głosowanie jest czysta fikcją. – Nasi urzędnicy nie mogą bronić interesów rodzimych przedsiębiorców. Weszliśmy do Związku Celnego kompletnie nieprzygotowani i teraz mamy tego efekty. Wiele naszych firm, które zajmują się na przykład przetwórstwem i produkcją żywności, nie mogą wejść na rynek rosyjski, bo tamta strona stosuje regulacje pozataryfowe. Mówiąc wprost stawia przeszkody na drodze kazachskich towarów. Faktycznie wspieramy za to rosyjski przemysł samochodowy. A surowce, które ekspediujemy do Rosji i na Białoruś wysyłaliśmy tam i bez Związku Celnego – konstatuje Timur Nazchanow.
Związek szkodzi gospodarce
– Zamierzamy stworzyć silny związek, który może i powinien stać się jednym z biegunów światowej gospodarki. To nie przesada i nie zadzieranie nosa. Dzięki związkowi będziemy mogli na równych prawach uczestniczyć w wyścigu industrializacji i technologicznym, w konkurencji o inwestorów, o tworzenie nowych miejsc pracy – zapowiadał w lipcu 2011 r. Władimir Putin, wówczas premier Rosji.
Zapowiedzi diametralnie rozeszły się z rzeczywistością, wynika z raportu opublikowanego niedawno przez ukraińską Grupę Analityczną Da Vinci. Dokument zawiera, druzgocącą w swej wymowie, analizę efektów utworzenia Związku Celnego dla Kazachstanu i Białorusi.
Eksperci zwracają uwagę, że granice Związku Celnego wynikają tak naprawdę z wytyczonych przez Moskwę celów politycznych. Nie są efektem kalkulacji ekonomicznych ani odzwierciedleniem faktycznie istniejących więzi gospodarczych i kooperacyjnych, tak jak to miało miejsce w początkowym okresie tworzenia wspólnot europejskich.
Wbrew zapewnieniom zwolenników kremlowskiego modelu integracji, trzy tworzące go obecnie kraje nie odnotowały znaczącego zwiększenia wymiany handlowej – obroty między partnerami to niespełna 15 proc., czyli czterokrotnie mniej niż wynosi udział rynku wewnętrznego w obrotach towarowych państw Unii Europejskiej – zauważają analitycy Da Vinci.
Zatem nie ma podstaw do wprowadzenia przez Moskwę wspólnej waluty związkowej z centralnym bankiem w rosyjskiej stolicy. Sytuacja mogłaby się zmienić jedynie po zwiększeniu liczby uczestników ZC przede wszystkim o Ukrainę oraz być może także inne państwa regionu, czyli de facto po odbudowie ZSRR. Wszystko dlatego, że regulacje związkowe nie gwarantują wystarczającego poziomu swobody przepływu towarów, usług i kapitału pomiędzy państwami członkowskimi.
Członkostwo w Związku Celnym nie tylko nie doprowadziło do przyspieszenia tempa wzrostu wymiany handlowej pomiędzy krajami wchodzącymi w jego skład, ale wręcz go spowolniło – obroty rynku wewnętrznego w 2012 r. zwiększyły się zaledwie o 9 proc., podczas gdy w latach 2010-2011 wzrost wynosił ok. 30 proc. rocznie.
Związek Celny nie posiada przy tym instrumentów prawnych regulujących kwestie obrotu towarowego, jakości towarów i ich bezpieczeństwa dla konsumentów. W efekcie rządy krajów członkowskich stosują bariery administracyjne dla konkurencji z innych krajów. A rynki wewnętrzne zalewane są produktami, które nie odpowiadają krajowym standardom.
Kiepski interes Kazachstanu
Na udziale w Związku Celnym najwięcej traci dziś Kazachstan.
W kraju rośnie niezadowolenie z powodu gwałtownego wzrostu cen na towary sprowadzane z krajów do Związku Celnego nienależących – w szczególności na paliwa i produkty ropopochodne, samochody, sprzęt gospodarstwa domowego, produkty spożywcze. W kazachskiej taryfie celnej były one obłożone cłami znacznie niższymi od narzuconych temu krajowi podczas wchodzenia do Związku Celnego. Wskutek drastycznego skoku cen paliw rosną także ceny na krajowe towary i usługi.
Na dokładkę rosyjskie władze gdzie tylko mogą utrudniają firmom kazachskim działalność na swoim rynku. Wykorzystują w tym celu m.in. różnice w normach technicznych. Skutek jest taki, że część towarów kazachskich obciążona jest podatkiem VAT niemal dwukrotnie wyższym niż takie same wyroby firm rosyjskich.
Po wejściu do Związku Celnego Kazachstan boleśnie zderzył się też z rosyjskim systemem podatków od usług transportowych – przewozów pomiędzy krajami członkowskimi i tranzytowych. Przed integracją usługi te korzystały w Kazachstanie ze zwolnień od podatku VAT, po wejściu kraju do ZC zostały objęte rosyjskimi stawkami. Koszt transportu kontenera z towarem pomiędzy Kazachstanem a krajami Europy Środkowo-Wschodniej wzrósł o 15 proc., a pomiędzy Kazachstanem a Rosją o 12 proc.
Kazachscy przedsiębiorcy zwracają także uwagę na skomplikowaną procedurę rozliczania podatku VAT w transakcjach pomiędzy firmami z Kazachstanu i Rosji. Powoduje ona, że często przysługujących im odliczeń nie mogą dokonać.
Niekorzystne dla strony kazachskiej skutki tych działań widać wyraźnie w bilansie handlowym pomiędzy tymi dwoma krajami. Eksport z Kazachstanu do Rosji, który w 2007 r. stanowił 10 proc. ogółu eksportu, w 2011 r. już tylko 8,7 proc. Natomiast znacząco, bo z 37 do 46 proc. wzrósł w tym okresie import rosyjskich towarów do Kazachstanu.
– Kazachstan na Związku Celnym jednoznacznie stracił. Wystarczy popatrzeć na ceny i asortyment towarów w naszych sklepach. Już na etapie początkowym, podczas tworzenia Związku Celnego obawiano się konsekwencji tego, że Kazachstan będzie się wiązał z gospodarką piętnastokrotnie większą od swojej i obawy się potwierdziły – komentuje kazachski politolog Rasul Żumały.
Mniej ekonomii, więcej polityki – z takiego założenia najwyraźniej wychodzą rosyjskie władze i zamiast propozycji naprawy wadliwie działającego wspólnego rynku, wysuwają kolejne pomysły wzmocnienia pozycji Rosji. Do takich należy np. idea powołania wspólnego parlamentu wybieranego w wyborach powszechnych, w którym siłą rzeczy 85 proc. deputowanych reprezentowałoby rosyjskich wyborców, a przedstawiciele Kazachstanu i Białorusi pełniliby rolę kwiatka do kożucha.
– Projekt integracyjny jest dziś silnie potrzebny rosyjskim elitom, które tworząc wewnątrz Rosji ideologiczne podstawy „odrodzenia dawnej potęgi”, usiłują podnieść renomę państwa w oczach opinii publicznej. Coś w stylu, patrzcie odbudowujemy utracone wpływy, wzmacniamy swoje pozycje, z nami chcą się integrować. To polityczno-ideologiczny aspekt. W sferze ekonomicznej Kazachstan jest potrzebny rosyjskiemu biurokratyczno-oligarchicznemu kapitałowi. Rozwijając się ekstensywnie rosyjska oligarchia stara się uzyskać kontrolę nad nowymi terytoriami – komentuje politolog z Astany, Tałgat Ismagambetow, na łamach miesięcznika „Centr Azji”, wydawanego przez kazachski Instytut Badań Azjatyckich.
Powtarzające się wystąpienia rosyjskich polityków doprowadziły do tego, że w końcu w styczniu tego roku ostro zareagował kazachski prezydent Nursułtan Nazarbajew.
-Kazachstan będzie wychodzić z międzypaństwowych organizacji, jeśli zagrażać będą jego suwerenności. Kwestie politycznej suwerenności państwa nie podlegają dyskusji. W odpowiedzi na najmniejsze działanie, które będzie powodować zagrożenia dla naszej niezależności, będziemy z takiej struktury wychodzić – zapowiedział.
Jednak na razie groźby Nazarbajewa, rządzącego żelazną ręką Kazachstanem, pozostają w zawieszeniu. Władze zablokowały też próbę rozpisania referendum w sprawie wystąpienia ze Związku Celnego, jaką w połowie marca podjęła opozycja.
Aby referendum mogło się odbyć organizatorzy powinni spełnić kilka formalności m.in. zwołać zjazd inicjatywny z udziałem odpowiedniej liczby przedstawicieli ze wszystkich regionów kraju. Co prawda w Ałma-Acie taki zjazd z udziałem 500 uczestników się odbył, jednak nie spełnił on warunku reprezentatywności. Opozycjoniści oskarżyli o to władze, wskazując na liczne przypadki zatrzymywania przez milicję delegatów jadących na zjazd.
Uporczywie budowany przez Moskwę projekt integracyjny może niebawem utknąć nie tylko z przyczyn ekonomicznych, ale i ze względu na nierozwiązane do dziś historyczne zaszłości. A tych w relacjach kazachsko-rosyjskich jest wiele: krwawo stłumione przez armię carską powstanie 1916 r., sowieckie represje, głód wywołany w latach 30-tych XX w. przymusową kolektywizacją i równie przymusowym osiedlaniem koczowników.
Co prawda władze Kazachstanu robią co mogą, żeby te tematy nie wypływały, ale nie ma się co łudzić, prędzej czy później Rosja się z nimi boleśnie zderzy – przestrzegają eksperci z Astany.
– Na rozwój sytuacji wpływa coraz więcej nowych czynników, których Rosja nie uwzględniała. Z zewnątrz sytuacja wydawała się jasna, ale od środka wcale taka nie jest. I doszło do tego, że energiczne działania Rosji, która chciała przepchnąć swoją wizję politycznej integracji, wyzwoliły ogromną falę niezadowolenia już nie tylko nacjonalistycznie nastawionych polityków, ale także młodzieży i klasy średniej. Oficjalna Astana nie może tego ignorować – uważa Tałgat Ismagambetow.
Jego zdaniem jedynym sposobem na ratowanie sytuacji jest postawienie przez władze Kazachstanu na wielowektorowość (co faktycznie oznacza przekreślenie idei Związku Celnego).
– Tylko takie podejście sprawi, że Rosja zacznie nas traktować jak równorzędnych partnerów – przekonuje.
A możliwości manewru Kazachstan ma spore. Do wyboru, przekonują eksperci, są: projekt Nowego Szlaku Jedwabnego pilotowany przez USA, strefa wolnego handlu w ramach Szanghajskiej Organizacji Współpracy, której patronują Chiny i wreszcie udział w tworzonym przez Turcję bloku panosmańskim.
Michał Kozak, ObserwatorFinansowy.pl
http://www.obserwatorfinansowy.pl/wp-content/uploads/2013/12/Otwarta-licencja.png