Wiktor Janukowycz, prezydent Ukrainy (CC By-SA Igor Kruglenko)
„Na cle pojawiła się bariera nie do przejścia – wąski krąg firm – pośredników, które ściągają dotkliwą opłatę z rodzimych i zagranicznych przedsiębiorstw za prawo wwożenia towarów na Ukrainę. Do haraczy na granicy importerzy i eksporterzy już przywykli, ale korupcyjna pomysłowość urzędnika nie stoi w miejscu. Teraz, żeby oclić ładunek trzeba jeszcze zapłacić i firmie – pośrednikowi. To nie kara, czy podatek, ale swoista opłata za prawo wwożenia towaru” – pisał latem zeszłego roku ukraiński tygodnik Korrespondent.
Łapówkarski cennik
Gazeta opisywała wówczas perypetie odeskiej firmy Małati. Za odprawienie tira celnicy zażądali 10 tys. dolarów łapówki i zagrozili, że jeśli spółka nie zapłaci, towar zatrzymają na 30 dni, co groziło Małati utratą kontraktu. – Powiedzieli, że jeśli się zgodzę dadzą mi pośredników i wszystko będzie w porządku – opowiadał dziennikarzom dyrektor firmy. Szefowie urzędu celnego mieli tłumaczyć przedsiębiorcy, że decyzja w sprawie łapówki za odprawienie towaru nie zależy od nich. Mówili, że to wskazanie z góry. – Pytam ich, kto za tym stoi? A oni: wszystkie pytania do sekretariatu prezydenta – cytował szefa spółki tygodnik Korrespondent.
Problemy z odprawą miała także m.in. sieć dystrybucyjna Metro Cash&Carry Ukraine. W odesskim porcie zatrzymano 72 kontenery z towarem wartym kilkanaście milionów dolarów. Szef firmy w akcie desperacji napisał skargi do szefa służby celnej Ihora Kaletnyka i ówczesnego ministra finansów Fiedora Jaroszenki.
Ukraińskie media co jakiś czas donoszą o kolejnych przypadkach wstrzymywania odpraw celnych. Przedsiębiorcy interweniują, odwołania piszą i w końcu potulnie płacą „modnym firmom”, jak na Ukrainie ochrzczono współpracujące z celnikami agencje celne. Dopiero wtedy urzędnicy podejmują swoje obowiązki.
Ukazał się nawet łapówkarski cennik. Za odprawienie towarów masowej sprzedaży, zastawy stołowej, mebli, artykułów papierniczych, trzeba zapłacić nie mniej niż 16 tys. dolarów za kontener. Zachęcenie celnika do odprawy zabawek dziecięcych, to wydatek 9 tys. dolarów, a tekstyliów, obuwia i odzieży to nawet 38 tys. dolarów.
Według szacunkowych danych, z powodu korupcji w systemie celnym, w 2011 roku aż 40 proc. ładunków tranzytowych przechodzących do tej pory przez porty ukraińskie „odeszło” do portów Rumunii, Niemiec, Polski i krajów nadbałtyckich. Na korupcji celników ukraińska gospodarka straciła miliardy hrywien.
– Korupcji w systemie celnym nikt nie likwiduje, ponieważ system kontroli importu rozdzielony został przez prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza pomiędzy trzema grupami wpływu, kierowanymi przez szefa służby celnej Ihora Kaletnyka, deputowanego Partii Regionów Jurija Iwaniuszczenko i szefa służby bezpieczeństwa Ukrainy Walerego Choroszkowskiego (od 19 stycznia jest on ministrem finansów). Każda z grup walczy z pozostałymi konkurentami — komentuje ukraiński portal informacyjny Cenzor.net.
Krok w stronę Europy
Sytuację miało uzdrowić wejście w życie nowego kodeksu celnego, uchwalonego przez ukraiński parlament na początku listopada zeszłego roku.
– Ustawa gwarantuje uproszczenie i przyspieszenie procedur celnych, zmniejszenie wpływu czynnika ludzkiego na ich przebieg i rezultat. Doprowadza procedury celne do standardów europejskich – zachwalał przy okazji rozpatrywania projektu przez parlament Ihor Kaletnyk, szef Służby Celnej Ukrainy. – Równocześnie pozwala bardziej efektywnie przeciwdziałać naruszeniom celnym i zwiększa rolę post-audytu. Po wejściu w życie nowego kodeksu celnego sytuacja biznesu będzie bardziej stabilna i przewidywalna — mówił.
Przyjęte przez ukraiński parlament zmiany były rewolucyjne. Nowy kodeks zezwalał na dokonywanie zgłoszeń celnych i odprawę towarów w dowolnym urzędzie celnym. Dotychczas firma musiała odprawiać towar tylko w tym, w którym była akredytowana, czyli w miejscu rejestracji. Skorzystanie z innego urzędu było możliwe wyłącznie za pisemną zgodą właściwego organu celnego. Zmiana miała uwolnić przedsiębiorców, przynajmniej teoretycznie, od ścisłej zależności od lokalnych układów. Pozwalała ominąć domagających się łapówki celników, pewnych dotąd, że przedsiębiorca jest do nich „przypisany”. Ułatwiała też optymalizację trasy dostawy towaru na terytorium Ukrainy I obniżenie kosztów prowadzenia działalności.
W nowym kodeksie znalazł się też zapis skracający czas odprawy celnej towaru z 24 do 4 godzin. Funkcjonariusze służby celnej mieli ponosić odpowiedzialność za niedotrzymanie tego terminu. Zmniejszono liczbę dokumentów, jakich celnicy mogli żądać przy ocenie wartości celnej towaru. Na organy celne nałożono także obowiązek uzasadnienia powodów zakwestionowania podanej w deklaracji celnej wartości towarów.
Zawężono pojęcie kontrabandy, a naruszenie przepisów celnych z obrębu prawa karnego przeniesiono do sfery kar administracyjnych. Ścigane karnie miały być jedynie: przekroczenie granicy Ukrainy bez kontroli celnej albo ukrycie przed nią wartości kulturowych, substancji trujących, wybuchowych, materiałów radioaktywnych, broni i amunicji (oprócz myśliwskiej), specjalnych środków technicznych niejawnego uzyskiwania informacji. Dziś przestępstwem, w rozumieniu kodeksu karnego, jest nawet wwóz i wywóz bez odprawy celnej towarów o wartości 17 tys. hrywien, czyli nieco ponad 2 tys. dolarów.
Ustawa przewidywała powstanie instytucji „kompromisu w sprawie celnej”, z pominięciem postępowania sądowego. W razie stwierdzenia naruszenia przepisów celnych przedsiębiorca miał prawo skorzystać z procedury dobrowolnego poddania się karze, przy czym jej wysokość mógł negocjować. W dodatku później byłby traktowany, jako niekarany za naruszenia przepisów celnych.
Kodeks wprowadzał pojęcie „upoważnionych operatorów gospodarczych” – firm, które zdaniem służb celnych dają gwarancję rzetelności. Wobec nich miały być stosowane uproszczone procedury celne.
Podstawą działania celników miał stać się tzw. system analizy ryzyka. To system komputerowy, na podstawie określonych z góry przez służby celne wskaźników ryzyka, miał sam określać, które z deklaracji przedsiębiorców budzą wątpliwości, a ładunek wymaga kontroli. Pozostałe towary odprawiano by od ręki, tylko na podstawie złożonej dokumentacji. Celem rozwiązania było ograniczenie wszechwładzy celników, zmniejszenie liczby sytuacji korupcyjnych i przyspieszenie samej odprawy.
Przedstawiciele ukraińskich organizacji biznesowych, mimo wielu uwag, zgodnie ocenili kodeks, jako pozytywny krok w kierunku Europy. Wskazywali na ścisły związek między odpływem inwestycji zagranicznych, a problemami ze skorumpowanymi służbami celnymi i gąszczem sprzecznych ze sobą przepisów, rozrzuconych po wielu aktach prawnych.
Janukowycz mówi NIE
Zaplanowane na 1 stycznia tego roku wejście w życie nowych regulacji miało ukrócić samowolę administracji celnej i „modnych firm”. Tak się jednak nie stało. Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz długo zwlekał z decyzją, by w końcu w połowie stycznia zawetować nowy kodeks celny.
W uzasadnieniu podkreślił, że ustawa: „Narusza konstytucyjne gwarancje działalności gospodarczej, stwarza ryzyko uchylania się od opodatkowania oraz uniknięcia odpowiedzialności za naruszenie przepisów celnych, ryzyko korupcyjne, ryzyko naruszenia praw obywateli, osób prawnych i zasadniczych pryncypiów demokratycznego państwa prawnego, narusza zobowiązania prawnomiędzynarodowe i jest krokiem wstecz na drodze do wprowadzenia europejskich i międzynarodowych standardów w sferze liberalizacji międzynarodowej współpracy gospodarczej. Niektóre spośród zaproponowanych w kodeksie innowacji nie odpowiadają potrzebom dnia dzisiejszego, są nieuzasadnione i nie do przyjęcia.”
Zdaniem Janukowycza zmieniony kodeks celny, po poprawkach, powinien obowiązywać dopiero od 1 stycznia 2013 roku. W przesłanym parlamentowi stanowisku szef państwa zgłosił więc wiele zmian. Jednak większość to proste korekty redakcyjne. Może to sugerować, że odłożenie aż o rok porządków na granicy, wynika nie tyle z konieczności udoskonalenia nowego kodeksu, co ma dać czas nieformalnym grupom wpływu, zbijającym krocie na odprawach celnych.
Wśród nielicznych poprawek merytorycznych Janukowycz uwzględnił parę postulowanych przez ukraińskich przedsiębiorców. Prezydent Ukrainy chce m.in. zmiany zapisu, który nakłada na agencje celne obowiązek wykazania gwarancji finansowych w wysokości co najmniej 300 tys. euro. Organizacje biznesowe upatrują w tym wymogu ustawowej furtki do zmonopolizowania obsługi ukraińskiej wymiany towarowej z zagranicą przez kilku potentatów. Dziś bowiem, agencja celna, by rozpocząć działalność musi jedynie wykupić licencję za ok. 1000 hrywien i posiadać ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej na kwotę 34 tys. hrywien (nieco ponad 4 tys. dolarów).
Zgodnie z inną poprawką Janukowycza, obowiązywać miałoby domniemanie prawidłowości zgłoszonej przez przedsiębiorcę wartości celnej. Aby podważyć deklarację biznesmena organ celny musiałby udowodnić, że zgłosił on niepełne lub nierzetelne dane, bądź nieprawidłowo wyznaczył wartość celną towarów.
Janukowycz podzielił obawy przedsiębiorców związane z wykorzystaniem przez służbę celną niejawnej bazy danych, jako podstawy korygowania wartości celnej. Dlatego chce, by decyzja organu celnego o korekcie zgłoszenia zawierała informację o wartości celnej towarów identycznych lub podobnych, jaka doprowadziła do poddania w wątpliwość deklaracji przedsiębiorcy.
Zdaniem ukraińskiego prezydenta w nowym kodeksie zabrakło też ustawowej procedury dochodzenia odszkodowania za nieprawidłowe działania organów celnych. Janukowycz zażądał od Rady Najwyższej, by w kodeksie znalazło się zobowiązanie rządu do przygotowania i przedłożenia parlamentowi projektu ustawy o procedurze naprawienia szkody wywołanej działaniami lub bezczynnością organów celnych, instytucji albo ich urzędników.
Weto uderza w Polskę
W uchwalonej przez ukraiński parlament wersji kodeksu celnego znalazły się zmiany zwalniające od cła i VAT przewożone w ręcznym bagażu towary o wartości do 1000 euro (dotychczas 200 euro) i wadze nie większej niż 50 kg. Procedurom celnym i opłatom podlegać miałaby jedynie nadwyżka ponad te wielkości. Ten zapis mógłby przynieść szybki wzrost handlu przygranicznego z Polską i w konsekwencji przyczynić się do powstania wielu nowych miejsc pracy po naszej stronie granicy.
Wiktor Janukowycz przedstawił swoją wersję przepisu. Jak na dłoni pokazuje ona oligarchiczne oblicze dzisiejszej Ukrainy. Wwożących towary podzielono bowiem na klasę uprzywilejowaną i ogół obywateli. Do pierwszej włączono lepiej sytuowanych, których stać na podróże samolotami. Dla nich pozostawiono rozwiązania przyjęte przez parlament, szarej masie obywateli ograniczono natomiast możliwość bezcłowego wwozu towarów.
Zgodnie z prezydencką poprawką przepis pozwalający na wwóz bez cła towarów o wartości do 1000 euro dotyczyć ma bowiem wyłącznie korzystających z lotniczych przejść granicznych. Pozostałym, którzy przekraczają granicę samochodem, koleją, statkiem, czy na piechotę bezcłowy limit przycięto o połowę, do 500 euro.
W efekcie cła nie zapłaci więc żona ukraińskiego urzędnika, czy polityka wracająca samolotem z Paryża z kupioną tam za 1 tys. euro torebką. Nie uniknie natomiast opłaty mieszkaniec strefy przygranicznej, który za 3 tys. złotych kupi w Przemyślu nowy telewizor by przewieźć go na Ukrainę przez przejście graniczne w Korczowej, czy Medyce. Bez cła będzie mógł co najwyżej wwieźć kilka par butów lub spodni. W sposób oczywisty proponowana przez Wiktora Janukowycza zmiana zmniejszy więc możliwości rozwoju polskiego handlu przygranicznego z Ukrainą.
Sprawa, choć trudna, nie jest jednak ostatecznie przegrana. Dokument zawierający prezydenckie zastrzeżenia dopiero kilka dni temu wpłynął do parlamentu. Polskie władze mają więc jeszcze kilka miesięcy na lobbing, by utrzymać w nowej redakcji kodeksu te zapisy, które stymulowałyby rozwój handlu przygranicznego i dały impuls do ożywienia gospodarczego południowo – wschodniego regionu Polski.
Autor jest korespondentem Gazety Giełdy Parkiet w Dniepropietrowsku