Nowy kodeks pracy na Ukrainie pod dyktando pracodawców

1197
Może nie niewolnictwo, ale na pewno poddaństwo — tak skutki ewentualnego wprowadzenia w życie nowego kodeksu pracy ocenia przewodniczący Komitetu Ekonomistów Ukrainy Andrij Nowak. Rozpatrywany przez parlament Ukrainy projekt kodeksu ułatwia życie pracodawcom, pracowników pozbawia większości praw.

(CC By-NC-SA Szymon Stoma)

– Przyjęcie kodeksu stworzy należne warunki obrony interesów pracowników i pracodawców, otworzy możliwości dla rozwoju socjalnego partnerstwa wszystkich uczestników relacji pracowniczych – zapewniają inicjatorzy projektu. I przekonują, że przygotowanie nowego aktu jest niezbędne. Wskazują, że obowiązujący kodeks pracy, uchwalony jeszcze w 1971 r., mimo licznych nowelizacji poważnie się zestarzał i nie odpowiada współczesnej sytuacji ekonomicznej.

Projekt firmuje trzech wpływowych parlamentarzystów Partii Regionów: Wasilij Chara, Jarosław Suchyj i Ołeksandr Stojan. Chara do jesieni zeszłego roku szefował, związanej z rządzącym ugrupowaniem, Federacji Związków Zawodowych Ukrainy (FPU). W 2008 r. zastąpił na tej funkcji Stojana. Jarosław Suchyj to były pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Ukrainy w Tarnopolu na Zachodniej Ukrainie, uważany jest za prawą rękę i cichego wspólnika Wiaczesława Bogusłajewa – właściciela Motor Sicz z Zaporoża, koncernu produkującego silniki lotnicze.

Implementacja standardów

Zdaniem autorów projektu nowy kodeks pracy wpłynie na poprawę sytuacji ukraińskich pracowników. Suchyj, Stojan i Chara przekonują, że ich dokument spełnia wszelkie standardy Międzynarodowej Organizacji Pracy i przyczyni się do implementacji przez Ukrainę rozwiązań stosowanych w Unii Europejskiej.

Wśród nowych zapisów wymieniają wprowadzenie regulacji normujących sytuację pracowników przedsiębiorstw likwidowanych i przekształcanych, wprowadzenie zasady, zgodnie z którą, należności z tytułu wynagrodzeń za pracę mają pierwszeństwo przed innymi zobowiązaniami przedsiębiorstwa oraz nowe, elastyczniejsze rozwiązania dotyczące umów o pracę na czas określony.

Zwracają uwagę, że po raz pierwszy ustanowiono obowiązek respektowania przez pracodawcę czci i godności pracownika. W razie naruszenia tego obowiązku, zatrudniony ma prawo do odszkodowania za szkody moralne.

Główną zasadą nowego kodeksu, twierdzą projektodawcy, jest optymalne zrównoważenie interesów pracodawców i pracowników. Utrzymane zostaną już obowiązujące standardy socjalne, a uchwalenie ustawy nie naruszy postanowień konstytucji, zakazujących ograniczania istniejących praw i swobód obywateli.

Kodeks kapitału

Krytycy projektu mają odmienną opinię. Ich zdaniem nowy kodeks, to dzieło oligarchów mające zapewnić im pełną swobodę działania i pozbawić pracowników realnej ochrony przed samowolą pracodawców.

– Ustawodawstwo pracy to zawsze pewna równowaga pomiędzy prawami pracownika i pracodawcy, których interesy są diametralnie różne. W nowym kodeksie równowaga nie istnieje. Nastąpiło wzmocnienie praw pracodawców i osłabienie praw pracowników – uważa Paweł Rozenko z Ukraińskiego Centrum Badań Ekonomicznych i Społecznych im. Razumkowa. Podkreśla, że uchwalenie nowego kodeksu nie tylko nie rozwiąże istniejących problemów, ale w dodatku wykreuje nowe.

Zdaniem Antoniny Nagornej z Instytutu Medycyny Pracy, niektóre z proponowanych zmian naruszają procesy odnowy organizmu i mogą doprowadzić do zwiększenia liczby osób cierpiących na choroby zawodowe. Tymczasem już dziś co trzeci Ukrainiec nie dożywa wieku emerytalnego.

– To w ogóle nie jest kodeks pracy, to kodeks kapitału – podsumowuje proponowane regulacje szef Komitetu Ekonomistów Ukrainy, Andrij Nowak.

Nowy kodeks pracy wprowadza pojęcie „normatywnego aktu pracodawcy” wydawanego przez niego samodzielnie. Takie akty mają mieć decydujące znaczenie, gdy nie zawarto układu zbiorowego. Zdaniem ekspertów prawa pracy jest oczywiste, że pracodawcy nie będą zawierać układów zbiorowych wiążących im ręce, skoro ustawodawca daje im prawo samodzielnego decydowania o sytuacji pracowników. Co ciekawe, wydawane przez pracodawcę regulacje zastępujące układ zbiorowy, będą mogły być przez niego bezkarnie naruszane. Kodeks przewiduje kary finansowe wyłącznie za łamanie postanowień układu zbiorowego, a nie aktów go zastępujących.

Szereg zapisów radykalnie zmienia zasady dotyczące czasu i warunków pracy.

W nowym kodeksie wprowadzono zapisy, pozwalające pracodawcy praktycznie dowolnie wydłużać czas pracy. Normy np. 48 godzinny tydzień pracy i 12 godzinny dzień pracy wcale nie muszą oznaczać wartości granicznych. Pracodawca mógłby je zwiększyć, jeśli specyfika wykonywanych czynności przewiduje, że przez jakiś czas pracownik pozostaje w stanie oczekiwania, albo gdy zapewni zatrudnionemu przerwę w pracy na odpoczynek. Projekt kodeksu nie zawiera za to żadnych regulacji dotyczących wynagrodzenia za dodatkowe godziny, co jak podkreślają krytycy, w ukraińskiej praktyce może oznaczać konieczność świadczenia darmowej pracy.

Nowy kodeks, w odróżnieniu od dzisiaj obowiązującego, zezwala pracodawcy bez ograniczeń żądać świadczenia pracy w godzinach nocnych od osób mających dzieci w wieku poniżej 15 lat, w tym samotnych matek, od rodziców dzieci niepełnosprawnych i pracowników, którzy opiekują się obłożnie chorym członkiem rodziny. Co prawda taka praca mogłaby się odbywać wyłącznie za zgodą pracownika, ale jak zauważają eksperci, trudno sobie wyobrazić by pracownik,  postawiony przed wyborem „albo pozostawi dziecko bez opieki, albo utraci możliwość wykarmienia go”, nie zgodził się na żądanie pracodawcy. Co więcej, rodzice samotnie wychowujący dzieci mieliby stracić szczególną ochronę – będzie można ich zwalniać z pracy na takich samych zasadach, jak pozostałych zatrudnionych.

Pracownicy stracić mają prawo do dodatkowego urlopu na cele szkoleniowe. Na przygotowanie do egzaminów studiujący zaocznie będą musieli poświęcić urlop.

Obecnie przepisy zobowiązują pracodawców by 4 proc. załogi stanowili inwalidzi. Według nowego kodeksu liczbę miejsc pracy chronionej ustalać mają samodzielnie władze lokalne, a te zależne są od oligarchów. W praktyce to oni będą zatem decydować czy, i ilu niepełnosprawnych muszą zatrudnić.

Skryta inwigilacja

Na pracowników nałożony ma zostać obowiązek zachowania „tajemnicy handlowej”, jednak autorzy projektu nie precyzują co pod tym pojęciem się kryje. Równie dobrze pracodawca będzie mógł więc uznać za tajemnicę wysokość wypłacanego wynagrodzenia. A to uniemożliwi pracownikom występowanie bez zgody pracodawcy o kredyt bankowy – informacja o zarobkach jest podstawą ustalania zdolności kredytowej.

Pracodawca uzyskać ma prawo do kontroli wykorzystania przez pracownika środków technicznych firmy, jeśli jest to uzasadnione specyfiką produkcji. Musi jedynie poinformować wcześniej pracownika o zamiarze takich kontroli. Jak zauważają krytycy projektu, zapis nie precyzuje jednak co należy rozumieć jako „specyfikę produkcji”, a to daje pracodawcom pełną swobodę inwigilacji załogi. Podkreślają także, że brak jest jakichkolwiek zapisów, które regulowałyby zasady postepowania z uzyskaną w ten sposób informacją i odpowiedzialność pracodawcy za jej użycie.

Zakładowe komisje rozjemcze, rozstrzygające dotąd większość sporów pracowniczych, praktycznie utraciłyby znaczenie. Według nowego kodeksu wykonanie ich decyzji będzie dla pracodawcy dobrowolne. Co więcej spory pracownicze, zamiast jak do tej pory większością głosów, teraz miałyby być rozstrzygane w drodze zgody wszystkich członków komisji uczestniczących w posiedzeniu. To daje pracodawcy możliwość swobodnego blokowania rozstrzygnięć.

Za to pracodawca uzyskałby uprawnienia quasi-sądu – oskarżyciela i sędziego jednocześnie. Nowy kodeks pozwala mu samodzielnie oceniać, czy pracownik wyrządził mu szkodę, a także ją wyceniać i egzekwować jej pokrycie. Materialna odpowiedzialność pracownika, która teraz dotyczy tylko kadry kierowniczej, ma być rozszerzona na wszystkich zatrudnionych. Zdaniem ekspertów, jeśli np. w trakcie produkcji zepsuje się maszyna, pracodawca będzie mógł obciążyć pracownika kosztami jej naprawy i przestoju. Wystarczy, że uzna go odpowiedzialnym za awarię.

Krytycy kodeksu zwracają również uwagę, że brak w nim określenia statusu zakładowych organizacji związkowych. Zapisy nie precyzują też, kto może reprezentować pracownika, jeśli w firmie działa kilka organizacji związkowych. Pracodawca mógłby sam w takiej sytuacji wybierać z kim łatwiej mu się porozumieć, niewykluczone jest także, że będzie inspirował powstawanie  „sterowanych” związków zawodowych, by utrzymać fikcję konsultacji – zauważają.

Nowy kodeks w dużej mierze  po prostu zalegalizuje praktyki stosowane już od dawna przez ukraińskich pracodawców. Fatalne warunki pracy i ograniczanie praw pracowników to dzisiaj norma, nie wyjątek.

Radio Swoboda opisało niedawno przypadek dozorcy z wyższej uczelni, w położonym na południu Ukrainy Chersonie. Jego zmiana trwa dobę, jednak kierownictwo nie zapewnia mu nawet dostępu do toalety. Po wodę na herbatę stróż musi chodzić do sąsiedniej kawiarni licząc, że nie zostanie to uznane za nieuzasadnione opuszczenie miejsca pracy, a potrzeby fizjologiczne załatwia w pobliskich zaroślach. Za pracę dostaje tysiąc hrywien, o 130 mniej niż wynosi oficjalna płaca minimalna. Na wszelki wypadek jego zwierzchnik straszy go od czasu do czasu, że zbiera na niego „teczkę” i jeśli nie będzie posłuszny zostanie zwolniony, bo na jego miejsce czeka kolejka chętnych.

Plagą rynku pracy stały się też bezpłatne „staże”. Nowo przyjęty pracownik musi często bez umowy odpracować nawet do kilku tygodni, zanim „zasłuży” na prawo do zarobków. Z darmowej pracy „stażystów” masowo korzystają m.in. działające na Ukrainie banki. Absolwenci kierunków finansowych powszechnie pracują w nich bezpłatnie całymi miesiącami licząc na to, że uda im się dostać etat.

Zdaniem cytowanego przez Radio Swoboda szefa związku zawodowego „Obrona sprawiedliwości”, Wiktora Starana, „pracownicy nie mają żadnych szans z powodu zmowy władzy i pracodawców. Najwięksi pracodawcy są przecież jednocześnie przedstawicielami władzy”.

Kodeks może być nawet wykorzystywany w celach politycznych. Pozwoli bowiem, jak podkreślają jego przeciwnicy, na narzucenie przez pracodawcę pracownikom obowiązku mówienia w pracy w określonym języku. Na przykład w Doniecku czy Ługańsku pracodawca, czyli miejscowe władze, może nakazać przedszkolankom i nauczycielom porozumiewanie się w pracy wyłącznie po rosyjsku, a ukraiński sprowadzić do „rezerwatu” – jedynie języka wykładowego.

Protesty nieuchronne

Ukraińscy eksperci przestrzegają, że niejednoznaczność zapisów kodeksu i jego przechył w stronę pracodawców zakończyć się może rozruchami ulicznymi. Ostrzejszymi nawet od tych, jakie ogarnęły Ukrainę jesienią 2010 r., po uchwaleniu przez parlament kodeksu podatkowego, faworyzującego oligarchów kosztem reszty przedsiębiorców.

Na ulice ukraińskich miast wyszły wtedy setki tysięcy drobnych przedsiębiorców i osób prowadzących działalność gospodarczą. Po dwóch miesiącach nieustających demonstracji i strajków władze musiały ustąpić i uchyliły, niekorzystne dla większości przedsiębiorców, zapisy.

Tym razem może być znacznie gorzej. Z badań społecznych wynika, że już niemal co drugi dorosły mieszkaniec Ukrainy gotowy jest wziąć udział w protestach ulicznych o podłożu socjalnym. Z powodów politycznych zrobiłoby to zaledwie kilkanaście procent.

Prorządowa FPU już zorganizowała akcję poparcia dla nowego kodeksu pracy. Jak informuje na swojej stronie internetowej – kolektywy robocze i lokalne komórki związkowej centrali rozesłały do prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, spikera ukraińskiego  parlamentu oraz parlamentarzystów telegramy z prośbami i żądaniami przyjęcia nowego kodeksu.

Jednak wydaje się, że poparcie FPU niewiele władzom pomoże. Centrala związkowa ma dziś na Ukrainie renomę mniej więcej taką, jak Centralna Rada Związków Zawodowych w Polsce w 1980 r. I kojarzona jest bardziej z prywatyzowaniem atrakcyjnie zlokalizowanych związkowych sanatoriów, pozostałych jeszcze z czasów ZSRR, niż z obroną praw pracowniczych.

Przeciw kodeksowi jest za to opozycyjna Konfederacja Wolnych Związków Zawodowych Ukrainy (KWPU). Pod koniec maja, wraz z przedstawicielami 70 organizacji społecznych, jej członkowie protestowali przed siedzibą ukraińskiego parlamentu. Sprzeciw dotyczył zarówno planów przyjęcia kodeksu pracy, jak i wiązanego z nim projektu radykalnie ograniczającego prawo do zgromadzeń. – Z jednej strony, poprzez nowy kodeks pracy władze próbują ostatecznie utrwalić niewolniczą pozycję pracowników najemnych, z drugiej strony próbują nie pozwolić ludziom na wyrażanie swojej opinii, nie dając im możliwości zebrania się i pikietowania siedzib władz – komentował  Mychajło Wołynec, przewodniczący KWPU i  deputowany opozycyjnej „Batkiwszczyny” byłej premier Julii Tymoszenko.

Służba Praworządności

Ukraińskie władze mają świadomość narastającego konfliktu.

– Nie przyjmowałbym teraz tego kodeksu. Potrzebujemy spokoju. Zrobiłbym to po wyborach – oznajmił niedawno wicepremier Sergiej Tyhypko. Termin wyborów parlamentarnych wyznaczono na październik

Deputowani Partii Regionów przygotowali zaś projekt ustawy powołującej do życia nową zmilitaryzowaną strukturę – Państwową Służbę Praworządności, której zadaniem miałoby być tłumienie protestów społecznych. PSP, która zyskała już potoczne nazwy „żandarmerii” i „prywatnej armii” Wiktora Janukowycza, miałaby działać w razie masowych niepokojów ulicznych i konfliktów granicznych, a także walczyć z terroryzmem, prowadzić walkę z nielegalnymi ugrupowaniami zbrojnymi i zabezpieczać wprowadzenie stanu wyjątkowego i wojennego. Szefów nowej struktury mianować miałby bezpośrednio prezydent Ukrainy. Na potrzeby nowej struktury terytorium Ukrainy podzielone ma zostać na okręgi wojskowe.

Członkowie nowej formacji będą mogli samodzielnie, bez udziału milicji, patrolować ulice, sprawdzać dokumenty, występować do sądów o ukaranie, zatrzymywać do kontroli pojazdy, zatrzymywać i przesłuchiwać podejrzanych. Uzyskają prawo wchodzenia do pomieszczeń prywatnych i dokonywania przeszukań bez zgody sądu, a także uprawnienia do blokowania wydzielonych terytoriów kraju i likwidowania zbrojnych powstańców, w razie stawiania przez nich oporu. Będą mogli także prowadzić działania bojowe z użyciem czołgów i lotnictwa. Liczebność nowych jednostek miałaby wynieść od 27 do 33 tys. funkcjonariuszy.

– Projekt jest idealny. Nie ma wątpliwości, że Rada Najwyższa go przyjmie. Przecież niebezpieczeństwo obalenia konstytucyjnego ładu, tak jak to było w 1991 r. przy rozpadzie ZSRR, albo w 2004 r. podczas pomarańczowej rewolucji, istnieje zawsze – przekonuje jeden z inicjatorów ustawy, deputowany Partii Regionów Wasilij Hrycak.

Michał Kozak, ObserwatorFinansowy.pl

Otwarta licencja

http://www.obserwatorfinansowy.pl/wp-content/uploads/2013/12/Otwarta-licencja.png