Tarcia na linii MFW – ukraiński rząd nabierają na sile. Fundusz chce, by władze realnie zwalczały korupcję w swoich szeregach, i uzależnia od tego dalszą współpracę. Rząd, który bez problemów przerzucał kolejne wymogi MFW na obywateli, teraz – gdy przyszła kolej na ludzi władzy – staje okoniem.
Nie potrzebujemy pieniędzy Międzynarodowego Funduszu Walutowego – oznajmił w listopadzie ukraiński minister finansów Ołeksandr Daniluk.
„Katastrofy nie będzie. Transza MFW nie trafia do budżetu, tylko uzupełnia rezerwy banku centralnego. Następna nie będzie wyjątkiem. Nawet jeśli jej nie dostaniemy w tym roku, nie będzie potrzeby szukania pieniędzy, by ją zastąpić – komentował na posiedzeniu rządu 21 listopada.
Reakcję ministra wywołał komunikat wydany przez MFW w podsumowaniu prac ekipy ekspertów funduszu, którzy wizytowali Kijów na początku listopada.
„Szczególnie zdecydowane kroki powinny zostać podjęte w sferze walki z korupcją, która pozostaje najczęściej wskazywaną przeszkodą w prowadzeniu biznesu w Ukrainie. Niezależnie od postępu w tworzeniu nowych instytucji, włącznie z Narodowym Biurem Antykorupcyjnym i publikacją deklaracji majątkowych wysoko postawionych urzędników, na poważne rezultaty w karnym ściganiu i ukaraniu osób skorumpowanych, a także odzyskiwaniu [zdefraudowanych] środków, jeszcze należy poczekać” – oświadczył MFW. Nad Dnieprem odebrano to jako żądanie „wsadzania za kraty” uprzywilejowanych ludzi z obozu władzy.
Kijów miał nadzieję usłyszeć pozytywną decyzję o przyznaniu kolejnej transzy w ramach programu wsparcia makroekonomicznego zatwierdzonego w 2014 r. obliczonego na 17,5 mld dolarów. Do dziś Ukraina wykorzystała z niego 7,7 mld dolarów. Ceną były drastyczne cięcia socjalne i „reforma taryfowa” – sięgające kilkuset procent podwyżki cen gazu ziemnego i elektryczności rujnujące domowe budżety Ukraińców. Ukraina oczekiwała na 1,3 mld dolarów z MFW do końca tego roku.
Lekko już nie będzie
„Władze liczyły na to, że usłyszą pozytywną decyzję. Ale odpowiedzią MFW było wyraźne >>nie<<. Fundusz jest zazwyczaj dyplomatyczny w swoich stanowiskach, jednak tym razem retoryka po zakończeniu misji zabrzmiała niezwyczajnie ostro. MFW pokazał, że nie wierzy w plany ukraińskiej władzy dotyczące walki z korupcją. Obecnie widać coraz większą nieufność Funduszu do ukraińskiej władzy. Do tego MFW już nie mówi, kiedy jego misja znów przyjedzie do Kijowa, ale daje do zrozumienia, że nie będzie uczestniczył w grze, jeśli ukraińskie władze nie wezmą się za korupcję na poważnie” – komentował szwedzki ekonomista Anders Aslund z Atlantic Council.
O tym, że lekkie czasy dla rządzącej ekipy się skończyły, jest przekonany także ekspert ekonomiczny Centrum Razumkowa Wołodymyr Sydenko.
„Oświadczenie MFW świadczy o tym, że Ukrainie bardzo się przyglądają, a deklaracje majątkowe (pokazujące stan majątkowy ukraińskich polityków i urzędników będący owocem olbrzymiego poziomu ukraińskiej korupcji – przyp. MK) wywołały określone wrażenie w organizacjach międzynarodowych. Wątpliwe, by udało się uniknąć konsekwencji. Niewykluczone, że tę sprawę będzie podnosić nie tylko MFW, ale i Unia Europejska” – komentował.
Ukraina pod ścianą
Jego tezy znalazły już potwierdzenie w praktyce. Patrząc na efekty szczytu UE-Ukraina, który odbył się pod koniec listopada w Brukseli, widać, że wobec postawionej pod ścianą przez MFW Ukrainy unijni decydenci uzyskali mocną pozycję pozwalającą im otwarcie domagać się od władz w Kijowie niekorzystnych dla naszego wschodniego sąsiada decyzji.
Z żądaniem swobodnego eksportu surowego drewna łączącego się z rabunkową wycinką ukraińskich lasów wystąpiła jeszcze podczas wrześniowej wizyty w Kijowie komisarz UE do spraw handlu Cecilia Malmstroem.
Żeby Ukraina mogła otrzymać kolejną transzę kredytu Unii Europejskiej, musi spełnić dwa warunki – znieść moratorium na eksport nieprzetworzonego drewna wojną – wtórował jej pod koniec listopada ambasador UE w Kijowie Hugues Mingerelli. I dodawał kolejny warunek – Kijów ma wznowić wypłaty świadczeń dla emigrantów wewnętrznych z terenów objętych wojną.
Tymczasem, jak podnoszą w Kijowie, zdecydowana większość występujących o wsparcie mieszkańców okupowanego przez prorosyjskich bojówkarzy fragmentu Donbasu to fikcyjni przesiedleńcy. W rzeczywistości na stałe przebywają na terytorium, które nie jest kontrolowane przez władze w Kijowie, ale są jedynie zarejestrowani w urzędach podlegających rządowi. Tym, którzy rzeczywiście wyjechali z okupowanych Donbasu i Krymu, świadczenia są wypłacane. Zgodnie z konwencją genewską o ochronie osób cywilnych podczas wojny to na okupancie spoczywa obowiązek utrzymania ludności okupowanego terytorium. Przerzucenie go na Ukrainę ułatwia Rosji prowadzenie agresywnej polityki, przerzucenie ciężaru wojny na Kijów i ułatwienie życia dziurawemu rosyjskiemu budżetowi.
Sprzeczne opinie
W ocenie tego, czy Ukraina potrzebuje zachodniego wsparcia makroekonomicznego, podzieleni są nawet w wysokich kijowskich gabinetach.
Do ministra finansów negującego potrzebę kredytu MFW dołączył minister rozwoju gospodarczego i handlu Stepan Kubiw. Ocenia on, że Ukraina może obejść się bez 600 mln euro unijnego kredytu, bo tyle jest w stanie sama zarobić na przerobie drewna i różnicy w wartości eksportowanego surowca i pochodzących z niego produktów.
„Jeśli będziemy sami przerabiać surowiec w tym sektorze, to sami sobie zarobimy na dziesięć takich transzy, nie będziemy potrzebować żadnej pomocy makroekonomicznej – komentował.
Innego zdania jest szef rady ukraińskiego banku centralnego NBU Bohdan Danylyszyn.
„Mimo niejednoznacznego stosunku do pewnych żądań postawionych przez Fundusz naszemu krajowi uważam, że Ukraina w obecnej sytuacji nie może zrezygnować ze współpracy z MFW” – komentował w tekście opublikowanym przez tygodnik Dzerkało Tyżnia.
W przedstawionym przez niego czarnym scenariuszu, w którym Ukraina nie dostaje 1,3 mld dolarów czwartej transzy kredytu MFW i 600 mln euro od UE rezerwy, walutowe banku centralnego pozostaną na poziomie 15,5 mld dolarów, co – jak zaznacza Danylyszyn – nie pokrywa czterech miesięcy ukraińskiego importu. W dodatku w 2017 r. Ukraina ma do spłaty 2,5 mld dolarów kredytów, w tym miliard pożyczony kilka lat temu przez MFW.
„Tylko niepoprawny optymista może uważać, że nieotrzymanie kredytu MFW nie odbije się na sytuacji z kursem walutowym i cenami, jakie w pewnej mierze zależą od sytuacji kursowej” – przekonuje Danylyszyn.
Eksperci są mniej kategoryczni i zwracają uwagę nie tyle na finansowy, ile na prestiżowy aspekt współpracy z MFW.
Ukraina nie potrzebuje wsparcia MFW – ocenia tymczasem Witalij Szaran z Ukraińskiego Towarzystwa Analityków Finansowych. Jego zdaniem rząd i bank centralny powinny się skoncentrować na wykorzystaniu potencjału środków, które Ukraina już otrzymała.
„Zasobów finansowych mamy wystarczająco, dysponujemy jeszcze resztą trzeciej transzy z MFW, wsparciem makroekonomicznym UE i środkami z Banku Światowego. One są znacznie ważniejsze niż transza MFW, bo nie idą w całości na wzmocnienie rezerwy walutowej, ale część z tych pieniędzy może wesprzeć działalność operacyjną w realnym sektorze gospodarki” – przekonuje Szapran.
I przypomina, że kredyt MFW to nie bezpłatne pieniądze, ale pożyczka, którą kiedyś trzeba będzie spłacić.
Andrij Nowak, szef Komitetu Ekonomistów Ukrainy, uważa, że o ile z punktu widzenia stabilności makroekonomicznej kredyty Ukrainie nie są już potrzebne, o tyle dla Kijowa nie tyle ważne są pieniądze z MFW, ile sam fakt współpracy z funduszem.
„Krytycznie ważny jest dla nas sam fakt kontynuacji współpracy z MFW. Bo na MFW orientują się i inni nasi kredytodawcy, inwestorzy i partnerzy. W ślad za transzą MFW mamy gwarancje kredytowe USA na miliard dolarów, 600 mln euro od Komisji Europejskiej” – oceniał.
Mikheil Saakaszwili, były prezydent Gruzji, a obecnie lider ukraińskiego Ruchu Nowych Sił, twierdzi z kolei, że Ukraina powinna w ogóle zaprzestać współpracy z MFW.
„Ja się tak zastanawiam, dlaczego Europejczycy tak śmieją z nami rozmawiać ? Dlatego, że my zależymy od ich pieniędzy. Jeśli byśmy nie zależeli od jałmużny co pół roku od MFW, to Ukraina mogłaby znacznie silniej bronić swojej pozycji. Myśmy ich z Gruzji od razu wyprosili” – komentował sytuację z oświadczeniem misji MFW.
Znikające miliardy
Spór o sens współpracy z MFW pewnie prędko się nad Dnieprem nie zakończy, a tymczasem jak ujawnił szef komitetu do spraw polityki przemysłowej i przedsiębiorczości ukraińskiego parlamentu Wiktor Hałasiuk, nie do końca wiadomo, co stało się z już otrzymanymi przez Ukrainę 9 mld dolarów wsparcia makroekonomicznego z zachodnich instytucji finansowych.
„Otrzymałem nierzetelną odpowiedź od ministerstwa rozwoju gospodarczego i handlu dotyczącą wykorzystania międzynarodowej pomocy. Dane niepełne i nie w tym formacie, który pozwoliłby kompleksowo ocenić rezultaty i efektywność wykorzystania pomocy makroekonomicznej” – informował.
Jak ujawnił Hałasiuk, ministerstwo nie przedstawiło ani konkretnych kwot wydzielanych konkretnym podmiotom, ani listy projektów, jakie były realizowane z udziałem uzyskanych środków, brak także opisu przeprowadzonych działań i oceny ich efektywności. Niemożliwe jest więc dokonanie przez parlament kompleksowej oceny efektywności pozyskania, wykorzystania i monitoringu międzynarodowej pomocy makroekonomicznej dla Ukrainy – komentował parlamentarzysta.