Hrywna znów pada, bo to się opłaca

1199

Raptowne spadki wartości hrywny przy względnie stabilnych wskaźnikach makroekonomicznych to fenomen, nad którym głowią się ukraińscy ekonomiści. MFW ostrzega, że głębsza dewaluacja doprowadzi do wzrostu długu, który sprowadzi kraj na krawędź bankructwa.

Z poziomu 24,8 hrywien za dolara płaconych w sierpniu 2016 roku oficjalny kurs ukraińskiej waluty ustalony przez bank centralny NBU wyrósł w połowie stycznia do niemal 27,5. Kurs na rynku miedzybankowym – w sierpniu taki sam, jak oficjalny – w styczniu był już niemal 30 kopiejek wyższy od kursu NBU. Na czarnym rynku (który obsługuje dziś większość obrotu walutowego Ukrainy) za dolara w sierpniu płacono średnio 25 hrywien, w styczniu tego roku już ponad 29 hrywien. Tymczasem w budżecie na 2017 r. założono średnioroczny kurs hrywny do dolara na poziomie 27,2.

Punkty wymiany walut wyrasytają, jak grzyby po deszczu, a Ukraina powoli przechodzi w stronę dolaryzacji gospodarki. To tym łatwiejsze, że do kraju napływają miliardy dolarów i euro zarabianych przez emigrantów zarobkowych na Zachodzie.

„Rozhuśtać” hrywnę jest niezwykle prosto – ukraiński rynek walutowy jest dziś bardzo płytki – dzienne obroty na rynku miedzybankowym sięgają raptem 200-300 mln dolarów.

Na dewaluacji hrywny skorzystają oligarchiczne koncerny eksportujace niskoprzetworzone produkty – głównie metalurgia korzystająca z zasobów własnych i w małym stopniu zależna od dostaw komponentów z importu. Koszty produkcji denominowane w hrywnie maleją wprost proporcjonalnie do dewaluacji narodowej waluty (dewaluacja wyprzedza korektę cen na rynku wewnetrznym), zaś zyski liczone w walutach obcych pozostają na światowym poziomie. Na dewaluacji korzystają też rosyjskie banki dopuszczone przez kierownictwo NBU do wąskiego kręgu uprzywilejowanych na rynku miedzybankowym, odsprzedające potem stosunkowo niedrogo kupionego dolara z solidną marżą na otwartym rynku.

Dewaluacja rujnuje zaś małe i średnie przedsiębiorstwa działające na rynku wewnętrznym, negatywnie odbija się też na filarze ukraińskiego eksportu – sektorze rolno-spożywczym przynoszącym dziś 42 proc. wpływów z eksportu.

Jak oceniają analitycy rynku rolnego spadek wartości narodowej waluty oznaczać będzie wzrost kosztów zakupu importowanego materiału siewnego i środków ochrony roślin. W dalszej perspektywie oznacza to wzrost cen zebranych plonów, co uderzy w przetwórców zawężając marżę.

„W tych warunkach niektóre przedsiebiorstwa nie będa w stanie być konkurencyjne i istnieje ryzyko, że liczba producentów się zmniejszy” – ocenia Bohdan Szapował z Rady do spraw eksportu żywności.

NBU wciąż spokojny

Ukraiński bank centralny NBU co rusz podaje nowe, uspokajające wytłumaczenia. W listopadzie przekonywał, że gwałtowna dewaluacja hrywny to efekt zwiększonego zapotrzebowania na walutę w okresie przedświątecznym.

„Nie sądzę, że to duże ryzyko. W każdym razie mamy zwiekszony popyt na walutę, ale pod koniec roku ten trend powinien się zmienić dlatego, że ludność, z reguły, sprzedaje walutę, żeby kupić prezenty i przygotować się do Nowego Roku” – przekonywał wiceprezes NBU Ołeh Czuryj.

Wbrew zapewnieniom banku centralnego sytuacja wciąż się pogorszała. W połowie stycznia kurs na rynku międzybankowym zblizył się do 28 hrywien za dolara, a na czarnym rynku za amerykańską walutę płacono już 29 hrywien.

NBU znalazł kolejne wytłumaczenie. Tym razem, jak przekonywali odpowiedzialni za stan ukraińskiej waluty urzędnicy, winę ponosić mieli Amerykanie świętujący Dzień Martina Lutera Kinga.

Bez konsekwencji

W połowie stycznia NBU w końcu przyznał, że z hrywną są coraz większe problemy. 17 stycznia rada banku centralnego wydała zarządzenie, w którym nadal twierdzi, że postępująca dewaluacja hrywny to „zjawisko tymczasowe” i podkreśla, że „nie ma fundamentalnych czynników, które sprzyjałyby nakręcaniu procesów dewaluacji ”, jednak wydała zarządowi NBU szereg zaleceń mających ustabilizować sytuację:

  • prowadzenie monitoringu rynku walutowego i ryzyk stabilności waluty narodowej, w szczególności dotyczących osiagnięcia celów inflacyjnych i stabilności finansowej,
  • przeprowadzenie gruntownej analizy wpływu dynamiki czynników sezonowych na poziom popytu i podaży walut obcych na rynku miedzybankowym i opracowanie mechanizmów obronnych w celu łagodzenia wahnięć kursu związanych z czynnikami sezonowymi,
  • stosowanie różnorodnych form interwencji walutowych,
  • prowadzenie aktywnej polityki informacyjnej wyjaśniającej przyczyny wahań na rynku walutowym,

Rząd i NBU powinny zaś wspólnie:

  • wzmocnić koordynację podczas prognozowania wpływów i wydatków budżetu, omawiania w parlamencie projektów ustaw dotyczących działalności bankowej i regulacji walutowych,
  • podjąć działania na rzecz równomiernego zwracania firmom nadpłaconego prez nie podatku VAT tak, by równomiernie rozłożyć w czasie napływ hrywny na rynek.

Niemal równocześnie jednak bank centralny pod koniec stycznia zapowiedział działania, które jeszcze bardziej uderzą w narodową walutę. Zamiast zapełniać rynek dolarem i w ten sposób wspierać padającą hrywnę NBU zabierze z niego walutę do skarbca zwiększając jeszcze bardziej jej niedobór w obrocie.

„Zadania te same – kapitalizacja banków, akumulacja rezerw walutowych, liberalizacja rynku walutowego. W zeszłym roku wykupiliśmy z rynku 1,6 mld dol., w pełni wykonujac zobowiązania NBU zawarte w programie współpracy z MFW. W 2017 r. chcemy akumulować nie mniej niż 1,5 mld dol.” – poinformował  wiceprezes NBU Ołeh Czupryj w wywiadzie dla agencji LigaBiznesInform.

Przyczyn brak a dewaluacja jest

W Ukrainie dewaluacja hrywny ma sztuczny charakter – przekonuje szef Komitetu Ekonomistów Ukrainy Andrij Nowak.

„Sztuczna dewaluacja ma za zadanie osiągnięcie efektu inflacyjnego, dzięki czemu napełniają się nominalnie budżet państwa i budżety lokalne. Dzięki niej zaspokajane są też apetyty eksporterów – głównych grup finansowo-przemysłowych i „właścicieli” reprezentowanych w parlamencie sił politycznych” – komentował.

W jego ocenie od ponad roku nie ma ekonomicznych podstaw do dewaluacji hrywny. To efekt znaczącego wsparcia makroekonomicznego z Zachodu i transferów walutowych płynących od emigrantów zarobkowych, w wyniku których osoby fizyczne sprzedały na rynku 2,5 mld dolarów więcej niż kupiły.

W ocenie Ołeha Ustenki z Fundacji Blazera, za spadek wartości hrywny odpowiada NBU, który robi taktyczne pomyłki i skupuje walutę zamiast uspokajać rynek i stabilizować kurs.

„Im słabsza hrywna, tym łatwiej pokryć wydatki budżetu, wykupić dolar u eksporterów i spłacić dług wobec MFW. O rozwoju nie ma mowy” – komentujebiznesowa gazeta Diełowa Stolica.

Autorzy analizy zwracają uwagę na inflacyjno-dewaluacyjny model napełniania ukraińskiego budżetu. Inflacja i dewaluacja po obaleniu Janukowycza wykorzystywana jest przez rząd jako własciwie jedyny sposób łatania dziurawego budżetu państwa. Rachunki się zgadzają, tyle, że takie działania zabijają ukraińska gospodarkę a w konsekwencji napędzają dalsze potrzeby dewaluacyjne, bo pieniadze na pokrycie wydatków trzeba skądś brać.

MFW: może być gorzej

W opublikowanej jesienią zeszłego roku analizie towarzyszącej projektowi memorandum między Ukrainą a Międzynarodowym Funduszem Walutowym eksperci Funduszu sugerują, że w 2017 r. w razie braku realnych reform gospodarki kurs hrywny do dolara może wynosić nawet 45,9 hrywny za dolara, a to spowoduje, że zadłużenie naszego wschodniego sąsiada sięgnie poziomu 116 proc. PKB. Wywołany tym szok dla gospodarki doprowadzi, ich zdaniem, już rok później do sytuacji, w której Ukraina stanie się totalnym bankrutem – jej zadłużenie sięgnie 160 proc. PKB.