Ponad 400 mld hrywien strat przyniosła fala bankructw banków nad Dnieprem. Bankowa katastrofa, która zyskała już miano „bankopadu”, mocno uderzyła w całą gospodarkę.
W czerwcu trzynaście ukraińskich stowarzyszeń reprezentujących banki, ubezpieczycieli i instytucje finansowe działające nad Dnieprem opublikowało raport, z którego wynika, że w latach 2014-2016 w wyniku uznania 77 ukraińskich banków za niewypłacalne system bankowy naszego wschodniego sąsiada stracił 435 mld hrywien aktywów. Odpowiada to ok. 22 proc. PKB Ukrainy.
Zgodnie z wyliczeniami autorów raportu przedsiębiorstwa realnej sfery gospodarki straciły w zbankrutowanych bankach 82 mld hrywien swoich środków obrotowych, co stanowiło 25 proc. wzystkich środków biznesu ulokowanych w ukraińskich bankach (według stanu z 1 stycznia). Biorąc pod uwagę stan likwidowanych banków, większość z tej kwoty bezpowrotnie przepadła. Sprawia to, że ukraiński „bankopad” nie tylko skutkuje zmniejszeniem kredytowania gospodarki ze strony sektora bankowego, ale przez utratę przez biznes środków obrotowych prowadzi również do likwidacji wielu firm.
Według raportu z powodu fali bankowych bankructw kolejnych 2 mld hrywien straciły firmy ubezpieczeniowe, co grozi przeniesieniem kryzysu sektora bankowego do sektora ubezpieczeniowego. Miliard hrywien straciły fundusze inwestycyjne i niepaństwowe fundusze emerytalne. Przepadło też 25 mld hrywien ulokowanych w upadłych bankach przez samorządy lokalne.
Banki padają jak muchy
„Bankopad” rozpoczął się w lutym 2014 r. od upadku Brokbiznesbanku, przez który wyprowadzała z Ukrainy kapitały ewakuująca się ekipa Wiktora Janukowycza.
Tuż przed likwidacją, na początku 2014 r., Brokbiznesbank otrzymał gigantyczną jak na ten czas kwotę refinansowania (ok. 2 mld hrywien, czyli po ówczesnym kursie 250 mln dolarów), którą wyprowadzono za granicę. Na rachunkach banku przepadło 4,6 mld hrywien wkładów osób prawnych i 3 mld hrywien należących do klientów indywidualnych.
W 2014 r. zlikwidowano w sumie 32 banki, w 2015 w ich ślady poszło kolejne 33.
Od początku tego roku zbankrutowało już 15 ukraińskich banków, w których ulokowanych było 9 mld hrywien oszczędności osób fizycznych. Fundusz Gwarantowania Wkładów Osób Fizycznych (FGWFO), odpowiednik polskiego Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, zrekompensuje poszkodowanym 7,3 mld hrywien. Łączna kwota wypłat dla klientów wszystkich zlikwidowanych od 2014 r. banków sięga już niemal 79 mld hrywien, czyli 3 mld dolarów. Fundusz tych pieniędzy nie ma, więc żeby zrealizować zobowiązania, trzeba je będzie wziąć z budżetu państwa.
W wyniku „bankopadu” na ukraińskim rynku zostały 102 banki.
Ukraińcy nie pozostali biernie czekać na rozwój wydarzeń. Według orientacyjnych szacunków, ratując swoje oszczędności, wycofali z banków 70 mld hrywien i 16 mld dolarów. Większość narodowej waluty trafiła potem na rynek, nakręcając falę dewaluacji hrywny.
Ukrainę czekać może jeszcze jedna fala likwidacji banków. Do lipca przyszłego roku muszą one uzupełnić swój kapitał do co najmniej 200 mln hrywien. Tymczasem według danych na koniec marca aż 53 pozostające jeszcze na rynku banki mają kapitał niższy niż przyszłe minimum i wiele z nich nie będzie w stanie go uzupełnić.
W ocenie członka zarządu OTP Banku Tarasa Proca po fali bankructw 95 proc. kapitału bankowego w Ukrainie przypada na 22 duże banki, więc nawet jeśli dojdzie do masowych likwidacji drobnych banków nie wpłynie to już znacząco na stabilność rynku. Gorzej z samopoczuciem klientów – drobne banki choć przypada na nie zaledwie 5 proc. kapitału akumulują aż 45 proc. depozytów.
Ekspert Fundacji Blazera Ołeh Ustenko przestrzega przed negatywnymi skutkami sytuacji sektora bankowego dla całej ukraińskiej gospodarki.
– Wszystko. co odbywa się w finansowym, bankowym środowisku. uderza rykoszetem w gospodarkę. Główny warunek jej efektywnego działania to zaufanie. U nas go nie ma. Wszyscy rozumieją, że dowolna umowa, dowolne gwarancje mogą być nic niewarte, wykonanie jakichkolwiek zobowiązań może być wstrzymane, jeśli tylko jednej ze stron zechce się naruszyć umowę. Wszyscy przy tym rozumieją, że system sądowy jest słaby i łatwo poddaje się wpływom, więc na sprawiedliwe wyroki trudno liczyć – komentował.
Mychajliwski wstrząsnął Ukrainą
O ile do bankructw banków Ukraińcy zdążyli się przez ostatnie dwa lata nieco przyzwyczaić, o tyle upadek banku Mychajliwski, do którego doszło latem tego roku, nawet jak na Ukrainę był szokujący.
Kierownictwo banku oszukało kilkadziesiąt tysięcy swoich klientów, namawiając ich, by lokowali swoje depozyty nie w samym banku, gdzie podlegałyby one ochronie prawa bankowego, ale w powiązanej z bankiem firmie inwestycyjnej, gdzie pieniądze klientów pozbawione były jakiejkolwiek ochrony. A wszystko to na oczach ukraińskiego banku centralnego NBU, który na machinacje nie reagował.
Dziś kierownictwo NBU przekonuje, że nie miało pojęcia o machinacjach Mychajliwskiego. Zdaniem analityka bankowego Erica Neumana te tłumaczenia są niewiarygodne. Już wiosną 2015 r. bank centralny zaliczył Mychajliwski do problematycznych banków, wprowadził do niego swojego zarządcę i nałożył wiele ograniczeń, które po kilku tygodniach – nie wiedzieć czemu – zdjął, umożliwiając kontynuację „cudów nad wkładami”.
Jak zwracają uwagę ukraińskie media, w machinacjach Mychajliwskiego uczestniczyła firma inwestycyjna powiązana z Platinium Bankiem, którego szefową była obecna wiceprezes banku centralnego Katierina Rożkowa. To właśnie w czasie, kiedy kierowała ona Platinium Bankiem, powiązane z nim firmy uczestniczyły w machinacjach.
Związki z wiceszefową NBU to niejedyne powiązanie Mychajliwskiego z obecnym kierownictwem ukraińskiego banku centralnego. Jak ujawniły media, w 2014 r. Mychajliwski szykował się do skupowania banków z problemami finansowymi. „Towary” wyszukiwała mu firma Inwestycyjny Kapitał Ukraina ICU obecnej szefowej NBU Walerii Gontariewej.
Pod koniec lipca kilkuset oszukanych klientów banku urządziło w centrum Kijowa demonstrację i zablokowało ruch uliczny, domagając się od prezydenta i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, by „wpłynęli na sytuację”.
Szefowa NBU Waleria Gontariewa przekonywała w wywiadzie udzielonym mediom, że sytuacja z Mychajliwskim, Platinium i jej zastępczynią to zwyczajny zbieg okoliczności.
NABU kontra bankopad
Aferą z ukraińskim systemem bankowym zajęło się w lipcu tego roku Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU). Wszczęło ono postępowanie w sprawie wyprowadzenia z ukraińskiego systemu bankowego w latach 2014-2015 (za pośrednictwem austriackiego Meinl Banku) 12 mld hrywien udzielanych przez bank centralny w ramach refinansowania ukraińskich banków.
Na liście banków, których kierownictwo miało defraudować pieniądze banku centralnego, są zbankrutowane Delta Bank, Kijowska Ruś, Awtokrazbank, Miejski Komercyjny Bank, Piwdenekonombank, Terra Bank, Chreszczatyk, Finanse i Kredyt.
Meinl Bank, jak podają źródła ukraińskie, już w 2012 r. występował w podejrzanych przepływach finansowych. Krótko przed bankructwem wyprowadzono z niego kapitał niewielkiego ukraińskiego banku Tawrika – w sumie 26 mln dolarów.
Dziś NABU oskarża kierownictwo ukraińskiego banku centralnego – zarówno obecne, jak i poprzednika Natalii Gontariewej Stepana Kubiwa powołanego na szefa NBU wiosną 2014 r. – o zmowę z szefami upadłych banków komercyjnych.
7
Zdaniem szefa Komitetu Ekonomistów Ukrainy Andrija Nowaka katastrofa ukraińskiego systemu bankowego to wina nie tylko samych banków, ale również tego że pozostaje on polem walki polityków o wpływy gospodarcze.
– Ponad jedna trzecia likwidowanych banków była w pełni zdolna do życia. Ich bankructwa były sztuczne. W ciągu ostatnich dwóch lat bank centralny, zamiast zaprowadzać porządek na rynku, działa jak instrument realizacji zleceń ze strony grup finansowo-przemysłowych kontrolowanych przez władze. Wszystko, co odbywa się z bankami, odbywa się w ich interesach – oceniał Andrij Nowak na łamach tygodnika Korrespondent, przekonując, że sytuacji w ukraińskim systemie bankowym nie da się już naprawić bez radykalnych zmian całego systemu władzy.
Jako jeden z przykładów Nowak podaje komunalny bank Chreszczatyk, który zbankrutował wiosną tego roku w ciągu kilku dni, pozostawiając na lodzie tysiące klientów. Rzeczywistym powodem podjętej przez NBU decyzji o likwidacji były nie problemy natury finansowej, ale konflikt pomiędzy głównymi akcjonariuszami – władzami miejskimi Kijowa dysponującymi 25 proc. akcji i prywatnym inwestorem, do którego należało 37 proc. akcji.
W ciągu kilku dni komunalne przedsiębiorstwa podległe władzom miejskim Kijowa wycofały swoje depozyty. Przeniosły je do Międzynarodowego Banku Inwestycyjnego należącego do Petra Poroszenki i banku Kredyt Dnipro, którego właścicielem jest zięć byłego prezydenta Leonida Kuczmy oligarcha Wiktor Pinczuk. Doprowadziły w ten sposób do sytuacji, w której bank nie mógł dłużej wypełniać swoich zobowiązań.
Akcja ta sparaliżowała wypłaty dla podległej władzom miejskim sfery budżetowej Kijowa i zrujnowała ok. 19 tys. drobnych przedsiębiorców, który ufając komunalnemu bankowi mieli w nim rachunki swoich firm. W ocenie ekspertów bankructwo Chreszczatyka odbiło się negatywnie na ratingu ukraińskiej stolicy. W rozgrywce oligarchów nie miało to jednak znaczenia.