Co dalej z ukraińskimi gazociągami?

832

Po kilku latach przymiarek Ukraina wypełniła swoje zobowiązanie z umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską i rozdzieliła funkcje transportu gazu i jego sprzedaży. Wciąż nie jest jasne, czy i na jakich zasadach będzie odbywać się tranzyt gazu rosyjskiego, bo umowa wygasa z końcem roku, a nowej nie ma.

W połowie września ukraiński rząd ostatecznie zatwierdził przeprowadzenie unbundlingu, czyli zgodnego z wymogami trzeciego pakietu energetycznego UE rozdzielenia funkcji sprzedawcy gazu ziemnego i operatora gazociągów, które na razie łączy państwowy koncern Naftohaz Ukrainy. Wszystko wskazuje na to, że tym razem rzeczywiście do takiego rozdziału dojdzie.

Trudna droga do podziału

Pierwsza decyzja o unbundlingu zapadła jeszcze pod koniec 2016 r. Utworzony został niezależny, państwowy operator, który miał przejąć na początku zeszłego roku ukraińskie rurociągi. Ostatecznie, na wniosek kierownictwa Naftohazu, nie doszło do rozdzielenia funkcji, z powodu toczącego się przed Trybunałem Arbitrażowym w Sztokholmie sporu z rosyjskim Gazpromem. Arbitraż nie zgodził się na przekazanie przez Naftohaz praw z kontraktu na tranzyt rosyjskiego gazu bez zgody Gazpromu.

Wiosną tego roku ukraiński rząd ustalił sposób rozdzielenia funkcji sprzedającego i operatora. Naftohaz chciał unbundlingu gdzie sieć gazociągowa pozostawałaby jego własnością i pracowałby niezależny operator. Rząd zdecydował się na przyjęcie zasady Ownership Unbundling, zgodnie z którą sieć gazociągów zostanie przekazana odrębnemu podmiotowi i możliwe jest wejście inwestorów zagranicznych, gotowych wyłożyć środki na modernizację istniejącej jeszcze od czasów ZSRR i mocno zdekapitalizowanej infrastruktury.

Zgodnie z zatwierdzonym planem 1 stycznia 2020 r., wraz z wygaśnięciem kontraktu na tranzyt rosyjskiego gazu zawartego dziesięć lat temu przez Naftohaz i Gazprom, spółka Operator GTS Ukrainy wyjdzie ze składu grupy Naftohaz i rozpocznie samodzielną działalność w przejętych gazociągach.

W Naftohazie taki stan ocenia się jako przejściowy – w przedstawionej przez kierownictwo firmy koncepcji docelowo zarządzanie ukraińską siecią gazociągów przejmuje z czasem zagraniczny inwestor. Miałoby to, jak przekonują władze spółki, zapewnić utrzymanie rosyjskiego tranzytu przez terytorium Ukrainy. W kwietniu tego roku Naftohaz podpisał porozumienie o utworzeniu grupy roboczej z pięcioma operatorami z UE: francuskim GRTgaz S.A., holenderskim N.V. Nederlandse Gasunie, włoskim Snam S.p.A., słowackim Eustream a.s. i belgijskim Fluxys S.A. W koncepcji Naftohazu to konsorcjum miałoby ostatecznie zarządzać tranzytowym gazociągiem.

Inne informacje napływają z ukraińskiego Ministerstwa Energetyki i Ochrony Środowiska, które poinformowało, że póki co jedynie rozważa wpuszczenie chętnych na inwestycje w ukraińskie gazociągi. „Na razie to tylko perspektywa, która jest tylko analizowana. Konkretnych rozmów z konkretnymi partnerami nie ma, ale jeśli ktoś wyrazi swoje zainteresowanie to, myślę że wypracujemy mechanizm współpracy” – agencje cytowały szefa resortu Ołeksija Orżela.

Jeszcze trudniejsze rozmowy o tranzycie

Tymczasem wciąż nie wiadomo, czy w ogóle będzie co przesyłać wydzielonymi gazociągami, ani na jakich warunkach. Z końcem roku wygasa umowa na tranzyt rosyjskiego gazu. 10 lat temu, pod naciskiem UE, której politycy straszyli wizją zamarzającej Europy, a media rozpisywały się o rzekomej kradzieży przez Ukrainę rosyjskiego gazu, Naftohaz zawarł skrajnie niekorzystny kontrakt z Gazpromem.

Ukraina złożyła stronie rosyjskiej propozycję zawarcia nowego kontraktu na 10 lat, zobowiązującego Gazprom do tranzytu 60 mld m sześć. gazu rocznie z możliwością zwiększenia o 30 mld m sześć. Rosyjski minister energetyki Aleksandr Nowak chce z kolei przedłużenia obecnego, niekorzystnego dla Ukrainy kontraktu, zamiast zawierać nową, długookresową umowę. Gazprom chce też, by Naftohaz zrezygnował z wygranych w Sztokholmie 2,56 mld dolarów. Ukraińcy o rezygnacji z już wygranej kwoty nie chcą słyszeć, są za to gotowi odpuścić Rosjanom żądanie rekompensaty w wysokości 11-14 mld dolarów z tytułu utraty wartości gazociągu.

W Moskwie wciąż liczą na odblokowanie Nord Stream 2 i zakończenie budowy TurkStream, które pozwoliłyby na rezygnację z tranzytu przez Ukrainę. W ocenie ekspertów nawet w sprzyjających warunkach zakończenie tych projektów zajmie przynajmniej dwa lata. Tymczasem Rosja liczyła, że zakończy te inwestycje przed końcem obecnego kontraktu z Ukrainą. Co więcej – Dania wciąż nie wyraziła zgody na to, by Nord Stream 2 przebiegał przez jej strefę ekonomiczną, a bez tego zakończenie budowy do końca tego roku jest niemożliwe. Dlatego teraz Rosja zastanawia się nad zmianą trasy przebiegu gazociągu, tak by ominąć Danię. Sytuacja Gazpromu jest jeszcze tym trudniejsza, że niedawna decyzja w sprawie rurociągu Opal radykalnie ograniczyła możliwość dostaw gazu do odbiorców z Unii Europejskiej istniejącym Nord Stream 1.

W tej sytuacji jedyne, na co wstępnie zgadzają się obie strony, to oparcie przyszłego kontraktu na regulacjach unijnych, jak wynika z informacji wiceprzewodniczącego komisji europejskiej Marosza Szefowicza.

Słabe ogniwo – UE

W ocenie Margaryty Assenowej z Jamestown Foundation to Ukraina ma dziś przewagę nad Rosjanami. „Rzeczywistość jest taka, że na razie Gazprom nie ma innego wariantu niż wykorzystywanie terytorium Ukrainy dla tranzytu” – ocenia.

Podobnego zdania jest ekspert energetyczny Giennadij Riabcew, choć zwraca uwagę, że w krytycznym momencie zachodnim partnerom mogą puścić nerwy i w efekcie mogą zachować się nielojalnie wobec Kijowa, podobnie jak to miało miejsce dziesięć lat temu.

Generalnie Ukraina nie potrzebuje nowej umowy tranzytowej z Rosją. Rosja bez Nord Stream 2 nie może transportować gazu do Europy bez Ukrainy. Kreml nie chce się jednak zgodzić na kontrakt zaproponowany przez Kijów. „Europa biernie się przygląda, ale zbliża się sezon zimowy i musimy zrozumieć, że Europa, która w pierwszej kolejności kieruje się własnymi interesami, potrzebuje rosyjskiego gazu i może naciskać na Ukrainę, żebyśmy zgodzili się na niekorzystny kontrakt. W zbiornikach mamy 19 mld m3 gazu i jeśli Rosja przerwie tranzyt to Kreml będzie krzyczał, że UE zamarza z powodu Ukrainy. Zachodni liderzy mu przytakną” – oceniał Riabcew.

Pojawiają się też komentarze, że to bardziej Europa i Rosja potrzebują ukraińskiej sieci gazociągów niż sama Ukraina. „Aby ukryć tę zależność sąsiedzi często zajmują się szantażem. Ze strony Rosji – gra ceną, zmniejszanie wielkości tranzytu po to, żeby obniżyć ciśnienie w rurociągu, groźby przerwania dostaw. Ze strony Europy – żądania wypełnienia warunków wszystkich pakietów energetycznych, wsparte niewydawaniem transzy kredytów MFW i okresowe „zwijanie” współpracy przez EBOiR itp.” – przekonuje opiniotwórczy, kijowski serwis informacyjny censor.net.

Zimowe zapasy

Niezależnie od negocjacji w sprawie tranzytu Ukraina szykuje się do zimy i ewentualnej blokady gazowej ze strony Rosji. W podziemnych zbiornikach zmagazynowano 19 mld m sześć. gazu i dodatkowo Naftohaz zawarł umowę na dostawę 450 mln m sześć. w I kwartale 2020 r. Spółka zapewnia, że w odróżnieniu od 2009 r. przygotowała sieć gazociągów do pracy bez rosyjskiego tranzytu.

Do zerwania tranzytu przygotowani są także najwięksi, europejscy odbiorcy rosyjskiego gazu, którzy magazynują strategiczne zapasy. Ucierpieć na tym mogą, jak zauważają analitycy, państwa bałkańskie – Bułgaria, Macedonia Północna oraz Bośnia i Hercegowina. Nie mają ani własnych zdolności magazynowych, ani możliwości dostaw z alternatywnych, w stosunku do rosyjsko-ukraińskiego, kierunków. A zużywają w sumie 10 mld m sześć. gazu rocznie.

W kontekście ukraińsko-rosyjskiego sporu gazowego eksperci zwracają uwagę na znaczenie polsko-amerykańsko-ukraińskiego memorandum gazowego, w ramach którego obecne możliwości przesyłowe 1,5 mld m sześć. gazu rocznie mają wzrosnąć do 6 mld m sześć. w 2021 r. dzięki budowie interkonektora.

Nie zważając na nieuregulowaną sytuację z tranzytem, w kolejce po rosyjski gaz z ukraińskiej rury ustawia się Mołdawia, która we wrześniu otrzymała od Gazpromu zniżkę na błękitne paliwo. „Mamy wstępne porozumienie w sprawie przedłużenia obecnego kontraktu na dostawy rosyjskiego gazu, jednak czekamy na finał rozmów Ukrainy, UE i Rosji w sprawie tranzytu” – poinformował pod koniec września mołdawski prezydent Igor Dodon. Jako wariant awaryjny w Kiszyniowie rozważają uruchomienie rewersu na rurociągu łączącym Mołdawię z Rumunią.

Michał Kozak, “Obserwator Finansowy”

Otwarta licencja