Ukraina: budżet w czasach rewolucji

1073

Przyjęty w połowie stycznia przez ukraiński parlament budżet na 2014 r. niemal jednomyślnie krytykują wszyscy liczący się eksperci ekonomiczni znad Dniepru. A trwająca na Ukrainie rewolucja sprawia, że jakiekolwiek prognozy ekonomiczne stają się praktycznie niemożliwe.

– Rząd przygotował dziś jeden z najtrudniejszych budżetów. Ale mogę wszystkich zapewnić że budżet na 2014 rok będzie zbilansowany i realistyczny. Tak jak tego wymaga prezydent będzie on zorientowany socjalnie i znajdzie sie w nim istotne zwiększenie finansowego wsparcia dla regionów – oświadczył 19 grudnia zeszłego roku odwołany niedawno z funkcji premiera ukraińskiego rządu Nikołaj Azarow, przesyłając parlamentowi zatwierdzony przez radę ministrów projekt budżetu. Zapewnił jednocześnie, że budżet na 2014 r. „da impuls modernizacji, zwiększeniu konkurencyjności produkcji i poprawi klimat biznesowy w kraju”.

W swojej opinii Azarow jest jednak osamotniony jak nigdy.

Już sam proces przygotowania tegorocznego budżetu pokazuje, że zostanie on jedynie na papierze – zgodnie ocenia większość ukraińskich ekspertów ekonomicznych.

Budżetu jako takiego w rzeczywistości nie ma. Wiele z dochodowych części dokumentu to po prostu fatamorgana – komentuje Oleh Soskin ekonomista z kijowskiego Instytutu Transformacji Społeczeństwa.

W momencie przyjmowania projektu dokumentu w połowie grudnia 2013 roku rząd nie miał jednoznacznej opinii co do wysokości dochodów a ministerstwo finansów i ministerstwo rozwoju gospodarczego jak podawano nie były w stanie uzgodnić prognoz wysokości nominalnego PKB – ich oceny rozbiegały się o bagatela 50 mld hrywien, czyli przeszło 6 mld dolarów.

Tegoroczny ukraiński budżet zakłada, że PKB wzrośnie o 3,4 proc. jednak są to prognozy jak się wydaje całkowicie oderwane od rzeczywistości gospodarczej w jakiej znalazła się Ukraina. Ogłoszone pod koniec stycznia oficjalne szacunki Państwowej Służby Statystyki Ukrainy Ukrstatu mówią o tym, że gospodarkę opanowała stagnacja – PKB w prównaniu z 2012 r. w ogóle nie zwrósł. Według analityków sytuacja jest jeszcze gorsza – agencja ratingowa Standard & Poor’s podała, że zeszłoroczny ukraiński PKB wyniósł zaledwie 99 proc. poziomu z 2012 r. W tej sytuacji zapisany w budżecie wzrost dochodów państwa z zeszłorocznych 0,5- 1 proc. do 12-13 proc. to fikcja nie znajdująca żadnego uzasadnienia.

Po kilku latach oficjalnie bezinflacyjnych rząd postanowił rozkręcić gospodarkę dodrukowując hrywnę – w budżecie założono, że w tym roku inflacja sięgnie 8,3 proc. Biorąc pod uwagę, że zdaniem wielu ekonomistów faktycznie wbrew oficjalnym danym banku centralnego dochodziła do 10 proc. rocznie teraz można się więc realnie spodziewać już dwucyfrowego jej poziomu.

Jak podkreślają analitycy podane przez rząd w dokumencie dane kompletnie się ze sobą nie zgadzają. Zeszłoroczny nominalny PKB sięgnął 1,4 biliona hrywien, tegoroczny miałby przekroczyć 1,6 biliona hrywien wyrastając na przeszło 15 proc. tymczasem z podanych przez rząd w tym samym budżecie danych dotyczących prognozowanej inflacji i procentowego wzrostu PKB wychodzi wzrost na poziomie 12 proc. Skąd wziąć brakujące 3 proc. rząd nie wyjaśnił.

Ekonomiści mają też zastrzeżenia do możliwego wpływu prognozowanego wzrostu PKB o 3 proc. w 2014 r. na sytuację gospodarczą. I zestawiają prognozowany nominalny PKB przewidywany przez rząd w tym roku z analogicznymi prognozami z 2011 r. – różnica „in minus” wynosi według różnych szacunków od 201 do 247 mld hrywien. I to ich zdaniem pokazuje prawdziwe tendencje w ukraińskiej gospodarce.

W ocenie szeregu ekspertów nierealne są również prognozy dotyczące planowanego poziomu dochodów podatkowych państwa. Przeszło 50 mld hrywien z nich, mimo że zapisane w budżecie nigdy nie zostanie zebranych – przewidują.

Kolejny rok utrzymywać się ma ujemne saldo w handlu zagranicznym – w 2014 r. przekroczy ono zdaniem rządu 14,5 mld dolarów. Z tytułu eksportu Ukraina ma otrzymać 104,7 mld dolarów – o 8,6 proc. więcej niż w zeszłym roku. Import sięgnąć ma zdaniem rządu 119,3 mld dolarów – i ma być o 7,1 proc. wyższy niż rok wcześniej. Jak zaznaczają analitycy to dość nieoczekiwana prognoza. Zupełnie nie widać w niej efektów obniżki cen rosyjskiego gazu ziemnego, które były jedną z głównych składowych ujemnego salda.

W konsekwencji odmiennie różne od przedstawionych w budżecie są też oceny ekspertów dotyczące tegorocznego deficytu ukraińskiego budżetu – ten pierwotnie zapisany w dokumencie sięgał 55 mld hrywien. Po poprawkach w parlamencie urósł do 71,6 mld hrywien.

Część dochodowa budżetu przeszacowana jest na 20 – 25 mld hrywien. W sumie uwzględniając zaplanowany deficyt budżetowy i deficyt NAK Naftohaz, który będzie musiało pokryć i tak państwowa dziura budżetowa sięgnie 100 mld hrywien – przekonuje Dmytro Bojarczuk z CASE Ukraina. Jego zdaniem parametry tegorocznego budżetu bez poważnego zewnętrznego kredytowania są nierealistyczne.

Były minister finansów Ukrainy Wiktor Pynzenyk jest jeszcze ostrzejszy w swoich ocenach. Według jego szacunków deficyt budżetu wyniesie 120 mld hrywien, do czego doliczyć trzeba jeszcze około 70 mld hrywien wypłat, które wynikaja z ustaw socjalnych. – Nie zamrożono ich w budżecie, ale wpisać niezbędne na ich sfinansowanie środki takze zapomniano – komentował. 20 mld hrywien po prostu „zgubiono” – nie znalazły się w tabelarycznej części budżetu, ale są wpisane w jego tekście.

Nikt w Kijowie nie ma wątpliwości, że efekt podejścia rządu do tworzenia podstawowego dokumentu makroekonomicznego kraju dla ukraińskiej gospodarki będzie fatalny. Jakiekolwiek planowanie inwestycji  w oparciu o zawarte tam dane mija się z celem i przypomina wróżenie z fusów. W efecie Ukraina kolejny rok o realnych inwestycjach zagranicznych, które mogłyby choć trochę popchnąć do przodu gospodarkę będzie mogła tylko pomarzyć.

Hrywna leci na łeb na szyję

Na dokładkę już tydzień po uchwaleniu budżet państwa nadawał się do gruntownej przeróbki, bo zawalił się jeden z jego fundamentów – prognozowany przez rząd kurs hrywny.

Choć oficjalny kurs ukraińskiej waluty od ponad dwóch lat pozostaje bez zmian na poziomie 7,99 hrywny za dolara, to na rynku międzybankowym ostatnie tygodnie przyniosły prawdziwą katastrofę. Jeszcze na początku roku na rynku międzybankowym dolar kosztował 8,27 hrywny, jednak już dziesięć dni po uchwaleniu budżetu ukraińska waluta osiągnęła minimum z jesieni 2009 r. – za dolara trzeba było zapłacić 8,7 hrywny, a bank centralny próbował ratować sytuację wychodząc na rynek z interwencyjną ofertą na poziomie 8,4 hrywny za dolara. Tyle, że działania NBU są z góry skazane na porażkę. Rezerwy walutowe stopniały w ciągu ostatniego roku do poziomu 20 mld dolarów i ratować hrywny nie ma już po prostu czym.

Sytuacja hrywny bezpośrednio zwiazana jest z sytuacja na ulicach Kijowa. Za gwałtowny spadek wartości narodowej waluty odpowiada przede wszystkim biznes szykujący sie do wyjazdu z Ukrainy i konwertujący w związku z tym swoje zasoby hrywien w twardą walutę. – Dopóki ludzie protestowali pokojowo nikt z nich nie panikował. Kiedy poleciały butelki i zaczęła się strzelanina, wszyscy zaczęli się śpieszyć – komentował dla ukazującej sie w Kijowie „Ekonomicznej Prawdy” anonimowy wiceprezes jednego z duzych ukraińskich banków.

Jak zauważa gazeta obroty na rynku miedzybankowym jakie przez pierwsze trzy tygodnie stycznia wynosiły mniej więcej 1,3 mld dolarów na dobę, 21 stycznia – w dniu wejścia w życie ustaw ograniczających prawa obywatelskie wyrosły do 2,6 mld dolarów by następnego dnia – po ujawnieniu śmierci demonstrantów zastrzelonych przez milicję osiągnąć swoje historyczne maksimum – 3,2 mld dolarów.

Groźby szkodzą gospodarce

Płynące co chwila ze strony władz groźby wprowadzenia stanu wyjątkowego jeszcze bardziej szkodzą gospodarce. Tym bardziej, że realizacja niektórych z nich skutecznie może ją sparaliżować.

Internetowe Stowarzyszenie Ukrainy zrzeszające przeszło 150 dostawców Internetu z całego kraju już ostrzegło, że wprowadzenie  w życie ogłoszonych przez rząd planów całkowitego zablokowania krajowej sieci internetowej w razie wprowadzenia stanu wyjątkowego byłoby samobójcze – doprowadziłoby do zablokowania systemu bankowego Ukrainy, płatności elektronicznych i w konsekwencji sparaliżowało działalność biznesu.

– Stało się jeszcze trudniej niż dotychczas prowadzić biznes we wszystkich regionach. Problemy mają wszyscy biznesmeni, niezależnie po której stronie się opowiedzieli. Nie da się prognozować sytuacji nawet na miesiąc, czy parę miesięcy nie mówiąc już o planowaniu w skali roku. Biznes powinien mieć możliwość prognozowania swoich dochodów a po prostu nie jest w stanie tego robić – komentował sytuację gospodarczą ogarniętej rewolucją Ukrainy analityk Jewgienij Kopatko.

Na dokładkę agencja ratingowa Standard & Poor’s nie zważając na dymisję powszechnie oskarżanego o nieudolność gospodarczą rządu Azarowa ogłosiła pod poniec stycznia, że ze względu na „eskalację politycznej niestabilności” obniża rating kredytowy związany ze zobowiązaniami w walutach obcych z poziomu B-/B do CCC+/C a prognozę ze stabilnej do negatywnej.

W konsekwencji ukraińskiemu rządowi będzie jeszcze trudniej uzyskać kredyty czy sprzedawać obligacje a za uzyskane w ten sposób kapitał przyjdzie mu drożej niz dotąd płacić. Ukraina zdaniem agencji to obecnie kraj przejawiający oznaki kryzysu z osłabionymi instytucjami politycznymi, a w konsekwencji z obniżoną zdolnością rządu do terminowej obsługi zadłużenia. Rozwój sytuacji wskazuje zaś na możliwość dalszego zmniejszania możliwości bądź chęci rządu do obsługiwania zadłużenia.

Nie dość, że dziura budżetowa jest i tak gigantyczna a prognozy niekorzystne rząd postanowił jeszcze bardziej zwiększyć obciążenia budżetu. W reakcji na trwające od listopada protesty uliczne pod koniec stycznia zdecydował o powiększeniu stanu osobowego milicyjnych sił specjalnych aż sześciokrotnie – z pięciu do 30 tysięcy funkcjonariuszy a to uwzględniając zwiększone płace,  środki na zakup specjalistycznego sprzętu i szkolenia kolejne miliardy hrywien, których po prostu nie ma już skąd brać.

A tymczasem niezależnie od już trwającego protestu Ukrainie grożą kolejne wstrząsy – tym razem czysto ekonomiczne protesty sfery budżetowej. Jak zauważa Ołeksandr Słobożan ze Stowarzyszenia Miast Ukrainy w budżecie centralnym założono ukryty deficyt budżetów lokalnych sięgający w sumie 17 mld hrywien. – To doprowadzi do tego że pracownicy sfery budżetowej – nauczyciele, lekarze, służby komunalne nie otrzymają wypłat zarobków – przestrzegł.

Michał Kozak, ObserwatorFinansowy.pl

Otwarta licencja