Zagraniczni inwestorzy mają kłopot z Ukrainą

1046
Zachodni inwestorzy coraz mniej chętnie lokują swoje pieniądze nad Dnieprem. Jeśli odliczyć kapitały z Cypru w ubiegłym roku trafiło na Ukrainę zaledwie 200 mln dol. Ukraińscy urzędnicy przygotowują zaś kolejne przepisy, które stworzą nowe problemy.
Europejskie Stowarzyszenie Biznesu (ESB), działające na Ukrainie, regularnie od 2008 r. prowadzi badania, podczas których członkowie stowarzyszenia oceniają klimat inwestycyjny nad Dnieprem. W marcu tego roku ESB opublikowało wyniki kolejnej edycji, w której wzięli udział menedżerowie ze 155 firm. Oceny wystawione przez biznes były najniższe od początku badań – aż 85 proc. ankietowanych uważa, że klimat inwestycyjny na Ukrainie jest obecnie zły.

Ogólny klimat inwestycyjny na Ukrainie otrzymał w skali od 1 do 5 średnią notę 1,7 pkt., dynamikę klimatu inwestycyjnego za ostatnie 3 miesiące oceniono na 2,1 pkt., oczekiwaną dynamikę klimatu inwestycyjnego na najbliższe 3 miesiące na 2,2 pkt., opłacalność inwestycji na Ukrainie dla nowych uczestników rynku w ciągu najbliższych 3 miesięcy oraz klimat inwestycyjny w branży, w której działa firma, w ciągu najbliższych 3 miesięcy otrzymały średnie noty po 2,3 pkt.

Uczestnicy badania skarżyli się szczególnie na naciski ze strony urzędników, złą sytuację gospodarczą i polityczną Ukrainy, korupcję i nieefektywność systemu sądownictwa.

– Spadek zdolności nabywczej Ukraińców, ograniczony dostęp do kredytów, brak równych warunków do prowadzenia biznesu razem z silnym, biurokratycznym naciskiem na biznes i niesprawiedliwymi sądami obniżają inwestycyjną atrakcyjność Ukrainy. Część naszych respondentów uważa te warunki za uniemożliwiające prowadzenie interesów w naszym kraju — komentuje Anna Derewianko, dyrektor wykonawczy ESB.

Opinie inwestorów potwierdza pośrednio nawet Państwowa Służba Statystyki Ukrainy (Ukrstat). Według opublikowanych przez nią danych w zeszłym roku na Ukrainę trafiło 4,1 mld dol. inwestycji zagranicznych, z tego aż 3,9 mld stanowiły inwestycje z Cypru. W większości przypadków za kwotą tą kryją się jednak nie Europejczycy zachęceni możliwością robienia interesów nad Dnieprem, ale reinwestycja kapitału wyprowadzonego na wyspę przez ukraińskich i po części rosyjskich oligarchów. Dla porównania, rok wcześniej na ogólną kwotę 4,6 mld dol. inwestycji zagranicznych przypadło na Cypr 2,6 mld dol. Właśnie różnica pomiędzy kwotami inwestycji spoza Cypru w kolejnych latach jest prawdziwą miarą dzisiejszej inwestycyjnej atrakcyjności Ukrainy i jej postrzegania przez międzynarodowy biznes.

Jednocześnie unijni inwestorzy przez cały zeszły rok wycofywali swoje kapitały z Ukrainy. Suma inwestycji z Niemiec spadła w 2012 r. z 7,4 mld dol. do 6,3 mld dol. (aż 1,2 mld dol. kapitału odeszło w minionym roku z sektora bankowo-finansowego), z 2,3 do 1,8 mld dol. zmniejszył się poziom inwestycji z Francji (inwestycje w sektor bankowo-finansowy spadły o 670 mln dol.), kosztem sektora bankowo-finansowego o 160 mln dol., do 1,6 mld zmniejszył się także poziom inwestycji szwedzkich na Ukrainie.

EBOiR traci cierpliwość

Tymczasem zdaniem ambasadora USA w Kijowie, Johna Teffta, Ukraina mogłaby przyciągać corocznie nawet 40 mld dol. zagranicznych inwestycji. Jednak bez przyzwoitego systemu sądownictwa i dobrego prawa nie ma co na to liczyć.

– Inwestorzy muszą mieć pewność, że jeśli wynikną jakieś problemy, to będą mogli legalnie obronić swoją firmę — przekonuje Tefft.

– Przez pół roku mojej pracy na Ukrainie codzienie słyszę o konieczności poprawy warunków prowadzenia biznesu. I to nie tylko od europejskich inwestorów ale i ukraińskich – komentował ostatnio Jan Tombiński, ambasador Unii Europejskiej w Kijowie, w jednym z wywiadów udzielonych ukraińskim mediom.

O tym, że Ukraina powinna niezwłocznie poprawić klimat inwestycyjny mówi także otwarcie Andre Kuuswek, szef przedstawicielstwa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju na Ukrainie. – Warunki inwestowania w zeszłym roku były tak złe, że w sferze przemysłu EBOiR sfinansował zaledwie jeden projekt — 10 mln dol. dla firmy z Charkowa, która produkuje gadżety reklamowe – mówił w wywiadzie dla gazety Ukrainskyj Tyżden. Jak podkreślał ukraińska biurokracja i naciski na realny sektor gospodarki, korupcja i skomplikowane prawo rzutują na rozwój gospodarczy, stwarzają oczywiste dla inwestorów problemy, które przeszkadzają poprawiać klimat inwestycyjny.

Centrala EBOiR ma już tak dosyć czekania aż ukraińskie władze zrealizują swoje obietnice i poprawią warunki działania biznesu. Szef banku, Suma Chakrabarti, ostrzegł niedawno, że jeśli nie dojdzie do zmiany sytuacji EBOiR, którego udział w ukraińskich inwestycjach sięgał średnio 1 mld dol. rocznie, może zmniejszyć wielkość udzielanych Ukrainie kredytów.

Nawet niektórzy przedstawiciele władz przyznają, że sytuacja jest fatalna. Jednak ich zdaniem wszystkiemu winne są urzędnicze „doły”.

– Bardzo często zamierzenia centrum albo są ignorowane, albo są wypełniane w niewystarczającym stopniu, albo wręcz mamy do czynienia z jawnym sabotażem — przekonuje Andriej Zabłowskyj, szef sekretariatu Rady Przedsiębiorców działającej przy ukraińskim rządzie.

Agencja jest zadowolona

Tymczasem diametralnie różne zdanie na temat atrakcyjności Ukrainy ma odpowiedzialna m.in. za klimat inwestycyjny Państwowa Agencja Inwestycji i Zarządzania Narodowymi Projektami Ukrainy (Derżinwestprojekt). Jej szef, Władysław Kaskiw, zapewnia, że pilotuje ona obecnie 17 solidnych projektów inwestycyjnych, z których 9 znajduje się już w fazie realizacji.

Sama agencja na początku kwietnia przedstawiła bardzo optymistyczną ocenę atrakcyjności inwestycyjnej regionów – „Inwestycyjny atlas Ukrainy”. W pierwszej piątce uznanych przez urzędników za najlepsze do lokowania zagranicznego kapitału znalazły się: obwody: charkowski, lwowski, doniecki, Kijów i obwód dniepropietrowski.

W rankingu, jak przekonują urzędnicy, uwzględniono trzy elementy mające kluczowe znaczenie dla biznesu: potencjał inwestycyjny regionu, ocenę ryzyka inwestycyjnego oraz ocenę przeszkód i możliwości dla działalności inwestycyjnej.

Jednak jeśli się przyjrzeć metodologii tworzenia „Atlasu” wyraźnie widać, że pokazuje on bardziej listę możliwych projektów inwestycyjnych, niż realne możliwości efektywnego i bezpiecznego ich zrealizowania przez zagraniczny kapitał.

Z dokumentu potencjalny inwestor nie dowie się jak wysoką i komu na danym obszarze będzie musiał zapłacić „rentę korupcyjną”, ani kto z polityków, lub powiązanych z politykami lokalnych oligarchów, może za pośrednictwem skorumpowanego sądu, struktur siłowych albo urzędników wyciągnąć rękę po jego firmę. Tymczasem to właśnie te czynniki decydują dziś o odpływie zachodniego kapitału znad Dniepru.

Kij bez marchewki

Tymczasem zamiast poprawiać warunki inwestowania, ukraińskie władze zdecydowały się na całkiem inne rozwiązanie. Kolejne zmiany ustawowe mają utrudnić życie tym zagranicznym firmom, które chcą wejść na ukraiński rynek ze swoimi produktami.

Na początku kwietnia ukraiński parlament głosami Partii Regionów i komunistów przyjął ustawę, zgodnie z którą instytucje państwowe będą mogły wykluczać z przetargów dostawców, którzy nie wytwarzają swoich towarów na Ukrainie. Ograniczenie miałoby obowiązywać do 31 grudnia 2015 r. Ukraiński premier Nikołaj Azarow przekonuje, że nowa regulacja będzie stymulować zagraniczne firmy do przenoszenia produkcji na teren Ukrainy.

Szykuje się też kolejne przyblokowanie zagranicznym firmom dostępu do ukraińskiego rynku. Związany z prezydentem Wiktorem Janukowyczem oligarcha Dmytro Firtasz, szefujący Federacji Pracodawców Ukrainy (FPU), zapowiedział, że jego organizacja będzie domagać się wprowadzenia ograniczeń importowych. Oficjalnie powodem ma być troska o jakość wwożonych wyrobów i w konsekwencji ukraińskich konsumentów.

– Naszym zadaniem jest ochrona rynku wewnętrznego przed niskiej jakości wyrobami. W pierwszej kolejności dotyczy to rynku produktów żywnościowych — oświadczył Firtasz.

Jednak nie ma wątpliwości, że chodzi o zwyczajny protekcjonizm i ochronę swojej pozycji na kurczącym się rynku wewnętrznym przez kontrolowane przez oligarchów firmy. Tym bardziej, że opracowaniem wymagań dotyczących jakości towarów z importu ma się zająć nie państwowa instytucja, ale specjalnie utworzony z tej okazji komitet, działający jako przybudówka FPU.

Michał Kozak, ObserwatorFinansowy.pl

Otwarta licencja

http://www.obserwatorfinansowy.pl/wp-content/uploads/2013/12/Otwarta-licencja.png