Ukraina w smartfonie, czy to realne?

993

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zelenski zapowiada szybki skok technologiczny i pełną cyfryzację państwa. Dotychczasowe osiągnięcia w tej dziedzinie nie nastrajają jednak optymistycznie.

Według Zelenskiego fundamentem nowoczesnego państwa powinny być innowacje w sferze cyfrowej gospodarki – wyrazem tego ma być, przedstawiony pod koniec maja podczas konferencji iForum 2019 w Kijowie, projekt „Państwa w smartfonie”.

Zakłada on, że do 2024 r. 75 proc. mieszkańców Ukrainy będzie posiadało i umiało wykorzystywać nowoczesne środki identyfikacji cyfrowej, a ponad 90 proc. usług administracji publicznej będzie świadczona online. W pierwszym etapie – do końca tego roku – ma zostać wprowadzony SmartID, podpis elektroniczny w postaci aplikacji w telefonie komórkowym.

W założeniu realizacja programu miałaby pomóc w walce z korupcją i urzędniczą samowolą oraz doprowadzić do ograniczenia szarej sfery gospodarki, w którą znaczna część ukraińskiego biznesu jest po prostu zmuszona uciekać. Z drugiej strony pozwoliłaby na radykalne cięcia w administracji państwowej.

„Musimy się zmieniać, bo inaczej nasz kraj nie ma szans. Dziś przegrywamy z Kazachstanem, Tadżykistanem, Białorusią, Gruzją czy Mołdawią. Przykład Afryki, która ominęła erę telefonii przewodowej od razu przeskakując w świat telekomunikacji komórkowej pokazuje, że cywilizacyjne zacofanie może stworzyć szansę cywilizacyjnego skoku. Brak sieci energetycznych może stymulować rozwój energetyki odnawialnej na poziomie gospodarstw domowych. Brak infrastruktury bankowej może stymulować bankowość mobilną. Brak sieci drogowej może stymulować wykorzystanie dronów. Co to są innowacje w ukraińskiej praktyce? W jaki sposób funkcjonariusz służb siłowych może was zaszantażować zarekwirowaniem dokumentacji firmy, jeśli te dokumenty są cyfrowe? Jak można nielegalnie zagarnąć własność, zmieniając zapisy w rejestrze, jeśli ten rejestr jest oparty na blockchainie? To niemożliwe. Cyfryzacja to wielokrotnie niższe koszty funkcjonowania państwa. Walka z korupcją jest niemożliwa bez przejścia na poziom e-government. Wyobraźmy sobie rzeczywistość, w której idąc rano do pracy nie tylko przeglądamy wiadomości, ale możemy przeglądając smartfona poznać projekt ustawy, zgłosić do niego swoje poprawki, sprawdzić jak pracuje nasz deputowany i w razie czego go odwołać” – rozwijał swoją wizję cyfrowej Ukrainy Zelenski.

Cyfrowo – czyli dłużej i gorzej

Na razie jednak najlepiej istotę ukraińskiej cyfryzacji oddaje ogłoszenie wywieszone w biurze meldunkowym we wschodnioukraińskim Dnieprze, w którym uprasza się obywateli o wyrozumiałość w związku z tym, że wraz z przejściem na cyfrową wersję rejestru mieszkańców czas załatwiania spraw interesanta uległ wydłużeniu.

Pierwsze przymiarki do cyfrowej gospodarki i administracji na Ukrainie robiono na początku stulecia – cyfrową wersję otrzymał ukraiński rejestr nieruchomości prowadzony przez Państwową Służbę Geodezji, Kartografii i Katastru. W założeniach miało być nowocześnie i – co najważniejsze – niepodważalnie. Zdjęcia satelitarne działek plus dane z systemu GPS zamiast geodetów z tyczkami i teodolitami miały zagwarantować, że rejestr będzie rzetelny. W rzeczywistości niewiele z tego wyszło. Elektroniczny rejestr co prawda stworzono, ale wciąż jest niepełny i obejmuje jedynie część nieruchomości. Nie ujednolicono nawet standardu sposobu opisu działek.

W rezultacie dla sąsiadujących ze sobą nieruchomości rejestr podaje różne zespoły danych. W dodatku położenie wielu działek na mapie nie odpowiada ich rzeczywistej lokalizacji. Jeden z działających na Ukrainie banków oferował niedawno do sprzedaży zajętą przez siebie, a należącą do dłużnika działkę – numer katastru wskazywał, że jest ona położona we wsi nad Morzem Czarnym, ale na mapie figurowała jako znajdująca się w głuchym stepie kilkaset kilometrów dalej. Nic więc dziwnego, że korzystających z katastru na jego stronie internetowej wita informacja o możliwych błędach zachęcająca jednocześnie użytkowników, by zgłaszali ewentualne błędy odpowiedzialnym za rejestr urzędnikom.

Urzędnicy przechytrzyli system

Elektroniczną platformę zamówień publicznych Prozorro stworzono, by „szybko i efektywnie sprzedać majątek państwowy i komunalny, a także zapobiegać korupcji dzięki centralizacji danych, obywatelskiej kontroli i rozszerzeniu kręgu nabywców”. Uruchomiona została jako wspólny projekt ministerstwa rozwoju gospodarczego i handlu, Transparency International oraz Funduszu Gwarantowania Wkładów Osób Fizycznych, przy udziale rządów Niemiec i Wielkiej Brytanii. Teoretycznie wszystkie procesy odbywają się automatycznie, w rzeczywistości jest inaczej, ponieważ można ręcznie ingerować w zapisy dotyczące przetargów. W dodatku urzędnicy szybko nauczyli się tak formułować wymagania konkursowe, by zapewnić wygraną „właściwemu” oferentowi.

Cyfryzacja rejestrów własności nieruchomości i firm doprowadziła do fali nielegalnych przejęć majątku Ukraińców. Kilka lat temu rząd zdecydował o przekazaniu prawa wnoszenia zmian rejestratorom, którzy praktycznie nie podlegali żadnej kontroli. Zaczęli oni za łapówki wykreślać prawowitych właścicieli, wpisując w ich miejsce inne osoby. Pozbawionych w ten sposób własności obywateli władze do dziś odsyłają do sądów, by samodzielnie zmagali się z przestępcami, a rejestry przestały pełnić funkcję znaną w Polsce z systemu ksiąg wieczystych, czy wpisów do KRS.

Perypetie z cyfrowym postępem ma coraz więcej Ukraińców. W 2016 roku rząd ogłosił przejście z papierowych dowodów osobistych do kart identyfikacyjnych z chipem. Teraz każdy obywatel, jeśli chce cokolwiek załatwić w urzędzie czy banku, musi uzyskać i nosić ze sobą oprócz dowodu dodatkowo kawałek papieru – zaświadczenie potwierdzające miejsce zamieszkania. Wprowadzając „cyfrowe” dowody, nie zadbano bowiem o jednolity standard zapisów na chipie, więc informację o meldunku, jaka wcześniej była wpisywana ręcznie w każdy papierowy dowód, teraz jedni mają zakodowaną, a inni nie. Dodatkowo zakodowanej na karcie informacji często nie ma jak odczytać, bo większość instytucji nie ma niezbędnego do tego oprzyrządowania.

Wieś z kryptowalutą

Cyfryzacja ukraińskiej gospodarki potrafi jednak zaskoczyć w drugą stronę. W gminie Elizawetiwka pod Dnieprem, na wschodzie Ukrainy, uruchomiono lokalny projekt „wsi na blockchainie”. W zeszłym roku, w ramach oswajania mieszkańców z nowoczesnymi technologiami rada gminy, jako jedyna na Ukrainie, podjęła uchwałę pozwalającą na stosowanie na terenie gminy kryptowalut.

Każdemu z mieszkańców lokalne władze kupiły „kryptowalutowy koszyk”, a wiosną tego roku wypłaciły zysk ze wzrostu ich kursu. Oswajanie z kryptowalutami to tylko pierwszy etap procesu, którego finałem ma być emisja własnych tokenów stymulujących rozwój lokalnej gospodarki, blokowany dziś przez brak środków w tradycyjnej walucie i uruchomienie informatycznej infrastruktury pozwalającej mieszkańcom wsi na wykorzystanie ich w obrocie gospodarczym. „Nie zważając na lokalność naszego eksperymentu stawiamy przed sobą szerszy cel – walkę z degradacją terenów wiejskich i zahamowanie wzrastającej nierówności” – tłumaczy ideę projektu wójt Elizawetiwki Maksim Hołosnoj.

Do końca roku Ukraińcy będą mogli korzystać z ponad 200 cyfrowych usług administracyjnych, ale żeby odczuć korzyści trzeba najpierw rozwinąć system identyfikacji cyfrowej. „Na razie są z tym poważne problemy – istniejące systemy podpisu elektronicznego oraz identyfikacji cyfrowej są mało popularne wśród obywateli, bo oparte są na przestarzałych technologiach i mają ograniczony zakres zastosowania” –przyznaje wiceszef Państwowej Agencji do spraw Cyfrowej Administracji Ołeksij Wyskub.

Szansa dla inwestorów

Na samodzielną realizację programu „państwa w smartfonie” Ukraina ma małe szanse, ale pomysłem zainteresowali się już zagraniczni inwestorzy i eksperci.

„Jednym z ważnych kierunków jest rozwój systemu cyfrowej identyfikacji. Naszym priorytetem jest, by każdy Ukrainiec miał wygodne i bezpieczne środki takiej identyfikacji. To pozwoli już w najbliższej przyszłości zwolnić obywateli z konieczności chodzenia do urzędników po pozwolenia, zaświadczenia, pomoc socjalną, czy rejestrację firmy. Pozwoli na załatwienie sprawy bez wychodzenia z domu” – opisuje tę część projektu „państwa w smartfonie” odpowiedzialny za program doradca prezydenta Ukrainy, Mychajło Fedorow.

Problemem, co przyznaje administracja prezydenta Ukrainy, będzie zapewnienie dostępu do szerokopasmowego internetu na terenie całego kraju. A bez tego idea powszechnej cyfryzacji traci sens.

Pomoc w rozwiązywaniu problemów zapowiedzieli już eksperci z zagranicy. Pod koniec czerwca do Kijowa na spotkanie z Wołodymyrem Zelenskim przyleciał japoński miliarder Hiroshi Mikitami, założyciel firmy Rakuten, do której należy m.in. popularny komunikator Viber i jedna z największych na świecie platform handlu elektronicznego. Japończycy zadeklarowali uczestnictwo w projekcie „państwa w smartfonie”, a sam Mikitami ma wejść do prezydenckiej Narodowej Rady Inwestycyjnej.

W proces cyfryzacji ukraińskiej administracji państwowej włączyła się też estońska Akademia Zarządzania Cyfrowego. Jej eksperci mają zająć się systemem wymiany danych pomiędzy istniejącymi rejestrami państwowymi i modernizacją samych rejestrów.

Niewątpliwie swoje miejsce przy realizacji tak szerokiego programu cyfryzacji naszego wschodniego sąsiada mogłyby znaleźć także firmy IT z Polski. Wymagałoby to jednak instytucjonalnego wsparcia ich działań ze strony polskiej administracji rządowej. Ukraina wciąż pozostaje rynkiem bardzo trudnym i wchodzenie tam samodzielnie niesie ze sobą wiele wyzwań.

Michał Kozak, “Obserwator Finansowy”

Otwarta licencja