Brak kredytów i dostępu do technologii to za mało żeby zmienić Rosję

1045
Trzeci pakiet sankcji, które obejmą kluczowe sektory rosyjskiej gospodarki zablokuje dostęp do nowych technologii przy wydobyciu ropy. A to cios w branżę, która praktycznie utrzymuje budżet Rosji, a co za tym idzie – cały kraj. Rząd szuka ratunku w nowych podatkach. Sankcje: podsumowanie.

Dopiero wstrząs wywołany tragedią lotu MH17 zmobilizował Zachód do konkretnych, a nie pozorowanych działań wobec Rosji. A te, biorąc pod uwagę stan, w jakim już teraz znajduje się rosyjska gospodarka mogą mieć miażdżący efekt.

Jako pierwsze nie wytrzymały Stany Zjednoczone, obejmując sankcjami państwowy koncern naftowy Rosnieft i gazową firmę Novatek, kluczowych rosyjskich producentów broni (m.in: Ałmaz-Antiej, Iżmasz, koncern Kałasznikow, NPO Bazalt, Uralwagonzawod) i kilka banków (powiązane z Putinem Wnieszekonombank i Gazprombank, a także Bank Moskwy, WTB i Rossielchozbank), którym zamknięto dostęp do pozyskiwania kapitałów średnio- i długoterminowych, pozostawiając jedynie możliwość uzyskiwania ich na amerykańskim rynku finansowym z terminem spłaty nie dłuższym niż 90 dni.

Bruksela wprowadziła analogiczne do amerykańskich ograniczenia pozyskiwania kapitału przez największe rosyjskie banki zarządzające w sumie przeszło połową wszystkich aktywów rosyjskiego systemu bankowego – Sbierbank Rossii, WTB, Gazprombank, Wnieszekonombank i Rossielchozbank. Zakazała dostaw specjalistycznego sprzętu dla gałęzi naftowej – dla wierceń podwodnych na dużych głębokościach, wierceń w strefie arktycznej oraz wydobycia gazu łupkowego. Rozszerzyła także już funkcjonującą listę osób i firm objętych sankcjami. W sumie na „czarnej liście” UE znajduje się teraz 95 osób i 23 spółki.

Unijny zakaz objął inwestowanie na okupowanym przez Rosję Krymie w transport i energetykę, czyli te sektory, bez rozwoju których rosyjski okupant nie jest w stanie utrzymać zagarniętego terytorium, nie narażając się na gigantyczne straty. Wprowadzono też embargo na nowe kontrakty na dostawę broni, a także zakaz eksportu przedmiotów podwójnego (cywilnego i wojskowego) zastosowania dla rosyjskiego sektora obronnego (zakaz eksportu broni nie objął jednak „już zawartych kontraktów” – w tym przypadku dostaw nowoczesnych francuskich okrętów desantowych Mistral). Odpowiedź Rosji przyszła 6 sierpnia.

Jest źle, będzie gorzej

Już w połowie kwietnia – miesiąc po zainscenizowanym przez Rosję pseudo-referendum na Krymie – rosyjski minister gospodarki Alieksiej Uliukajew przyznał, że z powodu wywołanych aneksją „gorszej sytuacji międzynarodowej i ucieczki kapitału” doszło do spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego w Rosji. W jego ocenie na koniec I kwartału odpływ kapitału był wyższy niż cały zeszłoroczny przypływ zagranicznych inwestycji, a sytuację gospodarczą kraju minister ocenił jako najtrudniejszą w ciągu ostatnich pięciu lat, czyli od początku światowego kryzysu.

Według ekspertów Międzynarodowego Funduszu Walutowego tegoroczna ucieczka kapitału z Rosji może sięgnąć 100 mld dol. Zdaniem MFW ryzyko wprowadzenia kolejnych sankcji zwiększyło niepewność biznesu i negatywnie wpływa na inwestycje, geopolityczne ryzyko doprowadzi do obniżenia rentowności banków i jakości aktywów, zaś nowe sankcje wobec sektora finansowego i energetyki mogą zahamować integrację Rosji ze światową gospodarką.  MFW obniżył prognozę wzrostu gospodarczego Rosji z 1,3 proc. do śladowych 0,2 proc. Szacunki MFW potwierdziło już teraz rosyjskie ministerstwo rozwoju gospodarczego, które przyznało, że według ucieczka kapitałów z Rosji może w 2014 roku wynieść nawet 100 mld dol., z czego w okresie od stycznia do maja odpłynęło już 80 mld.

Na początku lipca analitycy brytyjskiego banku HSBC opublikowali jeszcze gorszą ocenę stanu rosyjskiej gospodarki,  opierając się na danych dotyczących wyników w sferach produkcji i usług. Indeks PMI sektora usług utrzymuje się poniżej 50 pkt, czyli poniżej granicy rozdzielającej spadek i wzrost aktywności gospodarczej. Indeks poziomu produkcji przemysłowej utrzymywał się przez kolejny miesiąc na poziomie najniższym od pięciu lat. Poziom nowych zamówień w sferze usług ustabilizował się, jednak popyt pozostaje słaby, a liczba miejsc pracy w tym sektorze maleje od 10 miesięcy.

Poziom optymizmu – podkreślają autorzy analizy – jest najniższy od początku badań, czyli od 2001 r.

– W czerwcu rosyjska gospodarka zademonstrowała zerowe tempo wzrostu gospodarczego, stoczywszy się, biorąc pod uwagę wyniki I półrocza 2014 r., w techniczną recesję – komentował ekonomista HSBC Artiom Biriukow, wskazując, że w II półroczu można oczekiwać stagflacji, a gospodarka zacznie wykazywać ujemną dynamikę już nie tylko w okresach kwartalnych, lecz również liczoną rok do roku.

Jak ocenia HSBC, jest to skutek rosyjskiej agresji na Ukrainę, która nieszybko przestanie dawać się we znaki.

– Niedawny wybuch geopolitycznego napięcia na tle konfliktu Rosji i Ukrainy najprawdopodobniej długo jeszcze będzie wisieć nad wzrostem prywatnych inwestycji. To z kolei będzie przeszkadzać odbudowie gospodarki w latach 2014–2015 mimo rozmiarów inwestycji, jakich należy się spodziewać w wyniku gazowej umowy między Rosją a Chinami – przekonują analitycy banku.

Analitycy Międzynarodowego Funduszu Walutowego skorygowali swoje kwietniowe prognozy rozwoju rosyjskiej gospodarki także na 2015 r. Wzrost w tym roku wyniesie nie 2,3 proc., lecz zaledwie 1 proc. Prognozę opracowano jeszcze przed decyzją USA i UE o rozszerzeniu sankcji, więc efekty dla gospodarki Rosji mogą być jeszcze bardziej bolesne.

Zdaniem Michaiła Chodorkowskiego, byłego szefa Jukosu, rosyjska gospodarka w zetknięciu z rozszerzonymi sankcjami nie będzie miała najmniejszych szans.

– Jeśli nie będziemy wykorzystywać zachodnich technologii w branży naftowej, to za kilka lat wydobycie spadnie półtora-, dwukrotnie. To znaczy, że będziemy importować ropę. Jest cała masa krytycznych technologii, których sami nie możemy już efektywnie wytwarzać, nawet jeśli ukradniemy dokumentację. Za żelazną kurtyną taki kraj jak nasz pociągnie może ze trzy lata – komentował w trakcie telemostu zorganizowanego przez jedną z izraelskich stacji telewizyjnych.

Zagrożony system finansowy

Rosyjskie firmy już od wielu miesięcy mają coraz większe problemy ze zdobyciem kapitału na rynkach międzynarodowych, a ogłoszone kilka dni temu sankcje najprawdopodobniej ostatecznie je od niego odetną.

Skutki dotychczasowych nieznacznych restrykcji widać, jeśli przyjrzeć się skali emisji papierów dłużnych na rynkach światowych przez rosyjskie firmy. Z 32 mld dol. pozyskanych w I półroczu 2013 r. przez 50 rosyjskich firm spadła ona do najniższego poziomu od 2009 r., sięgając zaledwie 8 mld dol. i 13 emitentów w I półroczu roku 2014. „Jest to przede wszystkim związane z politycznymi czynnikami, w szczególności z konfliktem wokół Ukrainy i Krymu. Wprowadzone ze strony USA i UE sankcje i groźba ich rozszerzenia stały się dla rosyjskich emitentów czynnikiem, który uczynił rozmieszczenie papierów na rynkach zagranicznych ryzykownym przedsięwzięciem. Dlatego rosyjskie firmy próbowały kredytowania na rynku wewnętrznym” – ocenia w swoim najnowszym raporcie firma Dealogic.

Najprawdopodobniej z załamaniem na rynku inwestycyjnym należy także wiązać informację podaną na początku lipca przez rosyjska gazetę „Wiedomosti”. Planowana sprzedaż należącego do państwa pakietu akcji koncernu Rosnieft zamiast zaplanowanych 423 mld rubli miałaby przynieść budżetowi jedynie 100 mld. Większość akcji miałby wykupić państwowy koncern Rosnieftiegaz, do którego już teraz należy prawie 70 proc. udziałów w Rosnieftu. Pieniądze na zakup mają zgodnie z dekretem prezydenta Putina pochodzić z niewypłacanej przez wiele lat dywidendy spółki.

Niezwykle dotkliwie, jak się ocenia, wpłyną na sytuację rosyjskiej gospodarki ogłoszone przez USA i UE sankcje wobec sektora bankowego. Niedawna reakcja USA na naruszenie przez francuski BNP Paribas restrykcji wobec Iranu i Sudanu – 9 mld dol. kary – sprawiła, że zachodni bankierzy będą bardzo rygorystycznie przestrzegać nałożonych ograniczeń i dmuchać na zimne, obawiając się strat.

Rosyjskie firmy już teraz próbują ratować się przed sankcjami, przechodząc na rozliczenia w juanach i innych walutach azjatyckich i starając się zmniejszyć uzależnienie od dolara. Zdaniem Andrieja Biełousowa, doradcy prezydenta Rosji, na razie nie ma jednak szans na gremialne odejście od amerykańskiej waluty.

Wiele wskazuje na to, że rosyjski rząd bardzo mocno liczy się z możliwością poważnego kryzysu systemu bankowego. Urzędnicy przygotowali poprawki do ustawy o bankach i działalności bankowej, nakazujące pod groźbą kar finansowych prowadzenie rachunków firm uznanych za strategiczne wyłącznie w największych bankach o kapitale nie niższym niż ustalony przez rząd w uzgodnieniu z bankiem centralnym, przy czym mają to być banki znajdujące się pod bezpośrednią lub pośrednią kontrolą rządu lub banku centralnego.

Takich banków jest 30 – 50. Jak jednak zauważają przedstawicie mniejszych rosyjskich banków, to dość niepewny sposób ochrony, bo kryzysy minionych lat pokazały, że i duże banki mogą stracić licencję. Zatwierdzona dekretem prezydenta Rosji lista strategicznych przedsiębiorstw liczy dziś 552 firmy, przede wszystkim duże firmy państwowe.

Na progu wielkich cięć

Zwykli Rosjanie, którzy, podobnie jak 75 lat temu Niemcy, wciąż masowo popierają wodza i agresję, skutki działań Kremla odczuwają coraz boleśniej. Kilka tygodni temu dowiedzieli się, że nie mają szans na odzyskanie 243 mld rubli „pożyczonych” przez rząd z systemu emerytalnego na sfinansowanie pierwszych wydatków związanych z okupacją ukraińskiego Krymu.

Na początku lipca mnister finansów Anton Siluanow ogłosił plany wprowadzenia niezależnego od już obowiązującego VAT podatku od sprzedaży, który mieliby płacić konsumenci. Maksymalna stawka nowego obciążenia miałaby wynieść 3 proc., a o jego wprowadzeniu na swoim terenie miałyby decydować władze regionów. Nowy podatek ma pomóc załatać dziurę w budżetach regionalnych, którym obcięto dotacje z budżetu centralnego, by zaoszczędzonymi środkami sfinansować okupację Krymu. Według Siluanowa najłatwiej wprowadzić nowy podatek w największych miastach i najwięcej mogłyby na nim zyskać kosztem mieszkańców Moskwa, Petersburg oraz obwód moskiewski, na terenie których działa najwięcej wielkich sieci handlowych. W sumie wpływy z podatku od sprzedaży miałyby przynieść rocznie 200 mld rubli.

W ocenie analityków rosyjskiego oddziału Jones Lang LaSalle (JLL) w I półroczu 2014 r. doszło też do załamania na rosyjskim rynku nieruchomości – poziom inwestycji w tym sektorze wyniósł 1,4 mld dol. i był o 59 proc. niższy niż rok wcześniej.

– Spowolnienie tempa wzrostu gospodarki i napięcia na Ukrainie w połączeniu z międzynarodowymi sankcjami skierowanymi przeciw Rosji były głównymi czynnikami niepokoju wśród graczy na tym rynku – ocenia Tom Mandy, analityk JLL.

Udział kapitału zagranicznego w inwestycjach w obszarze nieruchomości spadł z 59 proc. w I półroczu 2013 r. do zaledwie 18 proc. w tym roku.

1 lipca, w tym samym czasie, kiedy German Gref, prezes największego rosyjskiego banku – Sbierbanku Rossii – zapewniał na Międzynarodowym Forum Bankowym, że jego bank nie planuje podnoszenia stawek oprocentowania kredytów hipotecznych, kierowana przez niego spółka podniosła stawki oprocentowania tych kredytów o 1 pkt proc. – do 11 proc. w skali rocznej. Zdaniem analityków agencji Moody’s podniesienie stawek kredytów hipotecznych sprawi, że dla większości Rosjan kupno mieszkań stanie się po prostu niemożliwe.

Miliardy za Jukos

Sytuacja będzie zapewne jeszcze gorsza, bo rosyjski budżet stracił właśnie 50 mld dol. To efekt zakończonego przed Międzynarodowym Sądem Arbitrażowym w Hadze sporu o tzw. sprawę Jukosu. Wniosek o wypłatę kompensacji złożyła Group Menatep Ltd, która zarzuciła rosyjskim władzom, że państwo uzyskało bezpośrednie korzyści z bankructwa koncernu Jukos, na dowód wskazując, że kluczowy składnik majątku koncernu Jugansnieftgaz przeszedł w wyniku skierowanych przeciwko Michaiłowi Chodorkowskiemu działań pod kontrolę państwowego koncernu naftowego Rosnieft. W ocenie arbitrażu Rosja swoimi działaniami w sprawie Jukosu złamała postanowienia Karty Energetycznej i faktycznie wywłaszczyła prawowitych właścicieli. Konstatując naruszenia, arbitraż nakazał Rosji wypłacenie skarżącym 50 mld dol. rekompensaty. Te pieniądze Kreml będzie musiał wypłacić – podkreślają komentatorzy. Inaczej Rosję czeka przetaczająca się po całym świecie fala zajęć majątku państwowego i aktywów państwowych rosyjskich spółek.

Bez drastycznych cięć wydatków socjalnych w tej sytuacji się nie obejdzie.

Michał Kozak, ObserwatorFinansowy.pl

Otwarta licencja

http://www.obserwatorfinansowy.pl/wp-content/uploads/2013/12/Otwarta-licencja.png